Andżeła Dajlidko, wicedyrektor polskiego gimnazjum na Litwie: Nie może być tak, że jakaś polska szkoła zostanie bez nauczyciela

W wielu szkołach polskich na Litwie są zespoły ludowe, nasz jednak zniknął na kilkanaście lat. Od dawna myśleliśmy o jego reaktywacji, ale okazało się, że to nie jest takie proste. Nie mieliśmy pieniędzy na zakup strojów, nie mieliśmy chórmistrza. Najpierw odrodziliśmy grupę taneczną, dzieci uczyły się polskich tańców, ale tańczyły w mundurkach szkolnych i nie czuły się jak członkowie i członkinie zespołu polskiego, tylko jak uczniowie. Kiedy zaangażowaliśmy muzyka, przyszedł czas na ogłoszenie o odrodzeniu zespołu.

Z Andżełą Dajlidko*, Nauczycielem Roku 2023 w rejonie solecznickim na Litwie, nauczycielką języka polskiego, wicedyrektorem Gimnazjum im. Michała Balińskiego w Jaszunach, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Nauczyciel w polskiej szkole za granicą ma inne wyzwania niż te znane nauczycielom w kraju. Jednym z ważniejszych zadań jest podtrzymywanie więzi z krajem, którego część uczniów jeszcze nie widziała?

– Rzeczywiście, rolę nauczyciela w polskiej szkole na Litwie można rozpatrywać dwojako. Po pierwsze, jestem nauczycielem, bo taki zawód sobie wybrałam. Podstawą mojego życia jest nauczanie i wychowywanie młodego pokolenia. Natomiast nauczyciel polski w innym kraju, w moim przypadku na Litwie, to jest rola być może ważniejsza niż samo tylko nauczanie. Celem nadrzędnym szkolnictwa polskiego na Litwie jest osiągnięcie wysokiego poziomu nauczania, ale też wychowanie takiej jednostki społeczeństwa, która będzie mogła funkcjonować w naszym społeczeństwie litewskim, nie zapominając o swoim pochodzeniu.

Musimy zadbać, by mogła pójść na wyższe studia, by miała szansę zrealizowania swoich celów i marzeń. Dbamy więc o to, aby nasi uczniowie stali się ludźmi wszechstronnie wykształconymi. Oprócz tego bardzo nam zależy na tym, by zachowali poczucie tożsamości narodowej.

Co to oznacza?

– To nie tylko świadomość narodowa, to są też inne rzeczy. To ciepło w sercu, otwartość. To poczucie dumy z bycia Polakiem.

Każdego dnia musicie o tym przypominać?

– Jak najbardziej, urodziłam się i wychowałam na Litwie. Nauczycielką jestem od 35 lat. Bardzo dobrze pamiętam ten okres, kiedy nie zawsze można było o wszystkim mówić. Bardzo dobrze pamiętam, jak szkoły z polskim językiem nauczania musiały się kamuflować, chować wydane w Polsce czasopisma, podręczniki, książki metodyczne, żeby za bardzo nie rzucały się w oczy. Dlatego tak bardzo cieszymy się, że możemy uczyć dzieci języka polskiego oraz innych przedmiotów w polskiej szkole na Litwie. Dzisiaj o wielu rzeczach można mówić otwarcie, możemy wywiesić flagę biało-czerwoną, możemy uczyć młode pokolenie patriotyzmu i polskości.

Z jakich rodzin pochodzą uczniowie, którzy uczą się w Waszym gimnazjum? Kto do Was trafia?

– Mieszkamy w środowisku wielonarodowościowym. Dosyć często zdarza się, że nasi uczniowie pochodzą z rodzin mieszanych. Jedno z rodziców jest narodowości polskiej, a drugie z innej. To w niczym nie przeszkadza. Bardzo się cieszymy, że do szkoły polskiej przychodzą dzieci z polskich rodzin, jak również z mieszanych. Staramy się zaszczepić w nich miłość do języka polskiego, do poprawności językowej. Skok technologiczny spowodował, że zyskaliśmy więcej możliwości. Z pomocą multimediów pokazujemy Polskę, prezentujemy ją uczniom, nie tylko jako państwo europejskie, ale jako miejsce bardzo nam bliskie, miejsce, do którego ciągle tęskniliśmy i tęsknimy.

Ilu małych Polaków jest w szkole w Jaszunach?

– 291 w klasach od I do XII. Mamy też zerówkę dla maluchów. Naukę dzieci rozpoczynają już w wieku pięciu lat i zostają z nami do matury. Nasza szkoła to szkoła polska, która działa w systemie oświaty litewskiej. Podlegamy ministerstwu oświaty Republiki Litewskiej i realizujemy programy, które są akceptowane przez to ministerstwo. Mamy od niedawna możliwość kupowania podręczników do nauki języka polskiego w Polsce. Wszystkie inne podręczniki i programy są tworzone i akceptowane przez władze oświatowe na Litwie.

Na przykład uczniowie od pierwszej klasy mają ujednolicony program nauczania języka litewskiego z uczniami szkół litewskich. Uczą się języka polskiego jako ojczystego i jednocześnie uczą się języka litewskiego również jako ojczystego.

 

(…)

Jak mocno Pani odczuwa tę odpowiedzialność, czy daje ona poczucie spełnienia się w tym zawodzie?

– Każdego dnia. Jestem nie tylko nauczycielem, pełnię również funkcję wicedyrektora szkoły, więc czuję odpowiedzialność za siebie, swoją pracę, za dzieci, ale też za nauczycieli, zwłaszcza tych młodych, których nam na szczęście nie brakuje. Cieszymy się, że na obecną chwilę mamy wszystkich specjalistów. Co prawda niektórzy pracują nie tylko u nas, lecz dojeżdżają także do mniejszych szkół. Nie może być tak, że jakaś polska szkoła zostanie bez nauczyciela. Na tym polega misja polskiej szkoły.

Polska szkoła to nie tylko lekcje i nauka. Jak informuje Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”, która jest kontynuacją powołanej w 1905 r. w Warszawie przez polskiego noblistę Henryka Sienkiewicza „Polskiej Macierzy Szkolnej”, nadal realizujecie podobne założenia, w tym m.in. zachowanie języka ojczystego i współpraca z polskimi instytucjami oraz rządami. Reaktywowanie przez Panią zespołu Pieśni i Tańca „Gromada” wpisuje się w te działania?

– Jak najbardziej. Podtrzymywanie tradycji, promowanie języka ojczystego poprzez udział w świętach, akcjach i inicjatywach jest priorytetem działalności zespołu. W wielu szkołach polskich na Litwie są zespoły ludowe, nasz jednak zniknął na kilkanaście lat. Od dawna myśleliśmy o jego reaktywacji, ale okazało się, że to nie jest takie proste. Nie mieliśmy pieniędzy na zakup strojów, nie mieliśmy chórmistrza. Najpierw odrodziliśmy grupę taneczną, dzieci uczyły się polskich tańców, ale tańczyły w mundurkach szkolnych i nie czuły się jak członkowie i członkinie zespołu polskiego, tylko jak uczniowie. Kiedy zaangażowaliśmy muzyka, przyszedł czas na ogłoszenie o odrodzeniu zespołu.

Uszyliśmy pierwsze stroje krakowskie dla sześciu par, za sfinansowanie których jesteśmy niezmiernie wdzięczni panu merowi Zdzisławowi Palewiczowi. Część dzieci była jeszcze w mundurkach, ale to był udany początek.

Jak duże znaczenie te stroje mają dla dzieci w Jaszunach?

– Kiedy się przebierają, wszystko, co robią, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, staje się dla nich ważniejsze. Kiedyś myślałam, że te stroje wpływają tylko na emocje małych dzieci, teraz widzę, że nawet starszym uczniom zależy, żeby w nich występować. Może dlatego, że przyjęłam taką zasadę, aby stroje naszych dzieci reprezentowały różne regiony Polski. Wtedy łatwiej jest nam rozmawiać o Polsce, analizować wyjazdy, znajdować tematy do dyskusji.

O czym tak naprawdę rozmawiacie – o przeszłości czy o przyszłości?

– O wszystkim. Czasami proszę uczniów, żeby coś napisali. Powstają wzruszające teksty. Proszę sobie wyobrazić, jak nastolatek pisze, że dzięki występom czuje się „cząsteczką narodu”, że może lepiej zrozumieć tych, którzy kiedyś walczyli o Polskę, o jej wolność. Nastolatki w wieku 14-15 lat piszą, jak ważne jest dla nich bycie Polakiem. Ten patriotyzm jest w nich oraz w ich rodzinach bardzo silny, bo jest kultywowany nieustannie przez wszystkie pokolenia. Czasami nie mogę tych prac sprawdzać bez wielkiego wzruszenia, nawet łez.

Patriotyzm jest równie silny jak dawniej?

– Nie słabnie, kiedy więc pan Adam Zygmunt ze Związku Nauczycielstwa Polskiego przyjechał do nas w czerwcu i powiedział, że postara się nam pomóc, a potem poinformował, że aż tak dużą kwotę udało się zebrać, to nie mogliśmy w to uwierzyć. Zrozumieliśmy, i to jest dla nas istotne, że w Polsce są ludzie, dla których ciągle jesteśmy ważni.

W zbiórce ogólnopolskiej wśród członków i członkiń ZNP udało się zebrać dla „Gromady” 44 tys. zł i 506 euro.

– Ogromne pieniądze. Wszyscy są wdzięczni. Nauczyciele, rodzice i dzieci. Mamy wiele potrzeb, a dzieci nie mają obuwia. Wyobraźmy sobie, że maluchy mają na sobie piękne polskie stroje, a na nogach… Nie wszystkich rodziców stać na to, żeby specjalnie na występy kupić jakieś sandałki albo ładne pantofelki. Dlatego ta pomoc jest dla nas tak bezcenna. Za pieniądze ze zbiórki kupimy buty i stroje, bo tych nigdy dość. Mamy już kilka strojów krakowskich, uszyliśmy też lubelskie. Chciałoby się mieć chociaż po dwie pary strojów łowickich, kaszubskich, góralskich, coś z każdego regionu. O Wileńszczyźnie też śpiewamy. Nie możemy zapominać o naszym regionie.

W „Gromadzie” jest setka uczniów. To 1/3 Waszej szkoły!

– Już jest nas więcej! Prawie połowa uczniów jest zaangażowana w występy. Ponad setka tańczy i śpiewa. Mamy dwie grupy chórzystów. Każdego tygodnia ktoś do nas dochodzi. Rodzice nam dziękują za to, że ich dziecko w tym uczestniczy. To jest ważne, nie tylko dla szkoły, ale dla całej społeczności. To jest nasza przyszłość. My to tak widzimy.

Dziękuję za rozmowę.

*Andżeła Dajlidko jest również kierownikiem Zespołu Pieśni i Tańca „Gromada”

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 49-50 z 6-13 grudnia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne