Prof. Roman Leppert, twórca Akademickiego Zacisza: Jestem sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem…

Akademickie Zacisze to dziecko pandemii, w tym sensie, że nie byłoby pewnie tego projektu, gdyby nie pandemia. Latem 2020 roku wymyśliłem sobie, że będę prowadził blog. Gdy pomysł się zmaterializował, pomyślałem sobie, że fajnie byłoby prowadzić rozmowy z autor(k)ami wybranych książek. Wymyśliłem sobie, że to robił raz w tygodniu – mówi prof.  Roman Leppert w rozmowie z Konradem Ciesiołkiewiczem.

Z prof. Romanem Leppertem, pedagogiem z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, redaktorem naczelnym „Przeglądu Pedagogicznego”; twórcą Akademickiego Zacisza, rozmawia  Konrad Ciesiołkiewicz

 Konrad Ciesiołkiewicz: Drogi Profesorze, Romanie, opowiedz proszę naszym czytelnikom czym jest Akademickie Zacisze.

Prof. Roman Leppert: – Akademickie Zacisze to strona facebookowa i kanał YouTube, gdzie w każdą środę wieczorem (o 20.00) transmituję rozmowy poświęcone edukacji i/lub pedagogice. Pierwotnie moim zamiarem było prowadzenie rozmów z autor(k)ami wybranych książek, od pewnego czasu rozmowy dotyczą problemów współczesnej edukacji i pedagogiki. Udział w nich bierze kilku rozmówców. Strona facebookowa służy do upowszechniania informacji o publikacjach z tego zakresu, ciekawych wydarzeniach, zarówno odbywających się online, jak i tych, które mają miejsce w realu.

Moim zdaniem to coś fenomenalnego dla środowisk zainteresowanych edukacją, wychowaniem i sprawami społecznymi. Gromadzisz regularnie przed ekranami komputerów wybitne postaci polskiej pedagogiki, aktywistki i aktywistów, ludzi życzących polskiej edukacji jak najlepiej. Gdy dołączyłem do tej unikalnej inicjatywy jako słuchacz, kilka kwestii szczególnie przykuło moją uwagę. Jedną z nich była intensywność dyskusji toczonej nie tylko między zaproszonymi do „studia”, ale także wśród słuchaczek i słuchaczy. Rozmawiają ze sobą rodzice, nauczyciele i profesorowie, a wszystko w atmosferze niespotykanej wręcz życzliwości. Próbując opisać na co dzień aktywność w sieci używamy zazwyczaj nieco innych przymiotników niż „życzliwy”. Jak tworzy się taką przyjazną oazę w cyfrowym świecie?

– Przyznam, że nie znam odpowiedzi na to pytanie. Kiedy myślę, co sprawia, że Akademickie Zacisze jest – używając Twojego określenia – „przyjazną oazą w cyfrowym świecie”, potrafię wskazać tylko jeden powód. Jest nim poważne, a zarazem życzliwe traktowanie zarówno zapraszanych do studia gości, jak i tych, którzy rozmowom się przysłuchują. W studiu są tylko prowadzący i gość/goście – inaczej niż np. podczas spotkań na Teamsie czy Zoomie. To sprawia, że jesteśmy oddzieleni od słuchaczy, więc od początku założyłem sobie, że do prowadzonych rozmów będę wplatał komentarze i pytania formułowane przez tych, którzy rozmowom się przysłuchują. Wychodzę bowiem z założenia, że ci, którzy są z nami na żywo, muszą mieć z tego tytułu jakiś bonus, skoro poświęcają swój czas, żeby śledzić to o czym mówimy. Tym bonusem jest możliwość poznania odpowiedzi na postawione pytania – wszystkie rozmowy są zapisywane, można je odsłuchiwać w dowolnym czasie. Gdybym miał wykroczyć w swojej odpowiedzi poza to, co zależy ode mnie, to skłonny byłbym przypuszczać, że jest w nas – ludziach – potrzeba poszukiwania takich miejsc, w których możemy bez obaw o reakcję innych zabrać głos, wyrazić swoje zdanie, zadać pytanie. Tak właśnie wyobrażam sobie wspólnotę uczącą się od siebie wzajemnie.

Chciałbym, żeby właśnie tak wyglądały lekcje w szkołach czy zajęcia na uniwersytecie. Wspomniana przez ciebie życzliwość jest okazywana w obie strony, sam bardzo często takiej życzliwości ze strony słuchaczek i słuchaczy Akademickiego Zacisza doświadczam. Bardzo sobie to cenię.

W Fundacji, którą mam zaszczyt kierować, wiele lat temu jako jedną z jej ważnych kotwic wpisaliśmy, że chcemy uczyć, łączyć i inspirować. Twoja twórczość jest wprost idealnym odzwierciedleniem naszych pragnień. Mówię to z przyjazną zazdrością. Jak to się robi? Jak i kiedy wymyśliłeś Akademickie Zacisze?

– Akademickie Zacisze to dziecko pandemii, w tym sensie, że nie byłoby pewnie tego projektu, gdyby nie pandemia. By nie snuć zbyt długiej opowieści o genezie pomysłu skoncentruję się na najważniejszych faktach. Latem 2020 roku wymyśliłem sobie, że będę prowadził blog zatytułowany „Wczoraj przeczytane”, na którym będę umieszczał wpisy o książkach poświęconych pedagogice i edukacji, które właśnie przeczytałem. Gdy pomysł utworzenia bloga się zmaterializował, pomyślałem sobie, że fajnie byłoby prowadzić rozmowy z autor(k)ami wybranych książek. Wymyśliłem sobie, że to robił raz w tygodniu. Szukałem odpowiedniego terminu, wypadło mi, że środowe wieczory będą na takie rozmowy najlepszym czasem.

Byłeś jakoś przygotowany do prowadzenia takich rozmów? Miałeś sprzęt do transmisji?

– Nie. W pierwszym okresie rozmowy transmitowałem na swoim profilu, co świadczyło o braku profesjonalizmu. Pomysł na nazwanie tego cyklu spotkań zwrotem „akademickie zacisze” podsunął profesor Bogusław Śliwerski w jednym z komentarzy. Bardzo mi się ta propozycja spodobała. Okazało się też, że dobrze zareagowali na nią ci, którzy tych rozmów słuchali. Kolejnym krokiem była transmisja dwustrumieniowa: na Facebooku i na Youtube. To za sprawą tych, którzy chcieli uczestniczyć w rozmowach, nie mając z różnych powodów konta na Facebooku. Wreszcie od jesieni 2021 r. (za sprawą sugestii Dawida Łasińskiego, znanego jako Pan Belfer – nauczyciel z internetów; finalista Konkursu Nauczyciel Roku 2019) istnieje strona facebookowa dedykowana temu projektowi, która skupia liczne grono zainteresowanych. To tam środowe rozmowy są transmitowane.

W jaki sposób dobierasz tematy?

– W pierwszym okresie o doborze tematów rozmów decydowały czytane przeze mnie książki, które (subiektywnie) uznawałem za ważne. Od pewnego czasu staram się tworzyć mapę problemów współczesnej pedagogiki i edukacji, a następnie dobierać do nich kompetentnych – to znaczy posiadających w danym zakresie dorobek – rozmówców. Przyznam też, że o doborze zagadnień decyduje rozeznanie, jakie posiadam w zakresie obu obszarów, ciekawość oraz intuicja.

Obserwując długo, co dzieje się wokół Twojej inicjatywy i Ciebie, sposób moderowania rozmów, włączania pytań publiczności, publikowania fragmentów tekstów, recenzji książek i projektów realizowanych przez zapraszane ekspertki i ekspertów, jako merytoryczne wprowadzenia w tematy zbliżających się wydań Akademickiego Zacisza, byłem przekonany, że na ten efekt pracuje wraz z Tobą cały zespół ludzi. Jak to wygląda w praktyce?

– Wygląda to tak, że jestem sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Począwszy od doboru tematów rozmów i zaproszonych gości, poprzez przygotowania do kolejnych spotkań, aż do ich realizacji wszystko robię sam. Z dużym wyprzedzeniem – najczęściej kwartalnym – planuję, o czym i z kim będę rozmawiał. Nasz wywiad odbywa się w grudniu, a ja mam już zapełniony kalendarz do końca kwietnia przyszłego roku. Poszczególne spotkania przygotowuję w cyklu tygodniowym. W czwartek tworzę wydarzenie, które na różne sposoby promuję w kolejnych dniach, zarówno na stronie Akademickiego Zacisza, jak i na swoim facebookowym profilu.

W to promowanie włączają się inne osoby – jesteś tego najlepszym przykładem. Chodzi o to, żeby informacja dotarła do możliwie dużej liczby zainteresowanych, a jej zasięg nie ograniczał się do bańki, w której funkcjonuję.

Kolejne dni przeznaczam na przygotowania merytoryczne: czytam artykuły, książki, słucham wcześniejszych rozmów, w których moi goście brali udział, obmyślam formułę spotkania. Na początku tygodnia (w poniedziałek lub wtorek) organizuję próbne połączenie, żeby sprawdzić, czy wszystko działa oraz ustalić z rozmówcami szczegóły, wreszcie w środę o 20.00 startujemy.

Jak długo przygotowujesz się do środowych rozmów?

– Różnie, w zależności od stopnia znajomości problematyki, której dane spotkanie jest poświęcone. Przedział czasu potrzebny mi to od kilkunastu do dwudziestu kilku godzin – tyle czasu potrzebuję na wykonanie wszystkich czynności, które są związane z jedną rozmową.

Pytam, bo przecież nie jest to Twoja jedyna działalność w mediach społecznościowych. Na swoim osobistym profilu każdego ranka dowiedzieć można się, jaki dzień obchodzimy i o czym szczególnym warto pamiętać. Można też przeczytać Twój komentarz. Znasz i czujesz świat cyfrowych możliwości jak mało kto. Nawiązując do niedawnej naszej wspólnej dyskusji o paradoksach edukacyjnych XXI wieku: gdzie lokujesz sam siebie? Bliżej techno-optymistów czy może właśnie z racji tak gruntownej znajomości sieci, techno-pesymistów?

 – Na każdą kwestię, również na tę, staram się patrzeć używając kategorii zmiany jako soczewki. Szczególnie interesują mnie zmiany społeczne. Można na nie patrzeć na wiele sposobów, o czym przekonują chociażby socjologiczne teorie zmiany.

Jeśli chodzi o kwestię, o którą pytasz, myślę o niej używając socjokulturowej teorii ewolucjonistycznej, której autorami są Gerhard i Jean Lenski. Przedstawiając założenia tej teorii najkrócej powiem, że czynnikiem zmiany są odkrycia i wynalazki.

Te powodują zmiany w sposobie produkcji, które z kolei powodują zmiany w organizacji i zachowaniach społecznych. Jako pedagog koncentruję swoją uwagę – co naturalne – na tych ostatnich. Staram się jednak pamiętać o tym, czym są one spowodowane.

Zatem techno-optymista czy techno-pesymista?

– Określiłbym siebie mianem techno-realisty. Z jednej strony jestem pozbawiony obaw, które żywią w tym zakresie techno-pesymiści, dostrzegam możliwości świata cyfrowego. Z drugiej daleko mi do technooptymizmu i przekonania, że w świecie cyfrowym rozwiązane zostaną problemy, które występowały wcześniej. Możliwościom, które ten świat stwarza, odpowiadają nowe rodzaje zagrożeń, spośród których za największe uznaję niebezpieczeństwo dehumanizacji. Czasami zastanawiam się wspólnie ze studentami, czy w dającej się przewidzieć przyszłości zniknie konieczność uczenia dzieci pisania ręcznego, biorąc pod uwagę proporcje pomiędzy pisaniem przy użyciu klawiatury a takim, w którym trzeba użyć np. długopisu.

Umiejętność pisania nie zaniknie, zmieni się prawdopodobnie narzędzie, za pomocą którego będziemy to robić w przyszłości. Jak taką zmianę ocenić? Jak wpłynie ona na pracę naszego mózgu? Jednym słowem możliwościom odpowiadają wyzwania, przed którymi stajemy.

Jaki obraz współczesnej polskiej edukacji, której nie da się rozpatrywać w oderwaniu od jej społeczno-kulturowego kontekstu, rysuje się na bazie Twoich doświadczeń jako wykładowcy, profesora uniwersyteckiego, twórcy i prowadzącego niezliczoną liczbę rozmów w Akademickim Zaciszu?

– Wielość sposobów przyglądania się polskiej edukacji sprawia, że na plan pierwszy w tym obrazie wysuwa się różnorodność. Na wszystkich poziomach:

>> Mikro. Tu zauważamy całą gamę sposobów funkcjonowania w roli ucznia, nauczyciela, dyrektora itd. Mamy wielu uczniów, którzy ucząc się w polskich szkołach publicznych odnoszą międzynarodowe sukcesy. Pytanie czy są one jedynie efektem ich zdolności, czy też przyczynia się do ich odniesienia również szkoła, taka jaka jest? Fundacja Orange, którą kierujesz, organizuje od kilku lat konkurs „Nauczyciel Jutr@”. W każdej jego edycji zgłaszane są kandydatury nauczycielek i nauczycieli, których skłonny jestem określać mianem edukosmitek/edukosmitów. Mamy wreszcie wielu dyrektorów szkół, którzy zarządzają nimi w sposób, którego nie powstydziłaby się żadna prestiżowa szkoła na świecie. Są oni prawdziwymi liderami zespołów, którymi kierują.

>> Mezo. Tu mamy do czynienia z wieloma kryteriami zróżnicowania, choćby ze względu na podmiot prowadzący – mamy szkoły publiczne i niepubliczne; kwestie wyznaniowe – funkcjonują szkoły świeckie i prowadzone przez kościoły/związki wyznaniowe. Tych kryteriów zróżnicowania można oczywiście wskazać znacznie więcej. Ograniczę się do stwierdzenia, że na tym poziomie nie ma prostych zależności typu: każda szkoła niepubliczna jest lepsza od publicznej, i nie mam tu na myśli rankingów, które są sporządzane każdego roku przez „Perspektywy”.

>> Makro. Również na tym poziomie mamy do czynienia ze zróżnicowaniem – podam najprostszy przykład: obowiązujące prawo oświatowe dopuszcza możliwość realizacji obowiązku szkolnego poza szkołą. Edukacja domowa stała się po raz kolejny przedmiotem publicznej dyskusji za sprawą proponowanej nowelizacji ustawy, nie zmienia to jednak faktu, że zgodnie z polskim prawem taka możliwość istnieje.

Problem, jaki dostrzegam to rozbieżność pomiędzy funkcjonowaniem tych poziomów. O ile różnorodność nie stanowi najczęściej problemu na poziomie mikro i mezo, o tyle na poziomie makro pojawiają się co rusz tendencje do uniformizacji, ujednolicania, standaryzowania w różnych zakresach. Wcześniej objawiało się to chociażby we wprowadzeniu egzaminów zewnętrznych do naszego systemu oświatowego. Obecnie obserwujemy tendencję do zwiększania roli władz oświatowych w funkcjonowaniu na poziomie mezo (instytucji) i mikro (osób).

Pytanie jest takie: czy podmioty edukacji oraz placówki mają się podporządkowywać w coraz większym stopniu woli władz oświatowych (zwłaszcza tych centralnych), czy też raczej zadaniem władz oświatowych powinno być wprowadzanie takich zmian w funkcjonowaniu systemu, które pozwoliłby na ujawnienie się tej różnorodności?

Jakie jest Twoje zdanie?

– Osobiście jestem zdecydowanym zwolennikiem drugiego z rozwiązań. Próba realizacji pierwszego prowadzi do wzmacniania szkolnictwa niepublicznego oraz edukacji domowej. Czy to pożądany kierunek różnicowania się systemu? W moim przekonaniu zdecydowanie nie. Uogólniając powiem tak: próba rysowania obrazu polskiej edukacji przy użyciu jednego koloru (np. czarnego) będzie oznaczała próbę zniekształcania rzeczywistości. Będzie ona odzwierciedleniem nie tyle zróżnicowania, które występuje, co raczej projekcją kreślącego taki obraz.

Dziękuję za rozmowę.

***

Roman Leppert – pedagog, prof. dr hab., Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, kierownik studiów doktoranckich w zakresie pedagogiki, redaktor naczelny czasopisma „Przegląd Pedagogiczny”; członek Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN; od dwóch lat prowadzi Akademickie Zacisze, w którym rozmawia z autor(k)ami książek poświęconych pedagogice i edukacji, w tym z nauczyciel(k)ami.

Konrad Ciesiołkiewicz – prezes Fundacji Orange, zajmującej się edukacją cyfrową dzieci i młodzieży oraz wspieraniem nauczycielek, nauczycieli oraz liderek i liderów społeczności lokalnych. Doktor nauk społecznych.