Barbara Chyłka: odchodzę ze szkoły, ale nie palę żadnych mostów

Podszedł do mnie chłopak, zapytał czy może się przytulić i czy jednak nie przemyślałabym jeszcze swojej decyzji i jednak została w szkole. Rozpłakałam się wtedy. To był moment załamania (…) Najpiękniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że ja te relacje zabieram ze sobą, nie palę żadnych mostów, a idę do miejsca gdzie będą mogła też robić dużo dobrego.

Z Barbarą Chyłką*, dyrektorką Publicznej Szkoły Podstawowej im. Stanisława Staszica w Chrząstowicach (woj. opolskie), która po 16 latach odchodzi z zawodu, rozmawia Jarosław Karpiński

Podjęła Pani zapewne jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu. Proszę ją wyjaśnić…

– Zmęczenie materiału.

Czyli to był proces?

– Tak, myślę że to był proces związany ze wszystkimi zmianami, które się w ostatnich dwóch latach odbyły w obszarze edukacji. Pracowałam na ciągłej edukacyjnej adrenalinie. Mój kolega określał to nawet mianem haju. A skoro pracowałam na oparach, to uświadomiłam sobie, że przyszedł czas na zmiany w moim życiu zawodowym. Chociaż z edukacją się nie rozstaję, bo przechodzę do sektora edukacji nieformalnej.

W środowisku, w którym Pani pracowała, Pani decyzja chyba nie jest odosobniona… Niestety. Jak została odebrana?

– W województwie opolskim bardzo wielu nauczycieli zastanawia się nad zmianą zawodu. Spotkałam się raczej z pozytywnym odbiorem mojej decyzji. Zastanawiałam się, czy powinnam w mediach o tym opowiadać, bo jest we mnie jeszcze za dużo emocji, nie przepracowałam chyba tego do końca. Wolałabym spojrzeć na to co się dzieje w oświacie na zimno, z pewnym dystansem. A widzę, że sytuacja nie zmienia się w dobrym kierunku.

To porozmawiajmy o tym co czuje nauczyciel, który po 16 latach odchodzi z zawodu…

– Czuję żal. Spotykam się także z takimi opiniami, że porzucam szkołę, że nie walczę do końca. Zastanawiam się jednak, kiedy byłby dobry czas żeby zawalczyć o siebie? Ciągłe stawianie pierwszym miejscu pracy też nie jest chyba zdrowym podejściem. Ale po samym podjęciu decyzji poczułam ulgę.

Sam fakt, że mam możliwość wyboru daje mi wolność. Dlatego, że zdaję sobie sprawę z tego, iż jest wiele osób, które myślą i czują to samo co ja, ale nie mają na tyle odwagi żeby to głośno wyartykułować. Dostaję na Facebooku wiadomości od nauczycieli w takim duchu, że „zgadzam się z tobą, ale ja nie mam gdzie odejść, a mam kredyt”, albo „wydaje mi się, że sobie nie poradzę poza szkołą bo jestem tylko nauczycielem albo aż nauczycielem”. Wiem co oni czują, jakie emocje się w nich kłębią, dlatego cieszę się, że ja miałam wolność wyboru. To był bardzo trudny rok dla nauczycieli.

Strajk był ważnym momentem w kontekście Pani decyzji?

– Strajk jeszcze bardziej obnażył to o czym ja myślałam zastanawiając się gdzie należałoby dokonać pilnych zmian w oświacie. Nagle zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nikt nie chce z nami rozmawiać, nikt nie chce nas słuchać, że jesteśmy jako grupa zawodowa osamotnieni. Ale zaskakujące i zastanawiające było dla mnie także nastawienie społeczne. Skąd się wzięło tyle negatywnych opinii o naszym zawodzie? Należałoby się nad tym zastanowić. Może to wynika z niedoinformowania na czym tak naprawdę polega praca nauczyciela. Chyba tylko nasze najbliższe rodziny to wiedzą. I to jest przykre.

A uczniowie, koleżanki, koledzy? Jak zareagowali na Pani odejście?

– Były też wzruszające momenty. Podszedł do mnie chłopak, zapytał czy może się przytulić i czy jednak nie przemyślałabym jeszcze swojej decyzji i jednak została w szkole. Rozpłakałam się wtedy. To był moment załamania. Był też taki pozytywny feedback ze strony moich kolegów i koleżanek z pracy. Najpiękniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że ja te relacje zabieram ze sobą, nie palę żadnych mostów, a idę do miejsca gdzie będą mogła też robić dużo dobrego. Poza tym nie będąc dyrektorem będą mogła pewne rzeczy na temat systemu edukacji powiedzieć dosadniej (śmiech).

Czego by Pani życzyła kolegom i koleżankom przed wrześniem?

– Żeby był między nimi szacunek, żeby przez wakacje odpoczęli i przemyśleli pewne sprawy. Ale czytając wypowiedzi pana ministra Piontkowskiego, który zastąpił minister Zalewską, nie wiem, czy to idzie w dobrym kierunku. Trochę się boję tego co będzie. Obym się myliła.

Dziękuję za rozmowę.

*Barbara Chyłka – nauczycielka religii, historii, języka niemieckiego, przez wiele lat uczyła w gimnazjum, następnie została dyrektorem szkoły podstawowej