Na pierwszy rzut oka wydaje się, że z matematyką po reformie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wydawcy zdążyli z podręcznikami, pierwsi ósmoklasiści opuścili już szkołę podstawową…
Ośmioletnie szkoły podstawowe powstały albo z sześcioletnich szkół podstawowych albo z zespołów szkół, w skład których wchodziło gimnazjum. W pierwszym przypadku nauczyciele, którzy w większości od kilkunastu lat pracowali w cyklu klas IV-VI szkoły podstawowej, musieli wydłużyć ten cykl na klasy VII i VIII. To wbrew pozorom duża zmiana, nowe zagadnienia, nowe wymagania, nowe konkursy.
Oczywiście dla doświadczonych nauczycieli to żaden problem, ale dla wielu młodych, którzy trafili po studiach do pracy tylko w klasach IV-VI, to nowy świat i nowe wyzwania. Efekty były wyraźnie zauważalne na Olimpiadzie Matematycznej Juniorów, gdzie gimnazjaliści nawet z klas I i II radzili sobie znacznie lepiej niż pierwsze roczniki uczniów klas VII i VIII.
W drugim przypadku dyrektorzy szkół mieli większe pole manewru, mogli na przykład zmienić nauczyciela matematyki po klasie VI na tego, który uczył w gimnazjum, przynajmniej w pierwszych latach reformy, zanim nauczyciele klas IV-VI wdrożą się w nową sytuację. Rzeczywistość pokazała jednak, że dyrektorzy rzadko korzystali z tej możliwości i powierzali klasy VII jako kontynuację dotychczasowym nauczycielom uczącym matematyki w klasie VI. Efekt – jak opisany wcześniej. Poza tym powstało jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Nauczyciele, którzy przez wiele lat pracowali tylko w gimnazjum, trafili do klas IV szkoły podstawowej. Zejście o kilka roczników niżej to nie lada wyzwanie – inny poziom myślenia abstrakcyjnego, inny sposób uczenia się i sposób komunikacji, inny świat. Brak doświadczenia na tym etapie może przynieść opłakane skutki dla rozwoju matematycznego uczniów. Na szczęście, wielu nauczycieli w zespołach szkół łączyło etaty w gimnazjach i w klasach IV-VI szkoły podstawowej. W ilu przypadkach uczniowie mieli mniej szczęścia?
Reforma dotknęła także matematykę w szkołach średnich. I nie chodzi o poziom wiedzy uczniów po szkole podstawowej czy podstawę programową – to temat na oddzielny artykuł. Tu głównym winowajcą jest podwójny rocznik i potrzeba uzupełnienia kadry o nowych nauczycieli. Skąd wziąć w tak krótkim czasie wielu doświadczonych pedagogów, tym bardziej że potrzeba ich do dwukrotnie większej liczby klas z matematyką na poziomie rozszerzonym?
Na szczęście, nauczyciele matematyki to szczególnie aktywna grupa, która chętnie poszerza swoje horyzonty i poświęca czas na doskonalenie zawodowe. Świadczyć o tym może chociażby ogromne zainteresowanie Krajowymi Konferencjami Stowarzyszenia Nauczycieli Matematyki**, na które corocznie rejestruje się blisko 700 uczestników. Niemniej warto mieć na uwadze, że tempo wprowadzonych zmian nie pozostało bez wpływu na pierwsze roczniki maszerujące nową ścieżką. Świat wciąż się zmienia i zmiany w systemie edukacji również są konieczne, ale nie mniej ważne od reform jest to, w jaki sposób są wprowadzane. Jeśli mowa o edukacji, jestem zdecydowanym zwolennikiem ewolucji, na rewolucje nasi uczniowie mają jeszcze czas.
NOTKI
*Adam Makowski – prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Matematyki
**XXIX Krajowa Konferencja Stowarzyszenia Nauczycieli Matematyki „Matematyczny wszechświat” odbędzie się 7-10 lutego br. w Toruniu. Patronat medialny nad konferencją objął Głos Nauczycielski
Więcej informacji o konferencji:
www.snm.edu.pl/p/xxixkksnm.html
Fot. Archiwum prywatne