Dyrektor Piotr Adamczyk: Szczepienie drugą dawką wypadnie w środku matur. Mogą się posypać komisje

Niech matura odbędzie się w terminie podstawowym, ale jako dyrektor liceum chciałbym wiedzieć, jakie będą procedury. Bo nie mam pojęcia, jak będziemy postępować z uczniami, którzy w dniu matury będą na kwarantannie. Wolałbym już wiedzieć, o jakich rozwiązaniach się myśli.

Z Piotrem Adamczykiem, nauczycielem historii oraz dyrektorem Liceum Ogólnokształcącego z Oddziałami Integracyjnymi im. Mieszka I w Świnoujściu, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Za miesiąc matura, a tu jak komunikuje rząd – „najgorsze przed nami”. Jakie są nastroje wśród maturzystów?

– Uczniów, których spotykam, najbardziej interesuje, czy termin matur jest aktualny, czy należy się spodziewać zmian. Z takim samym natężeniem pytają o to zarówno uczniowie, jak i nauczyciele, bo jednak sytuacja epidemiczna jest bardzo ciężka. Niestety, temat matur jest pomijany w ogólnych przekazach.

Ma Pan wrażenie, że rząd zwleka z ogłoszeniem nowych decyzji w tej sprawie czy też ich po prostu nie ma i nie będzie?

– Nikt jeszcze chyba nie dojrzał do tego, by jakiekolwiek decyzje podjąć. Trzeba zacząć o tym rozmawiać, nie można podejmować decyzji na zasadzie dobrze nam już znanego cyklu dwutygodniowego. Niech maturzyści dowiedzą się, o jakich scenariuszach się myśli, co się planuje.

A Pan jak to widzi? Przekładać matury czy nie?

– Niech matura odbędzie się w terminie podstawowym, ale jako dyrektor liceum chciałbym wiedzieć, jakie będą procedury. Bo nie mam pojęcia, jak będziemy postępować z uczniami, którzy w dniu matury będą na kwarantannie. Wolałbym już wiedzieć, o jakich rozwiązaniach się myśli. Chciałbym uniknąć sytuacji, kiedy decyzje zostaną ogłoszone np. w drugiej połowie kwietnia. Lepiej wcześniej się dowiedzieć, że mam zorganizować maturę zdalną, przygotować kamery i komisję online.

Może zakażony maturzysta po prostu zostanie odsunięty od matury?

– Nie będziemy w stanie zweryfikować, czy dany maturzysta, który przyszedł na egzamin maturalny jest akurat na kwarantannie albo jest zakażony lub choruje i próbuje to ukryć, żeby nie czekać na kolejny termin egzaminu dojrzałości.

Mimo ciężkiej sytuacji epidemicznej część społeczeństwa nadal lekceważy obostrzenia, nie chce się solidaryzować z tymi, którzy przestrzegają zasad, żeby chronić innych. Obawia się Pan podobnych zachowań wśród uczniów?

– Wyobrażam sobie, niestety, takie sytuacje. Uczeń nie będzie chciał siedzieć w domu, kiedy jego koledzy będą pisali maturę. My jego stanu zdrowia nie będziemy w stanie sprawdzić w szkole. Musimy zatem zakładać, że na maturze pojawi się ktoś z wynikiem pozytywnym.

Co wtedy? Takich maturzystów może być wielu.

– Problem jest, jak widać, ogólnopolski. Musimy już zacząć o nim myśleć, nie można zwlekać z tymi decyzjami. Nie można czekać na ostatnią chwilę. Apeluję o to do Ministerstwa Edukacji i Nauki.

Może należałoby zobowiązać maturzystów do wykonania testów, np. na dwa dni przed egzaminem?

– Tak, ale w tej sytuacji mówimy o rozwiązaniu systemowym, konieczne będą pieniądze i regulacje. Decyzja musi zapaść odgórnie. Tyle że ja nie mogę na to czekać. Już się przygotowuję do terminu majowego. Reżim sanitarny będzie taki jak w ubiegłym roku, z tym że zamiast egzaminu na sali gimnastycznej, podzieliliśmy maturzystów na mniejsze grupy i umieścimy ich w wielu salach. Taki jest plan, mimo że już w tej chwili obawiam się deficytu nauczycieli w komisjach.

Jak duży może być ten deficyt?

– Dotychczas współpracowaliśmy z Zespołem Szkół Morskich w Świnoujściu, ale okazało się, że im już teraz brakuje nauczycieli. Dlatego musiałem sięgnąć po rezerwy do szkół podstawowych. Na razie chętni są. Ale w sytuacji kolejnych obostrzeń i konieczności rozrzedzania uczniów na więcej grup pojawi się problem.

Ile sal na ilu maturzystów jest w planach?

– Łącznie mam 100 maturzystów. Na języku angielskim podzieliłem ich na 10 sal po 10 osób. To nie wszystko, dla każdej sali muszę zapewnić sprzęt do odtwarzania materiałów oraz komisję. Musimy też pamiętać o zasadach sanitarnych, myśleć o nauczycielach ozdrowieńcach, którzy przyjęcie pierwszej dawki mają odłożone w czasie. Sam należę do takiej grupy. Maskę nosiłem, pilnowałem wszystkich zasad, a i tak mnie dopadło. Jeszcze dokładnie nie wiem, kiedy będę miał pierwsze szczepienie. Podawane informacje są różne.

W każdej szkole jest kilku takich nauczycieli i to oni w szczególności zastanawiają się, czy będą mogli wziąć udział w maturach.

– Obawiam się, że nauczyciele po koronawirusie mogą wypaść z systemu szczepień.

Jak to? Z jakiego powodu?

– Powiem na swoim przykładzie. Koronawirusa miałem w lutym. Jeśli pierwszej dawki szczepionki mogę się spodziewać we wrześniu lub październiku, to za parę miesięcy już nikt może o nas nie pamiętać. Emeryci, którzy nie zgłosili się na czas do programu szczepień, też wypadli z systemu.

A jak ze szczepieniem pozostałych nauczycieli w Pana szkole?

– Co do pozostałych, to szczepimy ich w dwóch grupach. Na razie mam zaszczepionych nauczycieli pierwszą dawką. Druga grupa przeszła szczepienie kilka dni temu.

Dostaną drugą dawkę przed maturami?

– I tu jest problem, szczepienie drugą dawką wypadnie w środku matur. Tego się boimy, bo jeśli pojawią się niepożądane odczyny poszczepienne, mogą się nam posypać komisje maturalne. I co wtedy? Nauczyciel z gorączką nie przyjdzie. Nie będzie mógł. Te komisje posypią się nie tylko w macierzystej szkole, ale też w pozostałych. Mogą wypaść także nauczyciele zewnętrzni.

(…)

Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w GN nr 13 z 31 marca 2021 r. Całość – w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne

Nr 13/31 marca 2021