Czas edukacji online i co dalej? Dr Maciej Jakubowski: Pomyślmy o tym, czego zabrakło

Słyszymy wielu ekspertów przekonujących, że „wreszcie szkoła się unowocześni”, że „szkoła przejdzie do ery cyfrowej” i „osiągniemy w szkole XXI wiek”. To kompletne bzdury! Takie tezy wygłaszają ludzie, którzy nie znają wyników badań dowodzących, że nauczanie oparte na technologiach wcale nie jest efektywniejsze…

Z dr. Maciejem Jakubowskim, ekonomistą i socjologiem, prezesem Evidence Institute, byłym wiceministrem edukacji i członkiem zespołu zarządzającego badaniem PISA w OECD, rozmawia Piotr Skura

„W zdecydowanej większości szkół nauka na odległość przebiegała sprawnie i bez większych problemów” – napisał minister edukacji Dariusz Piontkowski w liście z okazji rozpoczęcia wakacji. Czy podziela Pan optymizm szefa MEN?

Zdecydowanie nie. Takie samozadowolenie w obecnej sytuacji jest po prostu nie na miejscu. Zdalne kształcenie było dużym wyzwaniem dla wszystkich. Przede wszystkim dla nauczycieli, uczniów i rodziców, a także ministerstwa edukacji. Zrozumiałe jest też to, że przy takiej skali kryzysu i zaskoczeniu sprawy nie poszły perfekcyjnie. Dlatego oczekiwałbym raczej rzetelnej analizy tego, co się udało, a co poszło nie tak.

(…)

Brakuje refleksji po tych trzech miesiącach?

Tak. Mówienie, że wszystko jest super, powoduje, że przy kolejnym takim kryzysie, być może już we wrześniu, będziemy stać w tym samym miejscu, w którym stoimy obecnie.

Nauczyciele zostali z dnia na dzień wysłani do pracy, do której nikt nigdy ich nie przygotowywał.

Tak. We wszystkich badaniach robionych w szkołach od lat nauczyciele podkreślali dwie sprawy – jedna to problem tego, jak radzić sobie z uczniami o specjalnych potrzebach, a druga – zastosowanie technologii w klasie. Mimo że w ostatnich latach wydano trochę pieniędzy na szkolenia, to niewiele się zmieniło.

Dlaczego?

Nie wiemy, jaka była jakość szkoleń. Mamy też zalew różnych platform, rozwiązań technicznych i prawie cały wysiłek skupia się na technologii. Tymczasem w nauczaniu zdalnym technologia jest jedynie narzędziem. Technologia nie decyduje o jakości nauczania. Kształcenie online wymaga  innej pedagogiki, innego podejścia metodycznego. Nauczyciele bardzo często tego nie znają i tak naprawdę mało kto tego uczy.

Na wszystkie problemy pojawiające się w ostatnich miesiącach ministerstwo edukacji odpowiadało w jeden sposób – tworząc kolejne rozporządzenia, wytyczne i wydając dyrektorom, samorządom i nauczycielom polecenia do wykonania, ale bez dostarczenia narzędzi. Można było odnieść wrażenie, że przynajmniej na początku pandemii minister edukacji wyobrażał sobie, że szkoła przeniesie się do sieci, a nauczyciele będą prowadzili zajęcia online, jakby siedzieli z uczniami w klasie. To było możliwe do realizacji?

Nie było możliwe choćby z tego powodu, że nie wszyscy uczniowie i nauczyciele mają dostęp do infrastruktury technicznej. To oczywiste, że nie wszędzie jest szybki internet, że nauczyciele niekoniecznie mają nowe i nowoczesne komputery. Z badań wiemy, że w większości gospodarstw domowych w Polsce są komputery. Gorzej jest z dobrym internetem. Prawdziwy problem pojawia się natomiast wtedy, gdy jest jeden komputer na całą rodzinę, który musi wystarczyć zarówno do nauki dzieci, jak i pracy rodziców. Dzieciom brakuje też miejsca w domu do spokojnej pracy. Choćby z tego względu trzeba założyć, że taka operacja jak realizowanie planu lekcji online po prostu nie może się udać. Powtórzę jednak – problemy sprzętowe, technologiczne to są w zdalnym kształceniu stosunkowo najprostsze rzeczy do zmiany. Gdy to zrobimy, stajemy przed dużo trudniejszym wyzwaniem – odpowiedniej motywacji do prowadzenia i uczestnictwa w zajęciach online, skutecznej kontroli nad tym, czy dziecko się uczy – oraz przed problemem odpowiedniej metodyki nauczania.

Na ile efektywne jest zdalne kształcenie? Ktoś to badał?

Badań jest bardzo dużo. Do tej pory panowało przekonanie, że technologie przynoszą bardzo duże korzyści. Od jakiegoś czasu z badań wyciągany jest jednak zupełnie inny wniosek: technologia wcale nie przynosi dużych korzyści. Nie jest tak, że jeśli zaczniemy kształcić online, to w magiczny sposób będziemy uczyć efektywnie. Raczej odwrotnie. Technologia wiele rzeczy nam utrudnia. Najważniejszą rzeczą w nauczaniu jest uwaga, skupienie. A w świecie cyfrowym o skupienie jest znacznie trudniej niż w tradycyjnej klasie. Pojawia się też kwestia monitorowania pracy uczniów, zachęcania ich do wysiłku. To praktycznie nierealizowalne podczas zajęć online w grupie 30-osobowej. Praca online znana jest w biznesie, ja sam tak pracuję, ale pracujemy tak najwyżej w gronie kilku osób. Wtedy to ma sens, ale jeśli w grupie jest 30 osób, to taka praca staje się kompletnie nieefektywna. W normalnej klasie można efektywnie pracować z 30 uczniami, ale w wirtualnej klasie wymaga to specjalnych rozwiązań, a co najważniejsze – powtórzę – niezbędna jest do tego odpowiednia metodyka. A jej nauczyciele zwykle nie znają. I trudno mieć o to do nich pretensje, bo skąd mieliby się o takich sprawach dowiedzieć?

Od nauczycieli akademickich słyszałem wiele historii o tym, jak kompletnym fiaskiem zakończyły się próby realizowania zajęć akademickich online. Odpowiedni poziom skupienia i motywacji trudno wyegzekwować od ludzi dorosłych, a co dopiero od dzieci i młodzieży.

Z badań wiemy, że im młodsi uczniowie, tym gorzej wypada nauczanie online. Powiedzmy sobie wprost: w przypadku uczniów szkół podstawowych to po prostu nie działa. W nauczaniu online poradzą sobie uczniowie, którzy zwykle radzą sobie ze wszystkim. Mówimy o uczniach zdolniejszych i samodzielnych, a także najlepiej zmotywowanych. Większość uczniów jednak taka nie jest. Mamy bardzo dużo słabych uczniów, słabo zmotywowanych albo takich, którzy nie potrafią sami pracować. Dla nich niezbędna jest pomoc i ciągły monitoring ze strony nauczyciela. A to w nauczaniu online jest bardzo trudne. Wniosek z badań jest jeden: nawet jeśli kształcenie online się w miarę udaje, to na pewno powiększa nierówności edukacyjne między najlepszymi a słabszymi uczniami, dla których zdalne kształcenie to olbrzymia porażka.

Według badania Fundacji Orange ponad połowa nauczycieli uczestniczących w tym badaniu uważa, że omawiany podczas zdalnej edukacji materiał tak naprawdę należałoby powtórzyć. Chyba sami nauczyciele podskórnie czują to, co naukowcy potwierdzają w badaniach.

Oczywiście, że tak. Ale jednocześnie słyszymy wielu ekspertów przekonujących, że „wreszcie szkoła się unowocześni”, że „szkoła przejdzie do ery cyfrowej” i „osiągniemy w szkole XXI wiek”. To kompletne bzdury! Takie tezy wygłaszają ludzie, którzy nie znają wyników badań dowodzących, że nauczanie oparte na technologiach wcale nie jest efektywniejsze, że często jest zwyczajnie nieskuteczne i może nawet przynosić szkody. Sam prowadzę zajęcia online i nikt mi nie wmówi, że to łatwiejsza i bardziej efektywna metoda pracy z młodzieżą. Nikt też tego nie wmówi moim studentom, którzy wielokrotnie sygnalizowali, że brakuje im kontaktu i spotkań, w trakcie których wiele rzeczy po prostu łatwiej wyjaśnić.

(…)

***

To jest fragment wywiadu z Głosu Nauczycielskiego nr 27-28 z 1-8 lipca br. Całość dostępna w wydaniu drukowanym i elektronicznym Głosu (ewydanie.glos.pl).

Na zdjęciu: Dr Maciej Jakubowski podczas debaty „Szkoła na szóstkę” zorganizowanej przez ZNP z udziałem organizacji pozarządowych  (31 sierpnia 2019 r.). Uczestnicy spotkania przyjęli deklarację obywatelską „Szkoła, jakiej chcemy”. Fot. Archiwum ZNP

Nr 27-28/1-8 lipca 2020