Życie po pandemii. Prof. Marcin Król: Znany nam świat odejdzie w niepamięć. Potrzebni będą ludzie wiedzy

Nastanie zupełnie nowy świat, inny świat – świat okropnej nierówności i nic na to nie poradzimy. To będzie zmiana niesamowita i brutalna zarazem, może nawet najbrutalniejsza, jaka wydarzyła się w dziejach.

Wierzę w naszych nauczycieli

Z prof. Marcinem Królem, historykiem idei, filozofem, byłym uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Ósmoklasiści i maturzyści niemal do ostatniej chwili czekali na decyzje w sprawie przełożenia egzaminów. Wielu uczniów mówiło, że czuli się zakładnikami polityków. A jakie Pan ma wrażenia?

– Moim zdaniem władze same doprowadziły do swego rodzaju anarchii, którą próbują ciągle poskramiać z pomocą obostrzeń i policji. Wszędzie źle się dzieje. Brakuje jasnego przekazu, działań według określonych przepisów prawa. W tym kontekście sytuacja uczniów, którzy przez wiele tygodni czekali na decyzję w sprawie egzaminów, nie różni się wcale od sytuacji całego społeczeństwa. Chaos mamy ogromny. Wszystko razem jest nie do wytrzymania.

Mogło być lepiej w tych nadzwyczajnych czasach?

– Jasne, że tak i nie mam co do tego wątpliwości. Sytuację mamy beznadziejną. Uczniowie mają rację. Tak jak reszta społeczeństwa stali się zakładnikami zamieszania wokół wyborów. I nie chodzi tu wcale o to, że czegoś tam się zdalnie nie nauczą, bo to się nadrobi, chodzi o to, że dorastają w czasach, które uczą ich chaosu i bezprawia. Przez te paniczne obawy przed wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej mamy bałagan. A co do uczniów, to przypuszczam, że rodzice skierują tysiące pozwów przeciwko rządowi. Nie tylko w sprawie egzaminów, ale także w sprawie koszmarnej organizacji zdalnego nauczania. Wiele rzeczy – wyjąwszy wyjątki – jest niedopracowanych. Popatrzmy na prywatne szkoły. Zanim się to zaczęło, wszystkim uczniom zainstalowano w komputerach specjalne oprogramowanie. I tam to działa.

Od ponad roku powtarza Pan, że czeka nas koniec starego świata i nic dobrego z tego nie wyjdzie. A tu proszę, pandemia, śmierć wielu ludzi na całym globie i wielki niepokój o nasz dalszy los. Obecnie te słowa brzmią jak przepowiednia. I co Pan teraz na to powie? Jakie myśli Pana nachodzą?

– Ja bym nie powiedział, że nachodzą mnie myśli, bo ja jestem zawodowym historykiem myśli politycznej, więc na tej podstawie wiem bardzo dużo, jak było, a nie jak będzie. Mogę tylko przewidywać pewne mechanizmy. Na podstawie tych mechanizmów można wnioskować z pewnym prawdopodobieństwem, oczywiście ograniczonym, że wiele się zmieni na gorsze, ale tu nie chodzi wyłącznie o dewastację gospodarki.

Bezrobocie, kryzys, bankructwa, zamrożona gospodarka, brak pewności, czy pojawi się pensja – od pewnego czasu słyszymy, że jest bardzo źle, a będzie jeszcze gorzej. Co ten koronawirus narobił?

– No właśnie, ale mnie chodzi raczej o zjawiska, nazwijmy to, psychospołeczne, czyli np. jak długo ludzie są w stanie wytrzymać tę kwarantannę, jak długo wysiedzą w domach. W wielu krajach, w tym w Wielkiej Brytanii, mówi się o pół roku takich rygorów. Kto to wytrzyma? I do którego momentu? – to są naprawdę ważne pytania. Trzeba się zacząć zastanawiać, co z tego wyniknie. Otóż, w moim głębokim przekonaniu, prędzej czy później i to jeszcze przed zakończeniem tego okresu pandemii albo tuż po nim, zaczną się niebezpieczne czasy, dojdzie do buntów społecznych.

Otóż, w moim głębokim przekonaniu, prędzej czy później i to jeszcze przed zakończeniem tego okresu pandemii albo tuż po nim, zaczną się niebezpieczne czasy, dojdzie do buntów społecznych.

(…)

Jesteśmy w stanie wrócić do dawnego porządku, tego sprzed koronawirusa?

– Nie. I co gorsza, ludzie znajdą się nagle w sytuacji bezrobocia trwałego. Kto wie, ile miesięcy upłynie, zanim ponownie otworzą zakłady pracy, hotele itp. Czy to w ogóle się uda. Można się też spodziewać, że ujawni się problem nadmiaru zatrudnienia w wielu zawodach.

Wśród nauczycieli też?

– O nauczycielach akurat nie myślałem, ale o tym za chwilę. Na rynku jest po prostu bardzo wiele zawodów, nazwijmy to w uproszczeniu, mało wymagających, takich bez kwalifikacji. I tu przechodzimy do ludzi wiedzy. Według prognostyków z różnych krajów świat na pewno podzieli się na tym tle – na tle wiedzy. Człowiek pozbawiony konkretnego fachu zostanie wyautowany, nie będzie potrzebny. Minimalizowanie zatrudnienia wpłynie na długotrwałość bezrobocia. Praca lub jej brak spowodują, że społeczeństwo się podzieli, i to pierwszy raz w historii według kryterium wiedzy i umiejętności. No, blacharz czy hydraulik przetrwają, choć nie są to co prawda zawody oparte na wiedzy, ale na pewno na konkretnej umiejętności.

Ludzie wiedzy to ci, którzy będą ich uczyć fachu? Zostaną docenieni?

– Nie od razu. Przewidywania są takie, że odejdzie populizm i doceni się ekspertów. Na początku, po pandemii, potrzebni będą tylko ci, którzy już są gotowi do podjęcia konkretnych działań, którzy już zdobyli wykształcenie i mają fach w ręku. Dopiero stopniowe wytworzenie pewnej aury społecznej, nazwijmy to w cudzysłowie „oświeceniem”, będzie sprzyjało docenieniu rzeczywistej wiedzy, jaką mogą dać nauczyciele. Ale to nie będzie tak, że zaraz po pandemii będą noszeni na rękach.

Dopiero stopniowe wytworzenie pewnej aury społecznej, nazwijmy to w cudzysłowie „oświeceniem”, będzie sprzyjało docenieniu rzeczywistej wiedzy, jaką mogą dać nauczyciele. Ale to nie będzie tak, że zaraz po pandemii będą noszeni na rękach.

Na razie słychać o cięciach w oświacie, przymiarkach do zwolnień…

– Na lepsze czasy nauczyciele muszą jeszcze zaczekać trzy – cztery lata. To będzie proces. W tym czasie nastąpi też docenianie wkładu w wiedzę. Czyli pójdziemy w kierunku, bo będziemy musieli, który obecnie uprawiają w pełni w Europie tylko dwa kraje – tzn. Finlandia i Estonia. Efekty już są i nawet koronawirus nie zaszkodził wprowadzonym tam rozwiązaniom. W Estonii, zdaniem „New York Times’a”, zdalne nauczanie funkcjonuje genialnie.

W Polsce nie ma systemowych rozwiązań. Zdalne nauczanie oparte jest na prywatnym sprzęcie i internecie nauczycieli i uczniów.

– Trzeba jeszcze sporo zrobić. Nie da się uczyć, korzystając tylko ze skrzynki pocztowej. Wykład przez Skype’a też nie jest rozwiązaniem. Wprowadzenie takich rozwiązań jak w Estonii jest drogie, a programy skomplikowane.

Zgoda, ale nauczyciele tłumaczą, że daliby radę szybko się tego wszystkiego nauczyć, gdyby było ich stać na odpowiedni sprzęt i oprogramowanie.

– Ja to wiem i wierzę w naszych nauczycieli, że szybko się tego nauczą, tylko mnie chodzi raczej o to, że społeczeństwo musi zrozumieć, że dążenie do wiedzy jest koniecznością. To zajmie kilka lat. Nie za długo, jeśli popatrzymy na to w dłuższej perspektywie. To będzie zmiana niesamowita i brutalna zarazem, może nawet najbrutalniejsza, jaka wydarzyła się w dziejach. Mówię o rzeczach, które nie są przecież niczym nowym. 30 lat temu noblista Peter Drucker, ekonomista i administratywista amerykański, sformułował taki bardzo znany już dzisiaj i potocznie używany podział – na ludzi biedy i usług oraz na ludzi wiedzy. Ten podział będzie rządził światem. To się stanie.

30 lat temu noblista Peter Drucker, ekonomista i administratywista amerykański, sformułował taki bardzo znany już dzisiaj i potocznie używany podział – na ludzi biedy i usług oraz na ludzi wiedzy. Ten podział będzie rządził światem. To się stanie.

Z powodu koronawirusa.

– Z powodu powrotu, a raczej pierwszych prób powrotu do normalności po koronawirusie w gospodarce. Nie chcę teraz ryzykować i stawiać prognoz, jak ten podział będzie wyglądał, tzn. pół na pół – ludzie wiedzy i usług, czy 60 do 40 proc. Niestety, w tej gorszej grupie znajdą się, nie ze swojej winy, częściowo ludzie z biednych okolic, ze słabszych ośrodków wiedzy, słabszych szkół, ale też mniej zdolni, mniej prężni, pozbawieni inicjatywy, mniej przystosowani do systemu. Ten podział będzie w pewnym sensie nie do przezwyciężenia. Jak już raz ktoś będzie skazany na bycie kelnerem…

Zostanie nim na całe życie?

– Może co najwyżej zostać jeszcze starszym kelnerem.

To po co się uczyć? – powie młody człowiek. To tragiczna prognoza.

– Tragiczna, ale też będzie to zupełnie nowy świat, inny świat – świat okropnej nierówności i nic na to nie poradzimy.

(…)

Dziękuję za rozmowę.

***

To jest fragment wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 14-15 z 15-22 kwietnia br. Cały wywiad – w wydaniu drukowanym oraz w wydaniu elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Fot. Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW