W styczniu 2020 r. nauczyciele nie powinni się spodziewać podwyżki. Rząd być może znajdzie dla nich jakieś pieniądze później – tak wynika z dzisiejszego spotkania Zespołu ds. Statusu Zawodowego Pracowników Oświaty z udziałem ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego
W skład powołanego jesienią 2016 r. przez byłą minister edukacji Annę Zalewską zespołu wchodzą przedstawiciele nauczycielskich związków zawodowych, samorządów oraz urzędnicy MEN. Minister Piontkowski zdecydował się zwołać zespół po wielomiesięcznej przerwie. To pierwsza tego typu inicjatywa z jego strony.
Posiedzenie zespołu trwało ponad 3,5 godziny. Mimo długiej dyskusji ministerstwo edukacji unikało konkretnych informacji dotyczących najważniejszej dla całego środowiska sprawy, czyli podwyżek wynagrodzeń. Minister Piontkowski powtórzył to, co już wielokrotnie mówił przy różnych okazjach, że w jego opinii tegoroczne podwyżki (5 proc. od stycznia i 9,6 proc. od września) są wyjątkowo atrakcyjne dla nauczycieli.
– Tak naprawdę nie wiem, po co się spotkaliśmy – podsumował dzisiejsze rozmowy Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZG ZNP. Minister Piontkowski poruszył bowiem temat nowego systemu wynagradzania nauczycieli. – Trudno o czymś takim rozmawiać na zaledwie dwa miesiące przed wyborami – stwierdził wiceprezes ZG ZNP. – Zaproponowałem, byśmy porozmawiali o zabezpieczeniu pieniędzy na podwyżki, które mają wejść w życie 1 września br., o dodatkach za wychowawstwo dla nauczycielek przedszkoli oraz o budżecie na oświatę i podwyżki w roku 2020 – dodał.
Minister edukacji złożył jedną deklarację – nauczyciele nie mają co liczyć na podwyżkę w styczniu 2020 r. Według szefa MEN, rząd ma w planach jakąś podwyżkę, ale nie wiadomo w jakiej wysokości i od kiedy.
Nie wiadomo też, co nauczyciele stracą w zamian. Minister Piontkowski poruszył bowiem temat likwidacji średnich wynagrodzeń. To temat wywołany trzy lata temu przez jego poprzedniczkę – Annę Zalewską. Zalewska chciała tak zmienić system wynagradzania, żeby doprowadzić do likwidacji średnich. W efekcie protestu ZNP, który ostrzegał, iż doprowadzi to do obniżenia nauczycielskich pensji, Zalewska odłożyła projekt na półkę. Potem jednak kilkakrotnie sygnalizowała, iż nie zapomniała o pomyśle i chciałaby go wprowadzić w życie. Jej następca, jak się okazuje, ma podobne plany wobec nauczycielskich wynagrodzeń.
– Miałem wrażenie, że głównym celem ministra Piontkowskiego podczas spotkania zespołu było wpisanie do protokołu, że związki zawodowe zgadzają się na likwidację średnich. Zaprotestowałem – relacjonował Krzysztof Baszczyński.
ZNP udało się natomiast przekonać Piontkowskiego do powołania zespołu ds. biurokracji, w skład którego wejdą m.in. przedstawiciele ZNP, kuratoriów i MEN. To efekt przeprowadzonego przez Związek w pierwszej połowie 2019 r. badania na temat szkolnej biurokracji. W ankiecie wzięło udział 18405 osób. Okazało się, że prawie co drugi nauczyciel, tj. 47,3 proc. ankietowanych na sporządzanie lub wypełnianie dokumentacji przeznacza od 3 do 6 godzin tygodniowo. Co trzeci nauczyciel, a konkretnie – 36,3 proc. zbadanych szkolnej biurokracji poświęca ponad 6 godzin w tygodniu. Jedynie 16,5 proc. nauczycieli czynność ta zajmuje nie więcej niż 3 godziny w tygodniu. Nieco ponad połowa badanych nauczycieli (tj. 50,6 proc.) poza realizacją pensum najwięcej czasu w tygodniu poświęca właśnie na sporządzanie lub wypełnianie dokumentacji.
(PS, GN)