Sto lat temu. Tak rodziła się pierwsza ustawa oświatowa II RP. Dotyczyła wynagrodzeń!

Pierwsza ustawa oświatowa wolnej Polski rodziła się w bólach i niewiele brakowało, aby została odrzucona. Chodzi o ustawę z 27 maja 1919 r. o ustaleniu i wynagradzaniu nauczycieli publicznych szkół powszechnych

 

Z jednej strony posłowie mieli ułatwione zadanie, bo mieli się na czym wzorować. Istniał przecież Dekret tymczasowy o stabilizacji i wynagrodzeniu nauczycieli szkół powszechnych z 18 grudnia 1918 r. podpisany przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, premiera pierwszego rządu II PR Jędrzeja Moraczewskiego i pierwszego ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego Ksawerego Praussa, notabene związkowca, a wcześniej członka komitetu redakcyjnego Głosu Nauczycielskiego. Z drugiej strony jednak z powodu różnic politycznych i sporów międzypartyjnych szanse na uchwalenie ustawy wisiały do ostatniej chwili na włosku.

Na uwagę zasługuje fakt, że od samego początku o zapisanie zasad wynagradzania nauczycieli w akcie rangi ustawowej zabiegał Zarząd Główny Związku Polskiego Nauczycielstwa Szkół Powszechnych. Swoją opinię oraz uchwały zjazdu delegatów przesłał do wiadomości sejmowej komisji oświatowej oraz posłów reprezentujących poszczególne stronnictwa w Sejmie. Natomiast na posiedzeniu sejmowej komisji oświatowej, a także w czasie obrad plenarnych ustawę referował poseł Julian Smulikowski, wiceprezes ZG ZPNSP.

I choć – jak zaznaczył Głos Nauczycielski w numerze 10 z czerwca 1919 r. – „nie wszystkie nasze żądania i nie cała nasza opinia zostały w ustawie uwzględnione”, to jednak miała ona charakter przełomowy i zawierała wiele korzystnych przepisów dla nauczycielstwa. Na czym ten przełom polegał?

Głos wyjaśniał:

„…. lepiej zrozumieć to możemy, gdy nowy stan rzeczy porównamy z przeszłością. Dotąd nauczycielstwo szkół powszechnych w płacach swoich pozostawało poza normą w ogóle ludzi ze średnim choćby wykształceniem tak, że płace służby publicznej, woźnych itp. przewyższały wynagrodzenie nauczycielskie. Obecnie równa nas ustawa z płacami urzędników państwowych począwszy od X włącznie do VII klasy płac urzędniczych”.

Głos z satysfakcją odnotował fakt, że ustawa spełniła postulat związkowców, aby

płace nauczycielskie rosły automatycznie,

poczynając od X klasy płac urzędników państwowych. Tę najniższą pensję zasadniczą otrzymywać mieli teraz – zgodnie z ustawą – nauczyciele wykwalifikowani, którzy po przepracowaniu 12 lat w szkolnictwie powszechnym uzyskają awans do następnej grupy pracowników państwowych z IX klasą płac. Po kolejnych 12 latach – a więc po 24 latach pracy w szkole – nauczycielom będą przysługiwać płace VIII klasy. Ponadto nauczyciele mieli otrzymywać różnego rodzaju dodatki w zależności od posiadanych kwalifikacji, miejsca zamieszkania, stanu cywilnego, liczby własnych dzieci itp.

Związek proponował, aby awans do VII klasy płac następował również automatycznie po 27 latach pracy, ale Sejm tego postulatu nie uwzględnił i uznał, że liczba awansowanych do VII klasy płac nie może przekroczyć pięciu procent wszystkich nauczycieli stałych, zaś awans będzie przysługiwał tylko pedagogom – jak to określono – „wybitnie zasłużonym na polu pracy kulturalno-oświatowej”.

Redaktorzy naszego czasopisma w redakcyjnym komentarzu wyrażali obawę, że „wyróżnianie niektórych tylko spowodować może praktyki niepożądane, system protekcyjny i niegodne zabiegi zainteresowanych”.

Kontrowersje budziła w Sejmie też sprawa ustawowego przyznania nauczycielom wiejskim dwóch mórg ziemi (1 morga=0,56 ha). Głos relacjonował, że była ona „przedmiotem długich i wyczerpujących obrad tudzież

silnej opozycji stronnictw chłopskich

z byłej Galicji. (…) Brak porozumienia w tej sprawie zepchnął ustawę, przedłożoną w kwietniu, z porządku dziennego ponownie do Komisji. Posłowie włościańscy (…) sprzeciwiali się energicznie urzeczywistnieniu takiego postanowienia w ustawie. W rezultacie po wielu mozolnych obradach i układach osiągnięto zgodę stronnictw w Komisji, atoli znów na pełnym Sejmie odżyły u posłów włościańskich z byłej Galicji wątpliwości i poprzednie zastrzeżenia”. Na przykład posłowi Rajskiemu z Nowego Targu postulowane wynagrodzenie oraz „zaledwie” 30-godzinne pensum wydawało się „zbyt wielkim uprzywilejowaniem nauczycielstwa”.

Ostatecznie uchwalono, że „Kierownicy szkół z reguły, a wszyscy pozostali nauczyciele w miarę rozporządzania przez gminę lub fundusz szkolny miejscowy potrzebną ilością ziemi – otrzymują

do użytkowania 2 morgi ornego gruntu,

w jednej połaci, o ile możności przy budynku szkolnym, nie dalej niż w odległości 1,5 km od szkoły” (art. 9 ustawy). W przypadku niemożności przydzielenia gruntu nauczyciele mieli otrzymywać ze skarbu państwa równoważniki pieniężne.

Bardzo ważne uprawnienia gwarantował artykuł 8 ustawy: „Wszyscy kierownicy szkół otrzymują od gminy względnie z funduszu szkolnego miejscowego mieszkanie bezpłatnie lub w braku tegoż równoważnik pieniężny. Równoważnik ten wypłaca kasa państwowa na rachunek gminy. Wszyscy pozostali nauczyciele otrzymują od państwa bezpłatnie mieszkanie lub w braku tegoż równoważnik pieniężny ze skarbu państwa”. Gmina została zobowiązana także do dostarczenia nauczycielom bezpłatnie opału.

„Ustawa nie przeszła tak łatwo, jakby się tego spodziewać było można” – komentował Głos Nauczycielski.

„Nędzne wyposażenie galicyjskich nauczycieli stało się niestety punktem wyjścia rozumowania posłów Małopolski. Trzeba było dużo wysiłków i wielu argumentów użyć, ażeby przekonać i wpłynąć na zmianę poglądów panów posłów. Przez trzy i pół miesiąca ciągnęły się te targi i układy, zanim nie osiągnięto w Komisji jednomyślności, która w rezultacie prysła na pełnym Sejmie. Już w ostatniej chwili groziło odroczenie trzeciego czytania, lecz czynność Głównego Zarządu i referenta tudzież pomoc ministra oświecenia p. Łukasiewicza udaremniła te zakusy” – pisał GN.

Ważną rolę odegrała też delegacja Związku z prezesem Stanisławem Nowakiem i wiceprezesem Zygmuntem Nowickim na czele, która w towarzystwie związkowych posłów Juliana Smulikowskiego, Jana Woźnickiego i Feliksa Koczura udała się przed posiedzeniem Sejmu do marszałka i przywódców stronnictw z misją ostatecznego przekonania posłów o konieczności uchwalenia ustawy. Notabene dwaj ostatni zostali wybrani z list stronnictw ludowych – odpowiednio PSL „Wyzwolenie” i PSL „Piast”, a Smulikowski z listy PPS.

I – jak dodał na zakończenie swojej relacji Głos – wśród posłów, którzy położyli największe zasługi

w sprawie unormowania płac nauczycielskich

– nade wszystko należy wymienić Juliana Smulikowskiego, wiceprezesa Związku, „który swoją żarliwą pracą, energią i trafną argumentacją uratował w Komisji sejmowej wiele stron dodatnich, wprowadził niektóre postulaty Związku i doprowadził do szybkiego uchwalenia całej ustawy”.

Niewątpliwie dużą zaletą ustawy było także to, że zachęcała ona nauczycieli do nieustannego podnoszenia kwalifikacji pedagogicznych. Artykuł 7 stwierdzał jednoznacznie: „Nauczyciele, którzy obok prawem przepisanych kwalifikacji nauczycielskich dla szkół powszechnych posiadają dyplom wyższego zakładu nauczycielskiego, otrzymują płacę o dwie kategorie wyższą, przy równych innych warunkach”.

I jeszcze jedno: nauczycielskie uprawnienie nie spodobało się posłom włościańskim z Galicji. Artykuł 20 ustawy gwarantował:

„Dzieci stałych i emerytowanych nauczycieli i nauczycielek szkół powszechnych są wolne od opłaty w szkołach państwowych. Dzieci stałych nauczycieli i nauczycielek kształcące się poza miejscem zamieszkania rodziców mają pierwszeństwo przy przyjmowaniu do burs państwowych, utrzymywanych przy tych szkołach, w których się kształcą”.

Spotkali się oni z ostrą ripostą Zygmunta Gąsiorowskiego, szefa sekcji szkół publicznych w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, który – jak relacjonował Głos Nauczycielski – „wykazał, że dzieci nauczycielskie stanowią najlepszy materiał na przyszłą inteligencję. Nauczyciel bowiem,

pracujący z poświęceniem dla młodzieży,

stwarza zazwyczaj taką atmosferę ideową wśród własnej rodziny, że z niej rodzić się będą najtęższe typy pracowników społecznych. Przemówienie p. Gąsiorowskiego wypowiedziane z siłą i przekonaniem zadecydowało o zatrzymaniu tego artykułu w ustawie”.

O tym, że polemika w sprawie ustawy była naprawdę ostra, świadczy także wypowiedź posła Smulikowskiego, który – jak relacjonował Głos Nauczycielski w tymże numerze z czerwca 1919 r. – „zaznaczył nie bez ironii, iż dawniej znamieniem i probierzem demokracji było gorące popieranie spraw szkolnych i nauczycielskich. Dziś zaś ci właśnie, którzy mają pełne usta frazesów o demokracji, schlebiając instynktom najciemniejszej części niekulturalnych mas ludowych, dokumentują najzwyklejszą demagogię”.

Witold Salański

***

Artykuł pochodzi z Głosu Nauczycielskiego nr 21 z 22 maja br.

Na zdjęciu: Uczestnicy wakacyjnego kursu metodyczno-polonistycznego dla nauczycieli szkół powszechnych powiatu mościckiego w lipcu 1933 r. Widoczny m.in. starosta powiatu mościckiego Jan Pomiankowski. Źródło:  Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny – Archiwum Ilustracji. Fotografia ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.