Jeżeli rzeczywiście z analiz rządowego komitetu monitorującego pandemię wynika, że może ona tyle potrwać, to rzeczą niezbędną jest podjęcie działań, które będą minimalizowały straty jakie z tego tytułu będzie ponosić edukacja. Edukacja nie jest bowiem jakimś enigmatycznym tworem, to są konkretni, żywi uczniowie, którzy nie mogą paść ofiarą tego, że dorosłym, osobom odpowiedzialnym za edukację, zabrakło wiedzy, wyobraźni, wrażliwości, zdolności przewidywania. Moim zdaniem jest czas i pora żeby dokonać pilnej inwentaryzacji tego co wiąże się z zapewnieniem optymalnych w obecnych warunkach możliwości realizacji obowiązku szkolnego przez dzieci.
Ze Sławomirem Broniarzem, prezesem ZNP, rozmawia Jarosław Karpiński
„Modlę się o szybki powrót uczniów do szkół, ale przy pesymistycznym wariancie nauka zdalna może potrwać nawet do stycznia lub dłużej” – powiedział „Dziennikowi Gazecie Prawnej” minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Czy ministrowi została już tylko modlitwa, czy jednak mógłby realnie wspomóc nauczycieli w pracy w warunkach pandemii?
– Modlitwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale wydaje się, że od urzędnika państwowego w randze ministra mamy prawo oczekiwać czegoś znacznie więcej. Myślę o konkretnym działaniu i odpowiedzialności za powierzoną funkcję. Moim zdaniem minister edukacji, przynajmniej na razie, zamiast walczyć o nauczycieli zaczyna walczyć z nauczycielami. A to jest naprawdę zła rekomendacja.
Wszyscy spodziewali się drugiej fali pandemii koronawirusa jesienią. Tymczasem MEN niewiele zrobiło aby przygotować na to szkoły. Teraz, rzutem na taśmę, rząd daje nauczycielom 500 zł na sprzęt do zdalnego nauczania, choć za tą kwotę niewiele można kupić. Co powinien zrobić minister i jego resort by faktycznie wspomóc nauczycieli?
– Ani premier Morawiecki, ani minister Piontkowski najwidoczniej nie spodziewali się drugiej fali koronawirusa i bo taka też była ich retoryka. Ale moim zdaniem jeżeli rzeczywiście z analiz rządowego komitetu monitorującego pandemię wynika, że może ona tyle potrwać, to rzeczą niezbędną jest podjęcie działań, które będą minimalizowały straty jakie z tego tytułu będzie ponosić edukacja.
Edukacja nie jest bowiem jakimś enigmatycznym tworem, to są konkretni, żywi uczniowie, którzy nie mogą paść ofiarą tego, że dorosłym, osobom odpowiedzialnym za edukację, zabrakło wiedzy, wyobraźni, wrażliwości, zdolności przewidywania. Moim zdaniem jest czas i pora żeby dokonać pilnej inwentaryzacji tego co wiąże się z zapewnieniem optymalnych w obecnych warunkach możliwości realizacji obowiązku szkolnego przez dzieci.
Powinniśmy zinwentaryzować stan posiadania sprzętu komputerowego przez uczniów, zapytać ich co mają a czego im brakuje w sensie technicznym? Pilnie należałoby też zinwentaryzować potrzeby dotyczące wymogu podstawowego, czyli szerokopasmowego internetu. Pamiętam bowiem jak w jednym z wywiadów ówczesny minister cyfryzacji Marek Zagórski przyznał, ze 2 tys. miejscowości w ogóle nie ma dostępu do internetu. To są zadania, które nie mogą zostać zrzucone na samorządy, tylko muszą być realizowane przez rząd. Należy pilnie zająć się tym, ilu mamy nauczycieli, ilu ich brakuje i jak możemy temu zaradzić.
Mam tutaj na uwadze także potrzebę szybkiej nowelizacji ustawy o nauczycielskich świadczeniach kompensacyjnych i umożliwienie powrotu do zawodu nauczycielom będącym na świadczeniach kompensacyjnych, by mogli uzupełnić brakujące godziny w szkolnych grafikach. Bo dzisiaj brakuje nam kilkudziesięciu tysięcy nauczycieli, nie ma kto nauczać w formie zdalnej i hybrydowej. Druga kwestia to zinwentaryzowanie tego czego brakuje samym nauczycielom do pracy. A bez wątpienia braki te dotyczą m.in. sprzętu i jednolitej platformy cyfrowej.
Minister konfrontuje się ze środowiskiem, ale coraz częściej atakuje też Związek i Pana osobiście. „ZNP zrzeszający ludzi odpowiedzialnych za wychowanie dzieci i młodzieży w Polsce bez mrugnięcia okiem toleruje komunikatami swych przywódców potężny hejt, wulgarność, obsceniczne zachowania, agresję wobec kościołów i wandalizm w stosunku do pomników, np. Powstania Warszawskiego. I to jest skandal” – grzmi w przywołanym już wywiadzie. Jak Pan to tłumaczy?
– To jest kliniczny przykład braku odpowiedzialności za słowo. Wystąpiliśmy do pana ministra w trybie dostępu do informacji publicznej z pytaniem jakie działania podejmował resort wobec nauczycieli po zapowiedziach o wyciąganiu konsekwencji. Pracujemy bowiem nad wnioskiem przeciwko panu ministrowi w trybie art. 212 kodeksu karnego. Chodzi o zniesławienie i naruszenie dobrego imienia naszej organizacji. Pan Czarnek próbuje wbić klin w środowisko ZNP, dzieląc je na dobrych związkowców i złe kierownictwo, a jednocześnie wysuwa poważne zarzuty nie pokazując dowodów.
Formalnie, zgodnie ze statutem to ja reprezentuję ZNP, więc niech pan minister powie kiedy i w jakich okolicznościach zachęcałem do podejmowania działań, o których mówi w wywiadzie dla „DGP”. Albo do których zachęcał ktokolwiek z kierownictwa ZNP. Od ministra edukacji bez względu na emocje jakie nim targają, powinniśmy oczekiwać więcej. Nie tędy droga. Jeżeli Pan minister uważa, że takie postępowanie ma budować autorytet nauczyciela, o czym wspomina w wywiadach, to jest na najgorszej drodze. Jeżeli dziecko przeczyta wywiad z nim to co ono sobie pomyśli o nauczycielach, jaki minister daje przykład pedagogiczny? Jestem przekonamy, że pan minister po prostu nie panuje nad słownictwem, nad językiem i nad swoimi emocjami.
Dziękuję za rozmowę.