A. Jankowiak-Maik: My mówimy, że potrzebujemy autonomii i wzmocnienia samorządów, a oni chcą nas dociskać

Najbardziej przeraża mnie nie tylko wizja wzmocnienia roli kuratorów oświaty, ale też upartyjnienie szkoły w kompletnym oderwaniu od diagnoz i rekomendacji płynących ze środowiska od lat. My mówimy, że potrzebujemy autonomii i wzmocnienia samorządów, a oni chcą nas dociskać. Może nie być czym oddychać.

Z Agnieszką Jankowiak-Maik, nauczycielką historii z Poznania, autorką bloga edukacyjnego „Babka od histy”, laureatką nagrody im. Ireny Sendlerowej (2020), rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Nie ma czegoś takiego jak autonomia szkół – mówi minister edukacji i nauki. Jak Pani widzi swoją przyszłość w szkole bez autonomii?

Oczywiście, że zastanawiam się nad swoją przyszłością w szkole, ale sądzę, że wielu z nas obecnie zadaje sobie różne życiowe pytania. To nas nie nastraja optymistycznie, tylko czy jest w nas jeszcze energia, żeby protestować, sprzeciwiać się temu, co w planach ma ministerstwo? Boję się, że zbyt wielu z nas będzie chciało się od tego wszystkiego odciąć, że odejdzie zbyt wielu świetnych nauczycieli, a nowych wezmą z ulicy.

Najbardziej przeraża mnie nie tylko wizja wzmocnienia roli kuratorów oświaty, ale też upartyjnienie szkoły w kompletnym oderwaniu od diagnoz i rekomendacji płynących ze środowiska od lat. My mówimy, że potrzebujemy autonomii i wzmocnienia samorządów, a oni chcą nas dociskać. Może nie być czym oddychać.

Czego dziś potrzebuje nauczyciel, żeby wziąć głęboki wdech?

Wolności. O nauczycielach mówiło się kiedyś, że to wolny zawód, i mimo że przepisy bywają nieznośne, a podstawa programowa pozostawia wiele do życzenia, jest archaiczna i przeładowana, to mamy – czy mieliśmy – tę wolność. Nie wiem, jakiego czasu obecnie używać – przeszłego czy teraźniejszego. Wydaje się, że po tych wszystkich słowach ministra… już tej wolności nie będzie. To bardzo przykra refleksja.

Kończy się jakaś era?

Kończy się 30 lat swobód wypracowanych przez szkoły – możliwości zapraszania osób o różnych poglądach, autorytetów, organizacji walczących o prawa człowieka, ludzi, którzy po prostu chcą przekazywać młodym ludziom, że każdemu człowiekowi należy się szacunek. Z drugiej strony, kiedy to mówię, nachodzi mnie kolejna refleksja, że nie dopuścimy do zmian ogłaszanych przez jednego człowieka bez konsultacji z kimkolwiek. Tak nie można.

Wystarczy Pani determinacji, żeby pozostać, jeśli mimo wszystko rozpocznie się czas zmian?

Uczę w szkole od lat, przeszłam jak wszyscy różne reformy, pandemię, zdalne nauczanie, teraz jestem na urlopie macierzyńskim i nie wyobrażam sobie powrotu do szkoły, w której ziszczą się te wszystkie pomysły. Aż mi się ryczeć chce. Wierzę w to, że dojdzie do „wstrząsu”, będzie protest i mam nadzieję, że do historii polskiego nauczycielstwa przejdzie to, jak nie przyjmowaliśmy biernie tych zmian, tylko powiedzieliśmy: NIE. Aż trudno zliczyć petycje o odwołanie ministra.

Nie tylko my przecieramy oczy ze zdumienia, także nauczycielstwo akademickie. Ta dola, niedola jest wspólna. Staramy się jednak pokazywać, że nie ma na te zmiany naszej zgody. Wiem, że dużo osób mi zarzuca, że jestem nauczycielką, a angażuję się politycznie, że jestem za bardzo widzialna w internecie, że dużo mnie i tu, i tam, ale skoro chcą nam upartyjnić szkoły, to dlaczego my, nauczyciele, mamy się nie angażować? Przecież nie my to wszystko wymyślamy. Nie dajmy sobie wmawiać, że mamy być totalnie bezstronni, skoro nawet czołowi politycy nie ukrywają, po co to wszystko – nowy obywatel, elektorat, głosy. Obecnie nie można być niezaangażowanym. My też musimy się angażować. Nie mamy wyjścia. Takie jest moje zdanie.

Mocne słowa. Pytanie, czy społeczeństwo widzi różnicę między upartyjnieniem a upolitycznieniem szkół.

Z tym jest rzeczywiście problem. Często się zdarza, że kiedy ktoś, tak jak ja, zajmuje się edukacją antydyskryminacyjną albo edukacją obywatelską, to już przypina mu się łatkę działalności politycznej. Nawet organizowanie prawyborów w szkole jest traktowane jak działanie polityczne. Sama się z tym spotkałam.

Ale my, nauczyciele, nie możemy działać pod wpływem tego, co powiedział jeden czy drugi polityk, musimy wypełniać swoją rolę, edukować, uczyć krytycznego myślenia, musimy przyzwyczajać młodych ludzi do tego, że udział w wyborach jest ważny, tak samo jak zastanawianie się, na kogo głosować. To wielka nasza rola, aby nauczyć młodych ludzi głosowania refleksyjnego, a nie wybierania na podstawie populistycznego hasła, które wpada w ucho.

(…)

Dziękuję za rozmowę

Fot. Archiwum prywatne

Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w GN nr 25-26 z 23-30 czerwca br. Całość – w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Nr 25-26/23-30 czerwca 2021