„Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy”. Olga Tokarczuk wygłosiła wykład noblowski

Możliwe, że powieść i literatura stają się na naszych oczach czymś zgoła marginalnym wobec innych sposobów narracji – powiedziała wygłaszając wykład noblowski pisarka Olga Tokarczuk. Ostatnio słuchaliśmy tej rangi odczytu w 1996 roku, gdy swoją mowę wygłaszała Wisława Szymborska.

Ceremonia wygłoszenia przez tegorocznych laureatów literackiej Nagrody Nobla wykładów noblowskich odbyła się w siedzibie Szwedzkiej Akademii w Sztokholmie.

Jako pierwsza głos zabrała Olga Tokarczuk, nagrodzona Noblem za 2018 rok. Po niej wystąpił Peter Handke, nagrodzony za rok 2019.

Polska pisarka zatytułowała swe wystąpienie „Czuły narrator”. Zaczęła przemowę od wątku osobistego. Wspominała, że jako dziecko oglądała fotografię swej matki z okresu ciąży, siedzącą przy radiu.

– Byłam przekonana, że mama szukała mnie, kręcąc gałką radia – powiedziała Tokarczuk. – Jako dziecko rozumiałam to tak, że ona patrzy w czas – dodała. Wyznała, że była zdziwiona, gdy matka tłumaczyła, że jej smutek uchwycony na zdjęciu brał się z faktu, że tęskniła za Olgą. – „Jak możesz do mnie tęsknić, skoro mnie jeszcze nie ma?” – pytałam. Wiedziałam już, że tęskni się za kimś, kogo się utraciło, że tęsknota jest efektem straty – mówiła noblistka. Przytoczyła odpowiedź matki: „Jeżeli się do kogoś tęskni, to on już jest”.

– Zrozumiałam moim dziecięcym umysłem, że jest mnie więcej niż sobie do tej pory wyobrażałam. I nawet, jeżeli powiem: „Jestem nieobecna”, to i tak na pierwszym miejscu znajduje się: „Jestem” – najważniejsze i najdziwniejsze słowo świata. W ten sposób niereligijna młoda kobieta, moja mama, dała mi coś, co kiedyś nazywano duszą, a więc wyposażyła w najlepszego na świecie czułego narratora – mówiła pisarka.

Pisarka opowiadała o serialach, Instagramie, zmianach klimatu i współczesnej literaturze.

„Okazało się, że nie jesteśmy w stanie unieść tego ogromu informacji, która zamiast jednoczyć, uogólniać i uwalniać – różnicuje, dzieli, zamyka w bańkach, tworzy wielość opowieści nieprzystających do siebie albo wręcz wrogich sobie, antagonizujących” – mówiła o współczesnych czasach Olga Tokarczuk.

„Zamiast usłyszeć harmonię świata, usłyszeliśmy kakofonię dźwięków, szum nie do zniesienia, w którym rozpaczliwie próbujemy dosłuchać się jakiejś najcichszej melodii, najsłabszego chociaż rytmu. Parafraza szekspirowskiego cytatu jak nigdy pasuje dzisiaj do tej kakofonicznej rzeczywistości: internet to coraz częściej opowieść idioty, pełna wściekłości i wrzasku” – zwróciła uwagę noblistka podczas przemówienia w Sztokholmie.

– Dziś – to jasne – stoimy w obliczu podobnie znamiennej rewolucji, kiedy doświadczenie może być przekazywane bezpośrednio, bez pomocy słowa drukowanego (…) To już nawet nie obraz jest dzisiaj największym przeciwnikiem tekstu, jak myśleliśmy jeszcze w XX wieku, martwiąc się wpływem kina i telewizji. To zupełnie inny wymiar doświadczania świata – oddziaływujący bezpośrednio na nasze zmysły” – mówiła Olga Tokarczuk.

„Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy. Stajemy się wyznawcami prostych sił – fizycznych, społecznych, ekonomicznych, które poruszają nami, jakbyśmy byli zombie. I w takim świecie rzeczywiście jesteśmy zombie. Dlatego tęsknię do tamtego świata od imbryka” – podkreślała Olga Tokarczuk w Sztokholmie.

Pełny tekst wystąpienia Tokarczuk można znaleźć tutaj.

(JK, GN)

Fot: Olga Tokarczuk/Twitter/A.Mahmoud