Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek oskarżył nauczycieli o to, że obecni uczniowie klas ósmych i klas maturalnych zostali przez nich „poszkodowani”. Winą nauczycieli miał być… zorganizowany półtora roku temu strajk. W efekcie, Czarnek musi dziś zmienić podstawę programową
– Polskie szkoły są bezpieczne. W polskich szkołach są potwierdzone przypadki zakażeń, to tylko ok. 2 proc. ogólnej liczby przypadków zakażeń. A zatem zdecydowana mniejszość – przekonywał szef MEN podczas nagrania z odpowiedziami na pytania, które wcześniej przesłali mu dziennikarze.
– Niemniej jednak mobilność związana z całym ruchem oświatowym, życiem oświaty w Polsce, to nie tylko przebywanie dzieci w szkołach, to nie tylko przebywanie nauczycieli w pracy, pracowników administracji, ale cały ruch – przyjazd do szkoły, powrót do domu, opieka nad dziećmi, przejazdy rodziców, opiekunów, ruch przedsiębiorców z tym związany. Dlatego musieliśmy doprowadzić do sytuacji, którą mamy w ciągu tych dwóch tygodni – dodał.
Ministrowi chodziło o wprowadzenie – najpierw w szkołach średnich, a od poniedziałku także w klasach IV-VIII szkół podstawowych – edukacji zdalnej.
– Nic nie zastąpi nauczania stacjonarnego, bezpośredniego kontaktu ucznia z nauczycielem. Dlatego będziemy dążyć do tego, by jak najszybciej powrócić do nauczania stacjonarnego we wszystkich szkołach i wszystkich rocznikach. Przy czym w pierwszej kolejności, jeśli to tylko będzie możliwe, powrót do nauczania stacjonarnego będzie dotyczył tych, którzy tego stacjonarnego nauczania potrzebują najbardziej, a zatem maturzystów i uczniów ósmych klas. A także szkół zawodowych, tych roczników, które mają przed sobą egzaminy – zapowiedział szef MEN.
Jego zdaniem, jednak „jeszcze przez jakiś czas” szkoły będą uczyły zdalnie. Zgodnie z decyzją MEN, zdalna edukacja ma się odbywać do 8 listopada br., ale niewykluczone, że ten termin zostanie przesunięty. – Nie znamy najbliższej przyszłości, nie wiemy, jak będzie wyglądał rozwój pandemii koronawirusa – ocenił Czarnek. Ma jednak nadzieję, że po 8 listopada przynajmniej część uczniów będzie mogła wrócić do szkół.
W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział zmiany w podstawie programowej tak, aby dostosować ten dokument do możliwości uczniów kształcących się zdalnie. Według ministra edukacji i nauki, nauczyciele i dyrektorzy już dziś mają tu „dużą elastyczność”. – Lekcje zdalne mogą być skrócone do 30 minut. Wiem, że w wielu szkołach jest to praktykowane. Plan lekcji w związku z tym też może być dostosowywany do tego, co dzisiaj mamy, czyli do nauczania zdalnego. Zatem zakres wiedzy przekazywanej podczas 30-minutowej lekcji jest mniejszy niż podczas 45-minutowej – orzekł minister. – To są elastyczne środki, instrumenty, które mają dyrektorzy szkół – dodał.
W jego opinii, przede wszystkim należy zatroszczyć się o uczniów, którzy przygotowują się do egzaminów. – Natomiast jeśli chodzi o podstawę programową, to chodzi tutaj przede wszystkim o zakres egzaminów: maturalnych, egzaminów dla klas ósmych. Dziś właśnie przystępują do pracy zespoły, które będą pracować nad tym, by ograniczyć incydentalnie podstawę programową w celu zmniejszenia zakresu egzaminów, zakresu wiedzy, jaka będzie potrzebna do zdania tych egzaminów – wyjaśnił minister edukacji i nauki. Zmieniona podstawa ma powstać do grudnia br.
Jednocześnie Czarnek oskarżył nauczycieli o to, rzekomo z ich winy uczniowie są dziś niedouczeni, a MEN musi odchudzić listę wymagań egzaminacyjnych! Uczniowie mieli zostać przez nauczycieli „poszkodowani”.
– Mamy świadomość, że uczniowie klas maturalnych i klas ósmych są poszkodowani potrójnie. Raz przez strajk nauczycieli, który wyłączył nauczanie przez długi czas, dwa – przez wiosenną pandemię koronawirusa i obecny stan, gdy nauczanie zdalne, jak wiemy, nie zastąpi nauczania stacjonarnego. Dlatego musimy dostosować zakres tego egzaminu, wiedzy koniecznej do zdania egzaminu, tak, aby był on adekwatny do tego, co uczniowie mogą przerobić w ramach materiału, który otrzymują podczas lekcji w szkołach – ogłosił szef MEN. Jego zdaniem, „potrójne straty, które dotknęły naszych uczniów, muszą przełożyć się na poziom egzaminu”.
Przypomnijmy więc – strajk nauczycieli miał miejsce w kwietniu 2019 r., czyli półtora roku temu. I trwał 3 tygodnie. Natomiast wiosenny lockdown rozpoczął się w połowie marca i zakończył się dopiero z nastaniem wakacji, czyli pod koniec czerwca. To jest – po 3 miesiącach.
Przemysław Czarnek natomiast nie wyjaśnił, co kierowane przez niego ministerstwo robiło od marca br., skoro do tej pory nie udało się opracować odchudzonej podstawy programowej. Ba, eksperci ministerstwa dopiero przystąpili do prac, które – być może – zakończą się w grudniu.
Minister nie wyjaśnił też, co zamierza zrobić MEN, by nauczyciele nie musieli ze swoich pieniędzy finansować zdalnej edukacji np. prowadząc e-lekcje z wykorzystaniem swojego prywatnego internetu (o co zapytaliśmy Przemysława Czarnka). – 367 mln zł przekazanych do samorządów w ramach „Zdalnej Szkoły” i „Zdalnej Szkoły+”. W ramach tych środków samorządy zakupiły sprzęt informatyczny, który mogą również wypożyczać nauczycielom, którzy potrzebują tego sprzętu do nauczania zdalnego. Mamy Fundusz Inwestycji Lokalnych – 12 miliardów złotych, mamy wiele działań, które doprowadziły do tego, że rzeczywiście to nauczanie zdalne wygląda dzisiaj dużo lepiej niż jeszcze wiosną. Sytuacja jest zdecydowanie lepsza – wymieniał szef MEN.
Jego zdaniem, nie jest prawdą, jakoby nauczyciele masowo musieli dopłacać do edukacji zdalnej ze swoich pieniędzy, a takie sytuacje są „incydentalne”. – Będą się pewnie pojawiały takie incydentalne przypadki, ale od tego jesteśmy, że wspomagać. I to robimy od wiosny. Proszę zwrócić uwagę, że na przestrzeni ostatnich kilku lat ilość naszych szkół, które są podłączone do szybkiego internetu, wzrosła z 23 proc. do niemal 80 proc. To są ogromne osiągnięcia ostatnich lat. Będą się pojawiały takie przypadki, o których mowa w pytaniu, ale na to odpowiedź jest zarówno ze strony dyrektorów, jak i ministerstwa w postaci tych środków, które są przeznaczane na ulepszanie zdalnego nauczania – orzekł szef MEN.
Zdaniem Czarnka, obiecane wiele miesięcy temu szkolenia dla nauczycieli w zakresie edukacji zdalnej (jedynie dla 30 tys. osób!) „już trwają”. – Nabór na te szkolenia trwa. Przeznaczamy na to 100 mln zł. Nauczyciele będą sukcesywnie szkoleni, żeby nauczanie zdalne było na jeszcze wyższym poziomie – zapowiedział minister edukacji i nauki.
Niestety nie wiadomo, dlaczego ministerstwo potrzebuje tak dużo czasu na zorganizowanie szkoleń dla tak niewielkiej części nauczycieli.
Według ministra edukacji, to na nauczycielach i dyrektorach spoczywa obowiązek „dyscyplinowania uczniów”, którzy nie biorą udziału w e-lekcjach. – Pamiętajmy, że w szkołach uczniowie mają nie tylko prawa, ale też obowiązki, które trzeba egzekwować. Od tego są dyrektorzy szkół, nauczyciele i wychowawcy – stwierdził Czarnek.
Zapewnił, że „na ten moment nie ma w ministerstwie planów” rezygnacji w przyszłym roku z egzaminu ósmoklasisty.
Ministrowi niestety nie udało się też załatwić nauczycielom prawo do szczepionek na koronawirusa i na grypę. Według Czarnka, wszystko zależy od rekomendacji Ministerstwa Zdrowia. – To nie my o tym decydujemy – ogłosił szef MEN.
Ministerstwo edukacji nie potrafiło też sprawić, by nauczyciele – podobnie jak np. policjanci, strażnicy miejscy, strażacy, czy funkcjonariusze Służby Więziennej – otrzymywali świadczenie chorobowe w wysokości 100 proc. uposażenia. – Jestem przekonany, że nauczyciele i pracownicy oświaty powinni otrzymywać takie same świadczenia, jak inni mieszkańcy naszego kraju – podkreślił Czarnek. – W tej sprawie będą trwały konsultacje i będziemy dostosowywać te rozwiązania do sytuacji, która będzie aktualnie panowała – dodał.
Czarnek obiecał, że „będzie się troszczył” o zwiększenie wynagrodzeń nauczycieli. Niestety nie rozwinął tej myśli.
(PS, GN)