Władze Japonii potwierdziły pojawienie się w tym kraju nowej mutacji koronawirusa, przed którą szczepionki najprawdopodobniej nie chronią
Nowa mutacja, która nosi oznaczenie E484K, najprawdopodobniej trafiła do Japonii z zagranicy. Silne ognisko mutacji stwierdzono bowiem w ośrodku imigracyjnym w Tokio.
Władze tego kraju są zaniepokojone wynikami badań, ponieważ Japonia zmaga się z trzecią falą koronawirusa. Co więcej, Japonia dopiero teraz rozpoczęła pierwsze szczepienia preparatem Pfizer/BioNTech. Surowe wymogi sanitarne sprawiły, że szczepionka jest podawana tylko liczącej ok. 40 tys. osób grupie ochotników wyłonionych z przedstawicieli zawodów medycznych. Dopiero za kilka tygodni, gdy władze sprawdzą działanie szczepionki, zostanie ona ewentualnie dopuszczona na japoński rynek.
Ponieważ mutacja E484K dotyczy zmian w białku wypustki koronawirusa, to zakażenie tą wersją może osłabiać skuteczność szczepionek.
To kolejna po brytyjskiej, południowoafrykańskiej i brazylijskiej groźna mutacja, której zagrożenie jest dopiero przez naukowców badane.
W Polsce – według Ministerstwa Zdrowia – stwierdzono jak dotąd mutację brytyjską, która odpowiada już za 10 proc. nowych zakażeń.
(PS, GN)