To naprawdę trudny moment, kiedy ktoś w placówce oświatowej jest zakażony – podkreśla w rozmowie z Głosem Nauczycielskim Stanisław Piechula, burmistrz Mikołowa, który zmagał się z koronawirusem w przedszkolu na terenie swojej gminy. Teraz obawia się początku roku szkolnego.
Burmistrz Mikołowa podkreśla, że z przerażeniem patrzy na szkoły i przedszkola. – Jeżeli te zaostrzone przepisy pozostaną w przedszkolach w mocy, to spodziewam się sytuacji konfliktowych – mówi Piechula.
– To znaczy do końca nie rozumiemy, co zrobić, jak zachować wymagane odległości, kogo przyjmować w pierwszej kolejności poza dziećmi pracowników służb medycznych itp. Czy będziemy wysyłać dzieci na zmiany? Co wtedy z drugą zmianą, z rodzicami, którzy będą i tak musieli siedzieć w domu? Jeszcze gorzej będzie w szkołach. Bo albo szkoły będą otwarte dla wszystkich, albo wcale i wtedy trzeba będzie kontynuować zdalne nauczanie. Te przekazy od władz centralnych są niejednoznaczne. Społeczeństwo myśli, że wszystko zależy od nas w samorządzie, a przecież my musimy się dostosować do tego, co ustali rząd. Samorząd nie ma takich możliwości – tłumaczy burmistrz.
Pytany co będzie gdy we wrześniu dyrektorzy otworzą szkoły i po paru dniach okaże się, że jeden z uczniów jest chory, rozmówca Głosu tłumaczy, że nie ma dobrej odpowiedzi.
– Mamy tylko doświadczenia z przedszkolem przy 20 dzieciach. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w szkole z tysiącem uczniów. Nie bylibyśmy w stanie tylu testów opłacić. Ogołociłoby to budżet. Dodam, że 40 proc. naszego budżetu to wydatki na oświatę, do subwencji dokładamy drugie tyle, ile otrzymujemy od rządu. Koszty rosną z każdym rokiem. Po reformie i przekształceniu szkół podstawowych w ośmioklasowe musimy powiększać budynki. Rozmiar klęski finansowej jest ogromny – mówi burmistrz.
– Natomiast koronawirus ciągle nas zaskakuje, na szczepionkę możemy jeszcze długo poczekać. Śledzę informacje w tej sprawie i mam pewne doświadczenie, ponieważ pracowałem kilkanaście lat w laboratorium mikrobiologii, jestem doktorem farmacji. Tu nie ma dobrego rozwiązania, jeśli chodzi o walkę z wirusem. Gdyby nie gospodarka i finanse, trzeba by wszystkich izolować w domach aż do powstania szczepionki, ale w dzisiejszych czasach żadne państwo nie może sobie na to pozwolić – ocenia.
Cały wywiad z burmistrzem Mikołowa można przeczytać w Głosie Nauczycielskim nr 31-32 z 29 lipca.
(JK, GN)
Koronawirus w przedszkolach i na koloniach. Kolejne doniesienia