Wojciech Orliński, pisarz i publicysta „Gazety Wyborczej” odszedł z redakcji i znalazł sobie nowy sposób na życie. Autor biografii Stanisława Lema poszedł do pracy w szkole
Orliński (rocznik 1969) pracował w „GW” od 1997 r. Przez 24 lata pracy dziennikarskiej w jednym z największych dzienników w Polsce stał się popularnym publicystą i autorem. Orliński pisał m.in. o historii internetu, nowych mediach, wpływie nowych technologii na nasze życie, a także o wydawanych w Polsce książkach.
Publicysta był ponadto szefem związku zawodowego w Agorze – wydawcy „Gazety Wyborczej”. Z tego powodu w ostatnich miesiącach popadł w ostry konflikt z zarządem firmy, która nawet groziła mu dyscyplinarnym zwolnieniem.
Ostatecznie sam postanowił odejść z korporacji. „Formalnie jeszcze tu pracuję, bo haerowe młyny mielą w swoim tempie. Zaczynam właśnie urlop, z którego już nie wrócę. Stosowne papiery są już w dziale Zasobów Ludzkich, a co podpisane, tego nie da się odpodpisać” – podkreślił Orliński na swoim blogu „Ekskursje w dyskursie”. „Na moją decyzję jakiś wpływ oczywiście miała tamta nieudana próba zwolnienia mnie, ale to był tylko katalizator” – dodał.
Orliński odszedł z Agory, bo – jak twierdzi – nie chce już pracować w korporacji. „Przez ostatnie 5 lat tyle razy już mi coś kasowano, że straciłem rachubę. Najdalej za trzecim razem człowiek się przyzwyczaja (zwłaszcza jeśli jest w takiej sytuacji, jak ja: że i tak się permanentnie nie wyrabia z robotą)” – wyznał.
Zmiana w życiu zawodowym jest radykalna, bo publicysta nie zamierza już pracować w mediach.
„Przez ostatnie 10 lat byłem etatowym dziennikarzem, angażującym się w różne projekty edukacyjne. Teraz będę etatowym nauczycielem, okazjonalnie pisującym do mediów” – ogłosił.
Inspiracją dla Orlińskiego był Jerzy Sosnowski, były wieloletni dziennikarz radiowej „Trójki” i szef związku zawodowego w tej stacji. W 2016 r. Sosnowski został zwolniony z pracy pomimo tego, że znajdował się pod związkową ochroną. „Wygrał w sądzie – związkowiec nie może przegrać takiego procesu, chyba że przegapi termin – ale nie wrócił na antenę. Został nauczycielem” – przypomniał Orliński.
„Zazdrościłem mu, że też bym tak chciał, ale przecież nie mogę, bo za długa przerwa, bo to, bo tamto. A potem się okazało (przepraszam, pojadę coachingowym banałem), że te ograniczenia były tylko w mojej głowie” – dodał.
Wojciech Orliński ma nadzieję, że poradzi sobie w nowym środowisku. „Stosowne uprawnienia mam od 30 lat. Gdy zacząłem sobie układać pierwsze konspekty lekcji odkryłem z ulgą, że nie wszystko zapomniałem. Jeden z nich przerobiłem zresztą na artykuł” – przypomniał.
Orliński z wykształcenia jest chemikiem, ukończył Uniwersytet Warszawski. To znawca twórczości Stanisława Lema, o którym napisał dwie książki – „Co to są sepulki? Wszystko o Lemie” i „Lem. Życie nie z tej ziemi”. Dwa lata temu wydał książkę „Człowiek, który wynalazł internet. Biografię Paula Barana” – pochodzącego z Polski naukowca, który jako pierwszy na świecie opracował strukturę globalnej sieci informatycznej.
Orliński nie ukrywa swojej fascynacji podróżami i USA. Wydał kilka książek podróżniczych, jak „Ameryka nie istnieje” i „Route 66 nie istnieje”, jak również przewodniki po m.in. Wiedniu, Sztokholmie i Chorwacji. W książce „Sztokholm Stiega Larssona” oprowadzał czytelników po szwedzkiej stolicy śladem tego popularnego autora kryminałów.
Ma też na koncie powieść – „Polska nie istnieje”.
Były już publicysta „GW” nie zamierza jednak zrezygnować z pisania. Nadal ma pozostać felietonistą „Dużego Formatu”. Nadal też będzie pisał bloga. Teraz już jako nauczyciel przymierza się do stworzenia podkastu.
„Na razie nie mam jednak konkretnych planów. Trafiłem w sam środek covidowego zamieszania w edukacji. Nie wiem, jak będzie wyglądał mój plan lekcji za miesiąc. A teraz do tego wszystko muszę dostosowywać…”
Powodzenia!
(PS, GN)