Trzej bracia nauczyciele z Grajewa: Łączymy pracę w oświacie z działalnością sportową. Wywiad, który trzeba przeczytać!

Karol Tuzinowski: Kocham swoją pracę i nie zamieniłbym jej na żadną inną. Moja żona czasem się śmieje: Ty się wcale nie denerwujesz, jak idziesz do pracy. A ja jej na to: A czym mam się denerwować, idę z przyjemnością. Daniel Tuzinowski: Raz, kiedy byliśmy z grupą dzieci na spacerze w parku, podeszła do nas jedna pani i zagadała: A pan co? Kim pan jest? Jakiś przedszkolanek czy kto? Mówię jej: wychowawca przedszkolny. Mateusz Tuzinowski: Chciałem, aby praca dawała mi przyjemność i satysfakcję. Tak właśnie się stało. Nie zamieniłbym tej pracy na żadną inną. To mówię znajomym, kiedy mnie pytają.

Z Karolem, Danielem i Mateuszem Tuzinowskimi, nauczycielami z Grajewa, członkami Oddziału ZNP Grajewo w Okręgu Podlaskim, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Trzej bracia nauczyciele – wiecie, to brzmi jak tytuł dobrego serialu.

Karol, 39 lat; Daniel, 35 lat; Mateusz, 28 lat.: – (śmiech) Można na pewno dużo odcinków nakręcić.

Są w Waszej rodzinie jakieś tradycje nauczycielskie?

Daniel: – Rodzice nie są nauczycielami, ale siostra taty, jej mąż, byli nauczycielami.

Który z Was pierwszy trafił do tego zawodu?

Daniel i Mateusz: – Najstarszy z nas, Karol.

Karol: – Nie od razu. Zacząłem studia na kierunku administracja publiczna w Białymstoku, jednak po sześciu miesiącach przestało mi się podobać siedzenie w koszuli i perspektywa spędzenia tak życia. Zadzwoniłem do rodziców i powiedziałem: nie podoba mi się. Tata wtedy powiedział: Bardzo dobrze, idź gdzie chcesz. Tak to się zaczęło. Chociaż zanim trafiłem do szkoły, pracowałem jeszcze w fabryce płyt wiórowych, a nawet poleciałem do Ameryki.

Kiedy wróciłem do Polski, załapałem się do pracy w szkole 6 km od Grajewa. To było zastępstwo na pół etatu. Zarobiłem tylko na paliwo, ale przetarłem sobie ścieżkę w tym zawodzie i tak pracuję już 12 lat.

Czy już w dzieciństwie rozmawialiście o swoich planach na przyszłość i wspólnych zainteresowaniach?

Karol: – W zawodzie nauczyciela jesteśmy za sprawą zainteresowań sportowych. Od zawsze we trzech spędzaliśmy czas na podwórku i graliśmy w piłkę. Sport był z nami, odkąd dorastaliśmy. Wakacje zawsze zaczynały się o siódmej rano, a kończyły o 23. Poza przerwami na jedzenie cały czas strzelaliśmy w bramki zbijane z patyków.

Zaczęło się od zamiłowania do sportu. Czy myślałem, żeby zostać nauczycielem? Początkowo na pewno rozmawialiśmy dużo o sporcie. Co do pracy w szkole – to pierwsza taka myśl pojawiła się w mojej głowie chyba już w VI czy VII klasie podstawówki.

Daniel: – Ja zawsze byłem związany z piłką nożną. Grałem w grupach młodzieżowych w mieście, później w grupie seniorskiej. Poszedłem na studia w kierunku wychowania fizycznego. Potem pracowałem w różnych miejscach, ale nie jako wuefista. Wtedy nie było łatwo z etatami w szkołach. Czekałem, czekałem, aż jedna z dyrektorek powiedziała, że ma miejsce. Radość nie trwała długo, bo po trzech latach okazało się, że trzeba ciąć etaty, i „odpadłem” jako najmłodszy nauczyciel w szkole. Nie żałuję. Dostałem pracę w przedszkolu, w którym pracowałem wcześniej na umowę-zlecenie, prowadziłem zajęcia sportowe z dziećmi. Dla mnie zdecydowanie lepsza jest praca wychowawcy przedszkolnego niż uczenie w szkole.

W oświacie przepracowałem łącznie pięć lat, a od trzech jestem wychowawcą w przedszkolu niepublicznym. Z dziećmi pracuję od 12 lat, bo od takiego czasu wychowuję i trenuję małych piłkarzy.

Mateusz: – A ja wybrałem się na studia na Akademię Wychowania Fizycznego w Gdańsku, popracowałem krótko w szkole sportowej jako trener piłki nożnej i postanowiłem wrócić na stare śmieci do Grajewa. Szukałem pracy w szkole, a że z etatami było bardzo kiepsko, to brat (wskazuje Daniela red.) namówił mnie, żebyśmy zrobili podyplomówkę z wychowania przedszkolnego. Na początku kręciłem nosem, że to nie dla mnie…

Że to dla dziewczyn?

Mateusz: – (śmiech) Dokładnie tak, powiedziałem braciom, że przedszkole jest dla kobiet, że ja wolę do szkoły. Ale teraz myślę, że to był strzał w dziesiątkę. Skończyliśmy podyplomówkę z wychowania przedszkolnego i zaczęliśmy pracować z dziećmi, prowadzić treningi sportowe. Bardzo nam się to spodobało, dlatego szybko poroznosiłem CV i dostałem pracę w przedszkolu, do którego chodziłem jako dzieciak.

Pani dyrektor jeszcze mnie pamiętała. Bardzo się zdziwiła. Wśród kandydatów było kilka dziewczyn i ja. Zaryzykowała i wybrała mnie, za co jej bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że teraz jest ze mnie zadowolona.

Daniel: – Tak się śmiejemy, ale facet jako wychowawca przedszkolny to fajna sprawa. Moja pani dyrektor jest megazadowolona. Dzieci są grzeczniejsze, czują większy respekt, lepiej się słuchają.

A jak reagują rodzice przedszkolaków?

Daniel: – Też fajnie. Na początku pracy w przedszkolu przez trzy miesiące byłem wychowawcą grupy trzylatków. Kiedy przeszedłem do grupy starszej, rodzice dzieci, z którymi mocno się zżyliśmy, żałowali, że nie będę się już zajmował ich dziećmi. Dziękowali mi i bardzo przeżywali, że zmieniam grupę.

Mateusz: – U mnie te początki były może trochę trudniejsze. Na twarzach niektórych rodziców rysowały się jakieś obawy: jak to mężczyzna w przedszkolu? Ale po przepracowaniu roku z sześciolatkami sytuacja się zmieniła. Zrozumieli, że to się sprawdza. Mam wrażenie, że teraz są zadowoleni i wdzięczni, że jestem. Takie mam odczucia.

Wszyscy Was akceptują? Nie było żadnych scysji?

Daniel: – Jesteśmy raczej takimi rodzynkami w przedszkolach. Ale nic szczególnego się nie dzieje. Raz, kiedy byliśmy z grupą dzieci na spacerze w parku, podeszła do nas jedna pani i zagadała: A pan co? Kim pan jest? Jakiś przedszkolanek czy kto? Mówię jej: wychowawca przedszkolny. I to w zasadzie wszystko, gdybym miał wymieniać jakieś nietypowe reakcje. Zauważyłem nawet, że ten „przedszkolanek” się przydaje, kiedy czasem trzeba jakąś śrubkę wkręcić czy firankę powiesić…

Wszyscy trzej jesteście również zaangażowani w działalność sportową, prowadzicie treningi, organizujecie wspólnie obozy sportowe. Wychwytujecie talenty piłkarskie?

Karol, Daniel i Mateusz: – Teraz jesteśmy na obozie piłkarskim, jest 44 dzieci. Tak, mamy na swoim koncie talenty piłkarskie. Zwłaszcza jeden z nich, Bartek, daje nam wielkie nadzieje.

Będzie z niego nowy Lewandowski?

Daniel: – Chłopak w Jagiellonii Białystok teraz gra. To był mój wychowanek. Jak zaczął u mnie trenować, mama przyprowadzała go jako czterolatka na treningi. Chłopak się wybił i w wieku piętnastu lat podpisał profesjonalny kontrakt z klubem.

Czy łatwo jest wychwycić talent sportowy wśród wychowanków, uczniów, a może nawet już wśród przedszkolaków? Co się składa na ten talent oraz ile jest w tym doświadczenia trenera?

Daniel: – Pewne predyspozycje są zauważalne już nawet w wieku czterech lat. Można to stwierdzić, obserwując chociażby, jak dziecko radzi sobie z przeszkodami, jak skacze, biega, jaką ma koordynację ruchową, czy jest zwinne. To jest sygnał, że z takiego dziecka może jakiś talent sportowy wypłynąć. Tak samo jest z piłką nożną. Prowadzę w przedszkolu zabawy i zajęcia z piłki nożnej i już teraz jestem w stanie ocenić, czy dziecko panuje nad piłką. Oczywiście nigdy nie wiadomo, jak ta jego przygoda ze sportem się potoczy, czy będzie dalej trenował. W tak młodym wieku trudno to jeszcze stwierdzić.

Karol: – No właśnie, talent zauważyć można bardzo szybko, trudniej jest z poprowadzeniem takiego dziecka. Czas, koszty, dojazdy, „słomiany zapał”. Mamy różne doświadczenia z rodzicami. Niektóre dzieci z tych powodów odpadają, nie wkraczają na drogę sportu. Rola trenera jest bardzo duża, ale rodzic jest w stanie zdecydowanie go przebić – czy to swoimi ambicjami, czy to ich brakiem. Rodzice nie zawsze chcą z nami współgrać. Sukces sportowy dziecka jest zależny od wielu czynników.

(…)

Teraz mam pytanie do najmłodszego z braci: Mateuszu, co myślisz, kiedy słyszysz, że upada prestiż zawodu nauczyciela? Czy młodemu, początkującemu nauczycielowi łatwiej jest przełknąć różne zniewagi kierowane w stronę całego środowiska?

Mateusz: – Da się zauważyć, że obecnie zawód nauczyciela nie jest już tak szanowany jak przed laty, kiedy sam jeszcze chodziłem do szkoły. Pamiętam, że jak coś zbroiłem, to szkoła i rodzice mówili jednym głosem. Był szacunek do szkoły i nauczyciela. Obecnie kwestią kluczową jest postawa rodziców. Ja nie mogę jednak narzekać, w moim przedszkolu rodzice są wyrozumiali i podchodzą do zawodu nauczyciela z szacunkiem. Przynajmniej ja mam takie odczucie. O wyjątkach od tej reguły myślę, że lepiej nie mówić…

Wielu młodych ludzi nie decyduje się na pracę w szkole, m.in. ze względów finansowych. Co sądzicie o wynagrodzeniach nauczycieli?

Mateusz: – Jeśli miałbym pracować wyłącznie jako nauczyciel wychowania przedszkolnego, to myślę, że rzuciłbym tę pracę dość szybko ze względów stricte finansowych. Ale lubię to, co robię. Chodzę do pracy nie dlatego, że muszę, ale dlatego, że lubię pracę z dziećmi. Ta praca ciągle mnie cieszy. Myślę, że dla większości studentów ta praca nie jest zachęcająca tylko i wyłącznie ze względu na wysokość zarobków nauczycielskich. Ja poszedłem do oświaty, bo spełniam się w pracy z dziećmi. Pieniądze są w pewnym sensie dla mnie kwestią drugorzędną, bo to nie jest moje jedyne źródło utrzymania.

Karol: – Te propozycje podwyżek, o których słyszymy, to wstyd. Wstyd. Ale powiedziałeś (zwraca się do Mateusza – red.) bardzo mądrą rzecz, bo my wszyscy trzej mamy swoje inne działalności pozaszkolne, z których się utrzymujemy. Bez tego, z czym na pewno Daniel i Mateusz się ze mną zgodzą, nie zostalibyśmy nauczycielami. Uważam nawet, że wakatów nauczycielskich jest więcej niż te 20 tys., o których się mówi.

Daniel: – Ja pracuję w prywatnym przedszkolu. Płace są inne. Z drugiej strony, praca w szkole i przedszkolu, pozwala nam prowadzić zajęcia dodatkowe z piłki nożnej. Karol ma szkółkę pływacką, ja szkółkę piłkarską, Mateusz też jest trenerem. Jesteśmy w stanie to wszystko ze sobą pogodzić i mamy czas na dodatkową pracę popołudniami. Bez tego byłoby ciężko.

Chcecie powiedzieć, że z samej pensji nauczycielskiej nie da się wyżyć?

Wszyscy: – Absolutnie nie. Zwłaszcza jak się ma rodzinę, kredyt, dom…

(…)

Jak widzicie swoją przyszłość w zawodzie nauczyciela?

Daniel: – Za rok będę zdawał egzamin na nauczyciela mianowanego i mam nadzieję, że będę pracował w oświacie aż do emerytury. Tak mi się podoba ta praca, więc tak chyba zostanie.

Karol: – Nie zamierzam niczego zmieniać. Zapisałem się także do ZNP, żeby uczestniczyć w ciekawych szkoleniach, integrować się ze środowiskiem, poznać innych ludzi, którzy pracują w tym zawodzie. Tak jak moi bracia. Ja też kocham swoją pracę i nie zamieniłbym jej na żadną inną. Moja żona czasem się śmieje: Ty się wcale nie denerwujesz, jak idziesz do pracy. A ja jej na to: A czym mam się denerwować, idę z przyjemnością.

Praca w szkole mnie nie męczy. Oczywiście, są sytuacje kiedy człowiek ma dość, ale ta złość czy rozczarowania mijają po chwili. Jestem na trzecim stopniu awansu zawodowego.

Mateusz: – Jestem nauczycielem kontraktowym, a mianowanie planuję za dwa lata. U mnie zaczyna się trzeci rok pracy w oświacie.

Mateusz, kiedy znajomi Cię pytają, dlaczego wybrałeś zawód nauczyciela, to co im odpowiadasz?

Mateusz: – Chciałem, aby praca dawała mi przyjemność i satysfakcję. Tak właśnie się stało. Mam superkoleżanki w pracy na czele z panią dyrektor. Nie zamieniłbym tej pracy na żadną inną. To mówię znajomym, kiedy mnie pytają.

Z tego, co mówicie, wynika, że praca w zawodzie nauczyciela wciąż może sprawiać wiele satysfakcji, mimo że prestiż nie ten, co kiedyś.

Karol: – Wiele się zmieniło w ostatnich trzech latach, szacunek do zawodu podupadł. Czasami zaboli, kiedy ktoś powie coś złego o nas, nauczycielach. Ale jednocześnie zauważam, że rodzice zaczynają nas lepiej rozumieć.

Myślę, że jesteśmy w stanie wpłynąć na sposób myślenia o nas, nauczycielach, oraz myślę, że jesteśmy też w stanie poprawić notowania i standardy lekcji wychowania fizycznego. Musimy jednak ciągle pracować i robić wszystko, aby lekcje były ciekawe dla ucznia.

Daniel: – Przepraszam, ale przyjechał przedstawiciel PZPN, który ma dzieciom wręczyć medale za udział w treningu piłkarskim. Są 44 medale. Trochę to potrwa. On wyłapuje talenty. Jak mówimy o tym dzieciom, naprawdę się starają.

Ostatnie pytanie: co Wasza mama mówi o trzech synach nauczycielach?

Daniel: – Mama jest dumna, tata też. Mamy już swoją markę. W Grajewie nas znają i jesteśmy rozpoznawalni. Nasi rodzice są dumni, że tak sobie poradziliśmy. Nie chodzi o żadną sławę, tylko o to, że mamy własny pomysł na życie. Potrafiliśmy się zorganizować. Dla rodziców ważne jest to, że się angażujemy.

Karol: – Udało nam się. Ja to widzę po skali lajków i komentarzy w internecie.

Dziękuję za rozmowę.

***

Karol Tuzinowski – nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 2 w Grajewie

Daniel Tuzinowski – nauczyciel wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego w Niepublicznym Przedszkolu nr 1 „Akademia Dobrego Startu” w Grajewie

Mateusz Tuzinowski – nauczyciel wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego w Przedszkolu Miejskim nr 6 w Grajewie

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 31-32 z 3-10 sierpnia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 31-32/3-10 sierpnia 2022