Polska wydaje na oświatę kilka razy mniej pieniędzy niż inne kraje europejskie. Musimy o tym zacząć rozmawiać – tak uważają samorządowcy oraz ZNP
Kierownictwo ZNP spotkało się dziś z przedstawicielami samorządów. – Wymieniliśmy uwagi na temat protestu nauczycieli. Poruszyliśmy także sprawy, które muszą być rozwiązane. Zdaniem ZNP, nie da się przerzucić kosztów wdrażania regulacji płacowych nauczycieli, nawet w tej bardzo okrojonej, przedstawionej przez rząd, wersji, której nie akceptujemy, na samorządy. Nie akceptujemy sytuacji, w której jesteśmy odsyłani w sprawie wynagrodzeń nauczycieli i pracowników administracji i obsługi szkół do samorządów – podkreślił prezes ZNP Sławomir Broniarz. – Domagamy się zwiększenia nakładów na edukację. To stały, niezmienny postulat ZNP od wielu lat. Rośnie luka między subwencją oświatową a wydatkami samorządów na oświatę – dodał.
Związek zwrócił się też do wicepremier Beaty Szydło, która jest szefem zespołu negocjacyjnego, aby szukając sposobu rozwiązania konfliktu ze środowiskiem nauczycielskim uwzględniła konieczność zwiększenia subwencji oświatowej oraz poprawy sytuacji finansowej samorządów. – Nie można formułować wobec nauczycieli komunikatu, że „jak chcecie podwyżek, to idźcie po pieniądze do samorządu”. To strona rządowa decyduje o 94 proc. naszego wynagrodzenia – zauważył prezes Związku. – Nie da się tego kraju rozwijać zmniejszając nakłady na edukację, przerzucając odpowiedzialność za tę najważniejszą dziedzinę życia społecznego na samorządy – dodał.
– W całości ponosimy koszty utrzymania oświaty. Otrzymujemy na to środki z różnych źródeł. Gros środków otrzymywanych z zewnątrz to jest subwencja oświatowa. W ciągu ostatnich 3 lat subwencja wzrosła o 3 mld zł. Wydatki bieżące zaś wzrosły o 9 mld zł – policzył Andrzej Porawski ze Związku Miast Polskich, sekretarz Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. – Stało się tak z powodu wzrostu wynagrodzeń i reformy, przy czym bardziej z powodu reformy. Nie oszczędzamy na nauczycielach, o czym świadczą nasze wydatki na oświatę. Ciążą na nas jednak szersze zadania niż tylko płace nauczycieli. W coraz większym stopniu musimy na to przeznaczać środki własne, które normalnie przeznaczaliśmy na inne zadania – dodał.
Według samorządów, gminy i powiaty w całej Polsce otrzymują z MEN zbyt małe pieniądze na zlecane im zadania oświatowe, których to zadań zresztą ciągle przybywa. – Uważamy, że nauczyciele muszą więcej zarabiać. Nie oszczędzamy na nauczycielach, nie chcemy na nich oszczędzać, ale konieczna jest polityczna decyzja na szczeblu centralnym o wzroście nakładów na edukację. Na całą edukację – zarówno na płace jak i na podwyższenie jakości pracy szkół, bo chodzi tu również o warunki pracy nauczycieli i warunki nauczania dzieci – ocenił Andrzej Porawski.
– Według OECD w Polsce wydaje się na edukację w przeliczeniu na mieszkańca 584 euro. Średnia europejska wynosi zaś 1400 euro. Są kraje europejskie wydające na edukację w przeliczeniu na mieszkańca 7-8 razy więcej niż Polska. Dlatego mówimy wyraźnie, że podstawą dobrego kształcenia i funkcjonowania oświaty, a w kontekście długoterminowym – rozwoju Polski, jest zwiększenie nakładów na edukację – podkreślił Marek Wojcik ze Związku Miast Polskich.
Zarówno ZNP jak i ZMP są przekonane, że rozmowa o zwiększenia nakładów na edukację nie może się obyć bez rozmowy o wynagrodzeniach pracowników administracji i obsługi szkół, których jest aż 233 tys. osób. Szczególnie, że w budżecie państwa na 2019 r. brakuje pieniędzy nawet na podwyżki, które w tym roku oferuje rząd nauczycielom. – Pytaliśmy, w którym miejscu w budżecie są pieniądze na podwyżkę od września 2019 r. Wskazywaliśmy, że kwota 680 mln zł, o której mówi się w MEN-ie, jest zaniżona. Samorządy otrzymały na podwyżkę w ubiegłym roku o 600 mln zł mniej niż powinny – wyjaśnił Marek Wójcik.
Samorządy, podobnie jak ZNP, od dawna apelują o spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim, by porozmawiać na ten temat. Apele te jednak nie przynoszą żadnego skutku. Związek Miast Polskich ma nadzieję, że do takiego spotkania dojdzie 11 kwietnia br.
ZNP jest zadowolony, że prawie 80 proc. szkół opowiedziało się w referendach za strajkiem od 8 kwietnia br. – Nie pomogły nawet działania ze strony dyrektorów zmierzające do zniechęcenia nauczycieli do udziału w strajku. Także działania kuratorów oświaty nie osłabiły woli walki – przypomniał Sławomir Broniarz.
– Od grudnia ub.r. na stole leży ten sam postulat ZNP dotyczący wzrostu o 1000 zł wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli ujętych w 12 grupach stanowisk. Podwyższenie kwoty bazowej jest jednym ze sposobów na to, by nie przerzucać ciężarów sfinansowania tego przedsięwzięcia na samorządy – wyjaśnił Sławomir Broniarz. – Kwota bazowa porządkuje też sposób wyliczania środków na edukację – dodał.
ZNP ma nadzieję, że uda się porozumieć z rządem na temat podwyżek. – Jeżeli rząd potraktuje całą sprawę bardziej serio, niż zaprezentował to przed kilkoma dniami, jeżeli w sposób wiarygodny odniesie się do poziomu zaangażowania w akcję strajkową, jeżeli przestanie manipulować tymi danymi, a spojrzy prawdzie w oczy – zastrzegł prezes ZNP. – Rząd będzie musiał w sposób odpowiedzialny i realny odnieść się do naszych postulatów. Przebieg negocjacji 1 kwietnia pokaże, w którym momencie się znajdujemy. A jaki jest „plan B” rządu w związku z egzaminami? To pytanie do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Jestem przekonany, że wykonanie „planu B” przez naruszenie prawa pracy, różnego rodzaju manewry z zatrudnianiem emerytów, „wypożyczaniem” nauczycieli to jedynie rozpaczliwa próba ratowania sytuacji – dodał.
(PS, GN)