Mój sukces polega na tym, że uczniowie sami chcą brać udział w projektach, a w czasie wakacji ciężko ich wygonić z pracowni do domów. Zainteresowanie rośnie. Niektórzy się dziwią, po co ja to wszystko robię, czasem ja też się nad tym zastanawiam. Bo jest ciężko, bo trzeba walczyć o pieniądze. Ale jak przychodzi dziecko, które mówi, że chce wziąć udział konkursie, a później osiąga sukcesy, to ja też się wciągam i zapominam o problemach. Gdybym rok temu zrezygnował, to dzisiaj Filip nie jechałby do Dallas. Dlatego ciężko mi jest odmawiać. Poza tym, dzięki uczniom czuję się młodszy i sprawniejszy. Nie każdy, mając 50 lat, jest operatorem drona. A ja jestem, moi uczniowie mnie tego nauczyli.
Z Arturem Tutką, nauczycielem przedmiotów zawodowych w ZSTiO* im. Stefana Banacha w Jarosławiu, Nominowanym do tytułu Nauczyciel Roku 2022, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Zaczęło się od drukowania na drukarce 3D mechanicznych rąk dla dzieci z całego kraju, a teraz jeden z Pana uczniów stara się o patent na klawiaturę bezdotykową, która ma ułatwić obsługę komputera osobom z różnymi niepełnosprawnościami. Idziecie za ciosem!
– Mój uczeń Filip Piękoś będzie reprezentował Polskę na międzynarodowym konkursie Regeneron ISEF w Dallas (International Sciences and Engineering Fair). To już będzie rywalizacja ogromnego kalibru, a dodam, że 23 osoby z całego świata, które do tej pory wygrywały w tych zmaganiach, zostały później noblistami. Filip rok temu wygrał ze swoim projektem szkolny Festiwal E(x)plory, a w październiku tego roku ogólnopolski w Gdyni. Kilka dni temu rozstrzygnęliśmy kolejną szkolną edycję E(x)plory i mamy 17 fantastycznych projektów. Dla uczniów to jest zawsze pierwszy krok do sukcesu.
Mamy wśród nich kandydatów na przyszłych noblistów?
– Każdemu z nich tego życzę. Szkolny sukces to dopiero początek, od czegoś trzeba zacząć. Ja wiem, że wielu z nich na wiele stać. To, co prezentują w swoich projektach, jest niesamowite. W tym roku ich prace oceniło w naszej szkole jury składające się z przedstawicieli Politechniki Śląskiej, Państwowej Wyższej Szkoły Techniczno-Ekonomicznej w Jarosławiu oraz Podkarpackiego Centrum Innowacji. Wyłonili trzy projekty, które zajęły równorzędne miejsce.
Jakie to projekty? Mogą zyskać rozgłos?
– Powiem tylko, że jednym z tych zwycięskich projektów jest inteligentna lodówka. Dzięki zastosowanym w niej rozwiązaniom dowiemy się np., kiedy w słoiku zostało tylko kilka łyżek dżemu i trzeba kupić nowy. „Dokup dżem” – dostaniemy alert.
Gdzie możemy zobaczyć taką lodówkę?
– Etap szkolny polega na tym, że uczniowie przedstawiają swoje pomysły na to, jak daną rzecz wykonać, niektórzy mają już część elementów zbudowanych. Pewne układy elektroniczne już zaprezentowali. Za kilka miesięcy, podczas etapu regionalnego, pokażą jeszcze więcej.
Od lat promuje Pan swoich uczniów oraz ich projekty. Jest o Was głośno.
– W te wszystkie projekty nie angażuję tylko uczniów, także rodziców. To jest mój sposób na to, aby społeczeństwo zrozumiało, jak wygląda praca nauczyciela i szkoły. Od lat jesteśmy męczeni tymi uwagami, wręcz katowani stwierdzeniami, że pracujemy 18 godzin. Dlatego ja organizuję zajęcia z udziałem rodziców. Zostajemy po lekcjach, zapewniam napoje i jedzenie, a oni obserwują swoje dzieci w działaniu.
Fantastycznie to się sprawdza, bo kiedy rodzice przyglądają się, jak ich dzieci pracują i wykonują coś dla innych, np. dla osób niepełnosprawnych, zupełnie inaczej zaczynają rozumieć rolę szkoły i nauczyciela. A czasem nawet relacje rodzic – dziecko ulegają poprawie.
Projekty, innowacje i patenty kojarzą się raczej z uczelniami wyższymi, a nie ze szkołą. Wam się to udaje i to jest bez wątpienia sukces.
– Mój sukces polega na tym, że uczniowie sami chcą brać udział w projektach, a w czasie wakacji ciężko ich wygonić z pracowni do domów. Zainteresowanie rośnie. Niektórzy się dziwią, po co ja to wszystko robię, czasem ja też się nad tym zastanawiam. Bo jest ciężko, bo trzeba walczyć o pieniądze. Ale jak przychodzi dziecko, które mówi, że chce wziąć udział konkursie, a później osiąga sukcesy, to ja też się wciągam i zapominam o problemach.
Gdybym rok temu zrezygnował, to dzisiaj Filip nie jechałby do Dallas. Dlatego ciężko mi jest odmawiać. Poza tym, dzięki uczniom czuję się młodszy i sprawniejszy. Nie każdy, mając 50 lat, jest operatorem drona. A ja jestem, moi uczniowie mnie tego nauczyli.
Kiedy Pan patrzy na uczniów, to na czym Panu tak naprawdę zależy?
– Żeby wyszli na dobrych ludzi. Skupienie się na osobach z niepełnosprawnościami sprawia, że uczniowie widzą sens w tym, co robią. Dla nich to nie są oceny, słupki osiągnięć. To są olimpiady życia. Nie ma tu wielkich nagród, jednak widzę, jak oni to pokochali. Ciągle pytają, kiedy jest następna ręka 3D do zrobienia. A pomogli już niemałej grupie dzieci z całej Polski.
Jak długa jest kolejka oczekujących na rękę 3D?
– Czeka kilkanaścioro dzieci. Ostatnia ręka, którą robiliśmy, była dla 15-letniej Julii, wielkiej fanki komiksów koreańskich. Przyjechała do nas z rodzicami, wyjechała odmieniona. Zrobiliśmy dla niej model w kolorach czerni i fioletu. To nowa wersja poprzedniczek drukowanych od miesięcy. Ma regulowany kąt chwytu, czyli specjalny przycisk, który automatycznie zaciska dłoń. Dziecko nie będzie musiało myśleć o tym, co trzyma w ręce.
W opuszkach palców są silikony, wbudowaliśmy też neomagnesy, które nawet szpilkę potrafią chwycić. Mówię „my”, ale to wszystko zrobili moi uczniowie, mając do dyspozycji tylko drukarkę 3D i budżet na jedną rękę między 10 a 20 zł.
Mam wrażenie, że rozmawiam z nauczycielem i jednocześnie menedżerem.
– Ja już sam nie wiem, gdzie jest ta granica. Tyle się dzieje. Otrzymuję mnóstwo pytań, np.: „Skąd te sukcesy?”. Mam na to swoje równanie.
Równanie na osiąganie sukcesów w szkole? Proszę je wyjawić.
– Jest banalne. My, nauczyciele, wszyscy je znamy. Równanie ma cztery elementy składowe: szkoła – uczeń – rodzic – media. Widzę, że to połączenie daje sukces. Z jednej strony mam szkołę, która działa jak system naczyń połączonych, mam sprzyjającego dyrektora oraz wspierających mnie kolegów i koleżanki, z drugiej uczniów, z których każdy ma swoje oczekiwania. O rodzicach już mówiłem, a media to wiadomo. Ktoś musi o nas mówić.
(…)
To jak to było z tą klawiaturą?
– Mój uczeń zobaczył, jak kolega ojca ze stwardnieniem rozsianym za pomocą patyka przyklejonego do czapki z daszkiem usiłował wciskać klawisze na zwykłej klawiaturze. Ciągle się irytował. A to czapka spadała, a to patyk odpadał, a to nie trafił tam, gdzie trzeba, a to brakowało mu siły. Filip przypomniał sobie, że kiedyś widział u dziadka na stole kontaktron i zapamiętał, że jak się zbliży do niego magnes, to jest reakcja.
Na jakiej zasadzie działa klawiatura bezdotykowa?
– Klawiatura jest wyposażona w przycisk, który działa na tzw. warstwach. Mamy ich 99. Jedna np. może odpowiadać za pisanie tekstu, inna po wciśnięciu odpowiedniego klawisza uruchomi Instagram czy Facebook, a z pomocą jeszcze innej można wydać komendę: chcę do toalety. Taka klawiatura musi być spersonalizowana, bo osoby niepełnosprawne mają różne potrzeby. Klawiaturę można wydrukować na drukarce 3D. Wciskanie klawiszy odbywa się z pomocą tzw. pointera, czyli wskaźnika. Zbliżenie go do klawisza powoduje reakcję. Można go zakładać również na nogi.
Jaki to był rok dla Pana?
– Świetny rok. Zostałem finalistą w ogólnopolskim Konkursie Nauczyciel Roku 2022 Głosu Nauczycielskiego. Rodzice mnie zgłosili. To było niesamowite doświadczenie. Dla mnie największa nagroda. Większa, niż byłoby samo zwycięstwo. Przyjemne bardzo uczucie. O swojej pracy zawsze wolę mówić w kategoriach szklanki bardziej pełnej niż pustej. Co innego mogę sobie myśleć, jeżeli uczniowie wygrywają… Skala sukcesów jest ogromna.
A Pan co z tego ma?
– Po tym wszystkim stałem się dla uczniów jakimś takim… autorytetem. Zwracają się do mnie: „Dzień dobry, panie Tutka”. Drzwi otwierają przede mną. Co innego zarobki nauczycielskie. Zdecydowałem się na dodatkową pracę. Prowadzę webinaria z druku 3D, wspieram technologicznie wydawnictwo i chcę wspólnie z nimi napisać program nauczania dla kierunku technik technologii przyrostowej, czyli druku 3D. Ta gałąź bardzo się obecnie rozwija.
Ale jak Pan na to wszystko znajduje czas?
– Nie wiem, ale nie poddam się. Proponowano mi nawet niezłe pieniądze, żebym opuścił szkołę.
I nie skusił się Pan?
– Miałbym żyć bez szkoły, bez uczniów? Nie potrafię.
Dziękuję za rozmowę.
*Zespół Szkół Technicznych i Ogólnokształcących
Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 49-50 z 7-14 grudnia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl
Fot. Archiwum prywatne