W badaniu zauważyliśmy, że nauczyciele mówiąc o swoich emocjach podkreślali, że strajk jest dla nich bardzo ważnym doświadczeniem, że robią coś ważnego i sensownego, ale także że czują się lekceważeni, upokarzani.
Z dr hab. Michałem Bilewiczem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, psychologiem społecznym, rozmawia Jarosław Karpiński
Kwietniowy strajk nauczycieli był pierwszym tak masowym protestem od wielu lat. Jest Pan współautorem badań na temat stosunku nauczycieli do tego strajku*. Co mówili uczestnicy badania – jakim doświadczeniem dla nich był ten strajk, co zmienił w ich postrzeganiu swojego zawodu?
– Ten strajk był dla wielu nauczycieli powodem do dumy. Kiedy pytaliśmy nauczycieli o to, jakie emocje odczuwali w czasie strajku i po nim, to wymieniali bardzo wiele pozytywnych emocji, mówili właśnie o dumie, o tym, że mieli poczucie, iż robią coś ważnego, że czuli się silni. Myślę, że wynika to z faktu, że ta grupa zawodowa od wielu lat bardzo źle wynagradzana, a szacunek dla zawodu nauczyciela nie jest już na takim wysokim poziomie jak kiedyś. I środowisko nauczycielskie to odczuwa. Akcja strajkowa spowodowała, że nauczyciele poczuli swoją podmiotowość, ważność, zdali sobie sprawę, że mogą zmienić swoją sytuację. Dodać trzeba, ze strajkujący nauczyciele protestowali nie tylko we własnym imieniu, ale walczyli także o poprawę sytuacji tych, którzy dopiero podejmują prace w tym zawodzie lub podejmą ją w przyszłości. Walczyli więc o to by ich zarobki nie były upokarzające. Bo od tego zależy prestiż tego zawodu, ale także to, by ludzie, którzy do niego wchodzą nie przymierali głodem.
Mieliśmy więc do czynienia z silną konsolidacją środowiska i poczuciem sprawczości, które towarzyszyło nauczycielom przez okres strajku…
– Tak. Wiemy, że to poczucie sprawczości jest najważniejsze w ruchach protestu. Psychologowie, którzy badali ruchy protestu podkreślają, że na początku tworzy się wspólna tożsamość protestujących. Ludzie zaczynają myśleć o sobie w kategoriach jednolitej grupy, która ma wspólne interesy i problemy. Na co dzień nauczyciele mogą tego nie odczuwać, ale w czasie strajku takie poczucie wspólnoty się rodzi.
Wraz z pojawieniem się wspólnej tożsamości pojawia się poczucie własnej skuteczności. Że „my” jako grupa, jesteśmy w stanie coś osiągnąć ponad to co mamy. Pojawia się jednak problem, bo jest też druga strona sporu. Mamy rząd, ministerstwo edukacji, i to od postawy tych czynników wobec strajku i jego uczestników dużej mierze zależy w jaką stronę pójdą działania protestacyjne i czy poczucie skuteczności zostanie podtrzymane.
I tutaj trzeba powiedzieć o tych negatywnych odczuciach nauczycieli związanych ze strajkiem: że zostali zlekceważeni przez stronę rządową oraz byli „hejtowani” przez część opinii publicznej.
– W badaniu zauważyliśmy, że nauczyciele mówiąc o swoich emocjach podkreślali, że strajk jest dla nich bardzo ważnym doświadczeniem, że robią coś ważnego i sensownego, ale także że czują się lekceważeni, upokarzani. To pokazuje w jakim stopniu druga strona, czyli rząd, miał negatywny wpływ na protestujących. Wszyscy obserwowaliśmy te przeciągające się negocjacje, rozmowy z „Solidarnością”, która próbowała stać się fałszywym reprezentantem całego środowiska, wypowiedzi polityków, które były przepełnione pogardą. Nauczyciele deklarowali w naszych badaniach, że słyszeli taki ton na co dzień. 56 proc. nauczycieli deklarowało, że bardzo często słyszało takie pogardliwe wypowiedzi polityków. Ale przy okazji nabierali przekonania, że tak myśli większość społeczeństwa. To jest przerażające. Bo ten hejt, który był obecny w sieci i ta pogarda w wypowiedziach polityków i prawicowych publicystów tworzyły wrażenie, że negatywne myślenie o proteście nauczycieli jest powszechne. Co oczywiście było nieprawdą. Z badań CBOS przeprowadzonych w czasie strajku wynikało, że opinia publiczna była raczej przychylnie nastawiona do tego protestu. Ale ci, którzy byli przychylni nie zabierali głosu, nie wspierali na ogół protestujących, nie stanowili przeciwwagi dla hejtu.
Wiadomo, że rząd grał na podział środowiska i wykorzystywał różne instrumenty, żeby do tego doprowadzić. Ale były też środowiska, które wspierały protestujących. Niestety wiele samorządów poprzestało na wsparciu werbalnym i chociaż samorządowcy obiecywali, że zapewnią wsparcie finansowe dla protestujących nauczycieli, z obietnic wywiązali się tylko nieliczni. To też – jak pokazują badania, których jest pan współautorem – zrodziło dużą frustrację w środowisku.
– Nauczyciele wskazywali, że koszty finansowe w postaci potrąceń za strajk były dla nich ogromne. Gdy pytaliśmy o największe trudności, problemy związane ze strajkiem, to najczęściej wymieniano właśnie strach o sytuację finansową rodziny. Ale to zwiększało też zaangażowanie. Bo jeżeli mam poczucie, że coś jest dla mnie bardzo kosztowne, to zaczyna to być jednocześnie bardzo ważne. Dlatego cele strajku stały się bardzo ważne, ale także poczucie porażki jest bardzo duże. 80 proc. nauczycieli twierdzi, że postulaty strajkowe nie zostały zrealizowane.
Gdyby miało dojść do strajku w przyszłości, to jakie wnioski z tej kwietniowej akcji należałoby wyciągnąć?
– Niezbędne byłoby oczywiście zorganizowanie funduszu dla najgorzej sytuowanych nauczycieli, by dostawali jakieś wsparcie w czasie strajku, czy po strajku. Trzeba by także zadbać o stworzenie społecznej infrastruktury dla strajku w samych szkołach. Wielu nauczycieli skarżyło się na nudę w czasie kwietniowego protestu. On trwał długo, a ludzie dzisiaj nie wiedzą co można robić w czasie strajku, bo strajki nie są częste. To nie lata 80., kiedy były powszechne. Kolejne zadanie to poprawienie komunikacji. Nauczyciele często deklarowali w naszych badaniach, że o większości spraw związanych ze strajkiem dowiadywali się z portali społecznościowych, a nie od swoich organizacji związkowych. Problemem był też brak dobrej komunikacji między strajkującymi, a środowiskiem zewnętrznym. Myślę tutaj o rodzicach, czy opinii publicznej. Zabrakło np. kampanii społecznych wokół strajku. Osobiście np. nie wiedziałem w kwietniu co mogę zrobić by wesprzeć strajk nauczycieli. Badani przez nas nauczyciele deklarowali, że nie odczuwali wsparcia otoczenia. Kontakt z rodzicami był zbyt słaby, a wydaje się, że moment, w którym doszło do tak wielkiego kryzysu związanego z reformą edukacji, powinien połączyć nauczycieli i rodziców, bo ta reforma uderzyła też w uczniów i ich rodziców. I ostatnia sprawa. Gdy pytaliśmy nauczycieli jakie postulaty są dla nich najważniejsze, to odpowiadali, że zdecydowanie najważniejszy jest wzrost zarobków, ale trzeba to komunikować społeczeństwu w sposób bardziej efektywny, taki, że mówiąc o zarobkach, chodzi nam przecież o jakość edukacji, o to, kto trafi do tego zawodu i z jaką motywacją.
Na koniec proszę powiedzieć o metodologii tego badania. Wzięli w nim udział głównie nauczyciele z wielkich miast. Czy to rzutuje w jakiś sposób na wyniki?
– Badanie było robione online. Skład nauczycieli w próbie był dość zróżnicowany. Wzięło w nich udział 33 proc. nauczycieli z miast powyżej 0,5 mln mieszkańców, 40 proc. reprezentowało mniejsze miasta powyżej 10 tys. mieszkańców, 7 proc. poniżej 10 tys., a 12 proc. to byli nauczyciele uczący na wsiach. Natomiast większość uczestniczących w badaniu nauczycieli była zaangażowana w strajk.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. Archiwum prywatne
***
*Badanie zostało przygotowane na przełomie czerwca i lipca przez naukowców z uniwersytetów: Warszawskiego, Jagiellońskiego i Gdańskiego na zlecenie Ogólnopolskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego. Z opinii zebranych od ponad 7 tys. nauczycieli wynika, że 41 proc. z nich uważa ogłoszenie nowego strajku za potrzebne. Zdecydowanie więcej, bo 66 proc. popiera protest, który nie wiązałby się z odejściem od tablic. 19 proc. pytanych nauczycieli uważa akcję protestacyjną za całkowicie niepotrzebną. Zdecydowana większość, bo blisko 82 proc., popierających protest, opowiada się w badaniu za działaniami polegającymi na zmniejszeniu liczby dodatkowych obowiązków. To oznaczałoby np. brak zajęć dodatkowych, wycieczek, dyskotek, zielonych i białych szkół. Jednak całkiem spora grupa ankietowanych, mogąc wybrać wiele form protestu, wskazywała blokowanie ulic (26 proc.), strajk okupacyjny (37 proc.) i głodowy (15 proc.).
Źródło: „Strajk nauczycielek i nauczycieli. Raport z badań”, autorzy: Joanna Grzymała-Moszczyńska, Katarzyna Jaśko, Tomasz Besta, Michał Bilewicz; Kraków – Warszawa – Gdańsk, sierpień 2019