Od wielu lat pracujemy z wieloma różnymi koronawirusami, a obecnie również z tym. Próbujemy zbadać, czy leki, które stworzyliśmy wcześniej są skuteczne. Próbujemy również zrozumieć biologię tego zakażenia, zrozumieć, co się dzieje w momencie, gdy dochodzi do zakażenia na poziomie komórki i tkanki płucnej oraz jak to zakażenie przebiega i dlaczego choroba wywoływana przez tego wirusa ma tak ciężki przebieg.
Z prof. dr. hab. Krzysztofem Pyrciem, wirusologiem z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
(…)
Bada Pan tego koronawirusa?
– Zajmujemy się tym, i to już od dłuższego czasu.
Konkretnie tym wirusem, który wywołuje chorobę COVID-19?
– Od wielu lat pracujemy z wieloma różnymi koronawirusami, a obecnie również z tym. Prawidłową nazwą tego koronawirusa jest SARS-CoV-2. Próbujemy zbadać, czy leki, które stworzyliśmy wcześniej sami lub we współpracy z innymi grupami naukowców, są skuteczne, czy możemy rozważać wykorzystanie ich w leczeniu. Próbujemy również zrozumieć biologię tego zakażenia, zrozumieć, co się dzieje w momencie, gdy dochodzi do zakażenia na poziomie komórki i tkanki płucnej oraz jak to zakażenie przebiega i dlaczego choroba wywoływana przez tego wirusa ma tak ciężki przebieg.
(…)
Maseczki chirurgiczne zniknęły z aptek, teraz pojawiły się znowu, ale ich cena skoczyła. Od momentu wystąpienia koronawirusa słuchamy tłumaczeń, że one nas nie chronią. Dlaczego?
– Ten koronawirus przenosi się drogą kropelkową, ale to nie znaczy, że jak ktoś kichnie w chusteczkę lub w zgięte ramię, to wirus będzie krążył w powietrzu w całym pomieszczeniu, w którym się znajdziemy. Szacuje się, że jeżeli stoimy dwa – trzy metry od osoby chorej, nasze szanse na zarażenie są bardzo małe i maleją z każdym metrem. Dzieje się tak, ponieważ wirus przenosi się w stosunkowo dużych kroplach, które szybko osiadają na otaczających nas powierzchniach. W związku z tym ryzyko ekspozycji na zarażenie się wirusem drogą kropelkową jest stosunkowo niewielkie. I tutaj pojawia się argument, że jest niewielkie, ale jednak istnieje, więc zasadne jest korzystanie z maseczki. Problem polega na tym, że maska chirurgiczna nas nie ochroni, bo jest przepuszczalna dla cząstek wirusa, które mają średnicę ok. 100 nanometrów.
Jak przenosi się wirus z maseczki do dróg oddechowych?
– Chociaż wirus „podróżuje” w stosunkowo większych kroplach, to w momencie kiedy oddychamy i maska staje się wilgotna, wirusy swobodnie przepływają przez tkaninę maski i docierają dokładnie tam, gdzie „chcą” się znaleźć – do naszego nosa, do ust. Maseczki powinniśmy jednak nosić, kiedy jesteśmy chorzy, bo w momencie np. kichnięcia skażamy okolice, co stanowi zagrożenie dla osób postronnych. Maseczka nie jest szczelną osłoną, ale zatrzyma skażone krople blisko nas. Chociaż moja wiara w maseczki jest niewielka, to częste mycia rąk może rzeczywiście pomóc nam i innym, bo dotknięcie przedmiotów, na których osiadły krople śliny zawierające wirusa, a następnie dotknięcie twarzy przed umyciem rąk to najprostsza droga do zakażenia. Myjmy ręce.
(…)
Tymczasem zmagamy się z prostymi problemami i pytaniami. Jak często przecierać ławki w szkole, po każdej lekcji czy po całym dniu zajęć?
– Zależy od tego, co zaleci GIS. Jeżeli pojawi się ryzyko epidemiczne w danym regionie, to po każdej lekcji należałoby takie ławki przetrzeć.
Jakimi środkami? Trzeba kupić coś specjalnego?
– Oczywiście lepiej mieć profesjonalny płyn do dezynfekcji, ale zwyczajne detergenty też są skuteczne. Drugim łatwo dostępnym czynnikiem, który skutecznie niszczy wirusa, jest temperatura. Przykładowo pranie w temperaturze ponad 60 st. C powinno załatwić sprawę.
Dziękuję za rozmowę.
***
To jest fragment wywiadu, który ukaże się w Głosie Nauczycielskim nr 11 z 11 marca br. Czytajcie już jutro w wydaniu drukowanym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)
Fot. Elżbieta Wątor