„Będziemy szyć polarowe poduszkostwory”. M. Florkiewicz-Borkowska mówi nam nie tylko o nauczaniu poza schematem

Podniesienie pensum to chory pomysł. Tak naprawdę bardzo bym chciała, żeby przestać mówić o pensum, a zacząć się posługiwać rzeczywistą liczbą przepracowanych przez nas godzin. Nie wyobrażam sobie, że miałabym więcej godzin przy tablicy, bo to oznaczałoby mniej godzin na inne działania z uczniami, które są tak naprawdę sensem edukacji w XXI w.

Z Martą Florkiewicz-Borkowską, nauczycielką języka niemieckiego w Szkole Podstawowej im. Karola Miarki w Pielgrzymowicach, Nauczycielem Roku 2017, rozmawia Jarosław Karpiński

Podczas III Kongresu Praw Obywatelskich Pani uczniowie ze szkoły podstawowej z Pielgrzymowic na Śląsku wystąpili z przedstawieniem „Stalking ‒ na cyberprzemoc są paragrafy”. Skąd pomysł na taki spektakl? Czy długo pracowała Pani z uczniami nad jego przygotowaniem? No i jak został odebrany?

‒ Rzeczywiście podczas III Kongresu Praw Obywatelskich w Warszawie odbył się spektakl interaktywny, symulacja karnej rozprawy sądowej „Stalking ‒ na cyberprzemoc są paragrafy”. Wystąpili w nim m.in. uczniowie z mojej obecnej klasy wychowawczej VII b (10 osób) oraz troje absolwentów, którzy zaangażowani byli w działania w ramach ogólnopolskiego programu Mądrzy Cyfrowi, realizując projekt kampanii społecznej „Słowa Krzywdzą”. To, że akurat uczniowie z Pielgrzymowic zostali zaangażowani w ten spektakl, jest ‒ można rzec ‒ pokłosiem właśnie tej kampanii społecznej i ich aktywności w obszarze przeciwdziałania hejtowi, cyberprzemocy, obgadywaniu czy też ocenianiu człowieka „po okładce”. Jeszcze w sierpniu, przed rozpoczęciem roku szkolnego, kiedy się zastanawiałam, jak zaangażować uczniów w tym roku, jeśli chodzi o tematykę szeroko pojętej cyberprzemocy, skontaktowała się ze mną pani Agnieszka Stachura ze stowarzyszenia Consensus z propozycją włączenia się w ten spektakl. Po zapoznaniu się z koncepcją spektaklu i mając kontakt z czwórką absolwentów, z którymi szykowaliśmy się do wyjazdu do Rzymu z projektem „Słowa Krzywdzą”, zaproponowałam pani Agnieszce, że mogą wziąć w tym udział razem z uczniami z mojej klasy wychowawczej. To była wspaniała okazja, żeby włączyć młodzież w te działania, byłam przekonana, że bardzo dużo zyskają. (Więcej na temat spektaklu można przeczytać pod tym linkiem: https://bit.ly/35sp898)

Długo Pani namawiała uczniów i rodziców?

‒ Omawiałam to i z rodzicami, i z dyrektorem szkoły. Uczniów musiałam trochę zmotywować, zainspirować, przekonać, że to będzie fajna przygoda i zdobędą wiele nowych doświadczeń. W ten sposób zebrała się 13-osobowa grupa. Stowarzyszenie Mediatorów Consensus we współpracy z Fundacją No Drama, reprezentowaną przez panią Agnieszkę Prycę, odpowiadało za realizację i reżyserię spektaklu oraz za przygotowanie merytoryczne młodych aktorów. Scenariusz rozprawy napisał sędzia sądu rejonowego Arkadiusz Krupa. Moi uczniowie i absolwenci przez prawie dwa miesiące spotykali się w piątki po lekcjach oraz w soboty na warsztatach aktorskich, podczas których rozwijali umiejętność improwizacji, dykcję, a także zdobywali wiedzę związaną z edukacją prawną i cyberprzemocą.

Jak wyglądały te przygotowania do spektaklu z Pani perspektywy?

‒ Wspólnie z panią Agatą Dziendziel, matematyczką z mojej szkoły, z którą koordynowałyśmy działania uczniowskiej kampanii, byłyśmy opiekunkami od spraw technicznych, czyli odpowiadałyśmy za nadzór ze strony szkoły podczas weekendowych prób i nagrań. Byłam też w stałym kontakcie z rodzicami dzieciaków ‒ zdawałam im relacje z prób, odpowiadałam na pytania, prosiłam o wsparcie, pilnowałam formalności, wyjazdów, dbałam o odpowiednie zgody. Wspierałam uczniów, dużo rozmawialiśmy podczas godzin wychowawczych i nie tylko. Kiedy trzeba było ‒ pochwaliłam, czasem odpowiednio zmotywowałam, odpytywałam ich z tekstów. W pewnym momencie zaczęli żyć postaciami, które odgrywali, oraz całym kontekstem sytuacyjnym. Chcieli o tym rozmawiać, przegadywać temat i często to robiliśmy. Nie ma nic lepszego niż uczenie przez doświadczanie i zgłębianie tematu poprzez zanurzenie się w nim. Dzięki temu, że obserwowałam ich pracę warsztatową, treningi, widzę teraz, jak wielki postęp zrobili. Jak dużo dały im zajęcia prowadzone przez obie panie Agnieszki ze wsparciem aktorów z Fundacji Impro Silesia. Dla tak młodych ludzi to jest niesamowite doświadczenie.

Premiera przedstawienia odbyła się w październiku.

‒ Tak. Występ premierowy odbył się w Pałacu Młodzieży w Katowicach 21 października. Na sali zgromadzili się uczniowie różnych szkół, a także reszta mojej klasy i druga klasa VII z naszej szkoły. Wszyscy byli pod wrażeniem spektaklu. Rozmowy o nim bardzo zbliżyły uczniów. A pobyt w Warszawie był dla aktorów doświadczeniem nie tylko artystycznym, związanym z występem podczas kongresu, ale także swoistą szkołą życia. Udział w tym projekcie bardzo ich rozwinął, dowartościował, pozytywnie wzmocnił i pokazał, że dużo mogą. Zachęcam wszystkie szkoły i nauczycieli do włączania się w takie działania. Wiem, że Consensus ma już pomysł na nowe spektakle i działania w ramach programu „Akcja Mediacja”.

Wspominała Pani o kampanii „Słowa Krzywdzą”, o której zresztą pisaliśmy w Głosie. Proszę przypomnieć, na czym polegała.

‒ Cały poprzedni rok we współpracy z Agatą Dziendziel, w ramach pilotażu programu Mądrzy Cyfrowi i dzięki uzyskaniu grantu z programu Edukacja Inspiracja, realizowałyśmy z uczniami kampanię społeczną #SłowaKrzywdzą. Młodzież sama zdecydowała, jakim problemem się zająć. Podczas burzy mózgów uczniowie zdefiniowali go jako obgadywanie, plotkowanie, używanie wulgaryzmów, ocenianie innych „po okładce”. Zastanawiali się, czy można coś z tym zrobić, a jeśli tak, to co. Wymyślili szereg działań zarówno online, jak i offline. Każdy z 18-osobowej grupy znalazł dla siebie przestrzeń do działania. Część uczniów prowadziła fanpejdża, inni organizowali stragan „Nie oceniaj mnie po okładce”, jeszcze inni zajmowali się stroną techniczną ‒ grafiką, wycinaniem i laminowaniem materiałów. Swoje działania opisali na łamach Głosu Nauczycielskiego jesienią zeszłego roku. W ramach kampanii powstały też dwa spoty: pierwszy o tym, że słowa krzywdzą, drugi ‒ że mają też moc zmieniania świata na lepsze.

Odnieśliście duży sukces!

‒ Tak, kampania stała się sławna w całej Polsce ‒ wsparli ją celebryci, uczniowie mieli okazję występować na konferencjach oraz w okolicznych szkołach. Działo się bardzo dużo i tak naprawdę ciągle się dzieje, ponieważ ten temat jest niezwykle ważny i dotyczy każdego z nas. Hejt, mowa nienawiści są dziś codziennością. Żeby z nimi walczyć, nie wystarczy pogadanka o tym, jakie to złe, i że tak nie wolno. Potrzebne jest działanie, refleksja, rozmowa. Dzięki pozyskaniu patronatu stowarzyszenia Design for Change Polska zostaliśmy zaproszeni na ogólnoświatowy festiwal projektów zaangażowanych społecznie „I Can Children’s Global Summit” w Rzymie, organizowanym przez indyjską organizację Design for Change. Uczniowie, którzy podjęli wyzwanie zaprezentowania projektu po angielsku, pod koniec listopada pojechali do Rzymu. Tam, w gronie ponad 2 tys. dzieci z całego świata, mogli się przekonać, jak ważne jest działanie, zaangażowanie społeczne i jak ważny jest ich głos. To były dni pełne nowych doświadczeń i znajomości, przełamywania barier, ciągłego uczenia się i rozwijania. Taka szkoła życia, edukacji globalnej oraz najlepsza lekcja języka angielskiego. Ich kampania wzbudziła wielkie zainteresowanie, uczniowie usłyszeli od swoich rówieśników z USA, Indii czy Francji, jak ważny problem poruszyli i że dotyczy on ludzi na całym świecie. Takie doświadczenia kształtują młodych ludzi, poszerzają ich horyzonty. Wiem, że dla uczniów to była fascynująca przygoda, i cieszę się, że mieliśmy okazję wspólnie ją przeżyć.

W swojej pracy wychodzi Pani często poza schematy. Nad czym teraz Pani pracuje?

‒ Gdybym nie mogła wychodzić poza te schematy, musiałabym zrezygnować z pracy w szkole. Staram się nie nudzić na swoich lekcjach, a co za tym idzie ‒ staram się, żeby moi uczniowie też się na nich nie nudzili. Nie zawsze mi to wychodzi, bo jestem tylko człowiekiem i czasem nie mam siły na przygotowywanie czegoś specjalnego. Dlatego „normalne” lekcje też niekiedy prowadzę. Teraz przymierzam się do realizacji projektu „Pożeracze Smutków”, który pierwszy raz przeprowadziłam z gimnazjalistami jeszcze przed „deformą”. W listopadzie kolejny raz udało mi się pozyskać grant z programu Edukacja Inspiracja i będziemy z chętnymi uczniami klas siódmych i ósmych szyć polarowe poduszkostwory, czyli właśnie pożeracze smutków. Komu je przekażemy? To się dopiero okaże. Zdecydujemy o tym wspólnie z uczniami. Po drodze pewnie wydarzy się jeszcze kilka innych projektów, bo już się przyzwyczaiłam, że czasem wiele rzeczy dzieje się poza ustalonym planem. Ale to właśnie lubię w mojej pracy. Ten element zaskoczenia, flow, pojawiające się nagle możliwości i szanse.

Porozmawiajmy trochę o problemach polskiej edukacji. Co Pani sądzi o pomyśle majstrowania przy Karcie Nauczyciela, o dyskusji dotyczącej podniesienia pensum nauczycielskiego?

‒ Podniesienie pensum to chory pomysł. Tak naprawdę bardzo bym chciała, żeby przestać mówić o pensum, a zacząć się posługiwać rzeczywistą liczbą przepracowanych przez nas godzin. Nie wyobrażam sobie, że miałabym więcej godzin przy tablicy, bo to oznaczałoby mniej godzin na inne działania z uczniami, które są tak naprawdę sensem edukacji w XXI w. Jeśli byłyby to godziny przeznaczone na działania projektowe, to miałoby sens, ale podwyższenie pensum przedmiotowego oznacza łączenie etatów, coraz częściej w trzech szkołach, a znam przypadki, że nawet w czterech! Albo nauczycieli uczących kilku przedmiotów po „szybkich” podyplomówkach. Czy naprawdę takiej edukacji chcemy? Rzemieślniczej? Wyrobniczej? Z wędrującymi nauczycielami na skraju wytrzymałości psychicznej i emocjonalnej?

Inna sprawa, że wśród nauczycieli, tak jak w każdym zawodzie, są różni ludzie. Tacy, którzy robią tylko to, co muszą, i nie wychodzą poza swoje podstawowe obowiązki, często pracując dodatkowo w innych szkołach, i tacy, którzy w pracę wkładają mnóstwo czasu i serca, starając się dać uczniom jak najwięcej. I ani podniesienie pensum, ani zmiany w Karcie Nauczyciela tego nie zmienią.

Czego więc brakuje w myśleniu o polskiej edukacji?

‒ Potrzebny jest dialog społeczny, dyskusja o tym, jaka ma być nowoczesna edukacja, konieczne jest też przewartościowanie roli nauczyciela, wzmocnienie jego pozycji, odbudowanie zaufania i autorytetu. Tymczasem dziś nie widzę przestrzeni do takich działań, nie czuję zrozumienia, wsparcia i docenienia nauczycieli ze strony rządu. A tylko wtedy, kiedy będziemy wspólnie dążyć do celu, jesteśmy w stanie coś wypracować. Ale do tego potrzebne jest patrzenie w przyszłość, pójście naprzód, wyjście ze strefy komfortu i spojrzenie na edukację jak na coś ważnego, wspólnego. To wymaga odwagi od każdego z nas. Prawdziwa edukacja wymaga odwagi. Szkoła potrzebuje zmian. Niestety, obecny rząd wprowadził zamęt i chaos, zniszczył to, co było, zupełnie nie licząc się ze zdaniem nauczycieli.

Dziękuję za rozmowę.

Fot: Marta Florkiewicz-Borkowska

III Kongres Praw Obywatelskich. „Edukacja to najlepsza inwestycja w przyszłość”