Prawo i Sprawiedliwość próbowało w błyskawicznym tempie uchwalić w Sejmie nowelizację Prawa oświatowego, czyli tzw. lex Czarnek 2.0. Nagle jednak prace nad projektem wstrzymano, a dokument wylądował w sejmowej zamrażarce.
Projekt ustawy ograniczającej prawo rodziców do wyboru zajęć dodatkowych dla swoich dzieci oraz podporządkowującej szkoły bezpośrednio kuratorom miał przejść przez Sejm w ekspresowym tempie.
Dokument złożony został 20 października br. nie przez ministerstwo edukacji, ale przez grupę posłów PiS, dzięki czemu jego autorzy uniknęli konieczności zorganizowania konsultacji publicznych. Już dzień później lex Czarnek skierowano do I czytania w sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Komisja zajęła się projektem we wtorek 25 października, a posłowie pracowali nad nim przez 7 godzin (od godz. 18.00 do 1.00 w nocy)! Wszystko po to, by w środę 26 października można było przeprowadzić drugie czytanie projektu na forum Sejmu, a w czwartek 27 października – przegłosować.
Wielogodzinny maraton w Sejmie nad lex Czarnek 2.0. Komisja edukacji przyjęła projekt PiS
Jednak w momencie, gdy posłowie rozeszli się do swoich pokoi w hotelu sejmowym i poszli spać po wielogodzinnym maratonie w komisji, słuch o lex Czarnek zaginął. Prace nad projektem wstrzymano. Ostatecznie PiS nie przeprowadził drugiego czytania i nie przegłosował ustawy.
Choć sprawozdanie komisji edukacji jest gotowe, to projekt nie znalazł się także w porządku obrad następnego posiedzenia Sejmu zaplanowanego na 3-4 listopada br.
Przewodnicząca komisji Mirosława Stachowiak-Różecka (PiS) w dzisiejszej rozmowie w RMF FM nie wyjaśniła, jaki będzie dalszy los lex Czarnek. Apelowała za to, by nie nazywać tego projektu… lex Czarnek. – Czegoś takiego jak lex Czarnek 2.0 nie ma i bardzo uczulam na to, żeby nie używać tak brzmiącej nazwy do projektu ustawy, która przewiduje po prostu zmiany w prawie oświatowym – ogłosiła posłanka PiS.
Drugie dno lex Czarnek. Wicekurator oświaty szefową lokalnych struktur PiS
(PS, GN)