Danuta Kozakiewicz: Każde zachwianie zaufania wobec szkoły jest błędem. Jest złem

Cele szkolne są oparte na wartościach ogólnohumanistycznych. Współdziałamy i respektujemy różne systemy wartości. Wierzący i niewierzący, wszyscy nauczyliśmy się świetnie żyć razem, szanując swoje poglądy i przekonania, a raptem nam się mówi, że jedni mają rację bardziej, a drudzy mniej, że jedna prawda jest ważniejsza od drugiej. Do tego urzędnik ma regulować, który rodzic ma rację. Nie przyniesie to niczego dobrego. Każde zachwianie zaufania wobec szkoły jest błędem. Jest złem.

Z Danutą Kozakiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Wszyscy się zastanawiamy, jakie będą skutki blokowania organizacjom pozarządowym możliwości współpracy ze szkołami, w tym prowadzenia zajęć pozalekcyjnych. Jak to zuboży ofertę zajęć, ile dzieci na tym stracą. Zgodnie z lex Czarnek 2.0 wpuszczenie takiej organizacji do szkoły będzie wymagało przejścia żmudnej procedury. Czy może Pani już ocenić, jak to będzie wyglądało na przykładzie Pani szkoły?

– W pewnym sensie próbujemy to już ocenić w praktyce. Otóż odkryliśmy w szkole problem. Do jednego z wychowawców zgłosiło się dziecko, które powiedziało, że dostaje na telefon filmiki, które można określić jako pornograficzne. Okazało się, że rozsyła je jeden z uczniów. W takich przypadkach nie można czekać. Zdecydowałam się skorzystać ze wsparcia ekspertów i specjalistów z zewnątrz.

Na próbę postanowiłam wdrożyć procedurę, którą nam, dyrektorom szkoły, proponuje się w uchwalonej właśnie przez Sejm  nowelizacji ustawy – Prawo oświatowe, czyli tzw. lex Czarnek 2.0.

Zgodnie z procedurą organizacja pozarządowa będzie musiała przedstawić dyrektorowi szkoły m.in. cele i treści, które mają być realizowane, opis materiałów, jakie będzie chciała wykorzystać. Dyrektor będzie miał siedem dni na poinformowanie rodziców uczniów o zamiarze podjęcia współpracy. Rada rodziców i rada szkoły będą miały z kolei 21 dni, żeby się do tego odnieść. W skrócie tak to ma wyglądać. A jeśli działalność organizacji ma polegać na prowadzeniu zajęć, wówczas konieczne będzie uzyskanie pozytywnej opinii kuratora oświaty. Na którym etapie jesteście?

– Zasięgamy opinii rady rodziców, rada musi przeprowadzić konsultacje ze wszystkimi rodzicami z osobna. I to właśnie trwa. Mijają dni, a ja nadal jestem na wstępnym etapie procedury. Czyli mija tydzień, odkąd rada rodziców się tym zajmuje, a dodam, że wcześniej był jeszcze jeden tydzień, kiedy poszukiwałam odpowiedniej organizacji pozarządowej. Ach, i jeszcze z tydzień trwało badanie sprawy, kto, kiedy i komu wysłał filmik. W tej chwili zbliżamy się do miesiąca, odkąd dowiedzieliśmy się o całym zdarzeniu.

Wytrwa Pani w tej próbie i sprawdzi jak działa lex Czarnek 2.0?

– Chyba będę musiała to przerwać i zrobić szybciej, uzyskując najpierw zgodę rodziców w poszczególnych klasach na wprowadzenie organizacji pozarządowej. Nie ma wyjścia, wszystko się szalenie przedłuża.

Nowelizacja przewiduje konsultacje z rodzicami uczniów, które rada rodziców będzie musiała przeprowadzić przed wydaniem opinii. Nie powinny one trwać krócej niż siedem dni, a rodzice uczniów w każdej chwili będą mogli przedstawić swoje stanowisko na temat tej organizacji.

– Dlatego martwi mnie znacznie więcej spraw niż tylko same procedury. Są już rodzice, którzy nie życzą sobie, aby odbyły się zajęcia profilaktyczne dotyczące sytuacji z filmikiem, nie widzą jego celowości, nie mają czasu albo obawiają się, że na takich zajęciach zostanie poruszona tematyka dotycząca seksualności ich dziecka.

„A po co to?” – pytają. Podejrzewam więc, że gdyby ta procedura już faktycznie funkcjonowała, te osoby mogłyby wystąpić przeciwko…

…szkole? Zbojkotować wasze działania?

– Tak, poprzez skierowanie swojego protestu do kuratorium oświaty z prośbą o wydanie negatywnej opinii na temat tego pomysłu. Oczywiście na razie do tego nie dojdzie, bo ustawa jeszcze nie działa. Mogę to wszystko przerwać, bo dobro moich uczniów jest ponad to wszystko. Natomiast sama świadomość, że być może wkrótce nie będę mogła odpowiednio szybko reagować, będzie dla nas wszystkich trudna. Zdaję sobie sprawę, że ta grupka rodziców, która jest mniejszością, może otrzymać wsparcie ze strony kuratorium i może być różnie.

Przypuszczam, że wiele będzie zależało od postawy kuratora, jego osobistych przekonań i poglądów, na ile głęboko wejrzy w motywację tej mniejszości, która będzie chciała odrzucić warsztaty pozalekcyjne.

Teraz, jeśli ktoś sobie nie życzy udziału swojego dziecka w jakichkolwiek zajęciach, to…

– …po prostu nie zgadza się i nie wysyła dziecka. Po wejściu w życie tej nowelizacji to wszystko może się znacząco skomplikować.

(…)

Lex Czarnek 2.0 to policzek dla szkoły?

– To jak okazanie braku zaufania do dyrektora i nauczycieli. Nie wiem, na jakiej podstawie ktoś uważa, że ja i moi nauczyciele postępowalibyśmy wbrew dobru dziecka. Potrzeby dziecka najlepiej zna rodzic, a zaraz po nim nauczyciele i dyrektor szkoły. Jeżeli jesteśmy w porozumieniu od lat, to po co nam do tego jeszcze urzędnik, który będzie nas sprawdzał i kontrolował?

Dlaczego próbuje się rozbić to porozumienie szkoły i rodziców?

– Nie wiem, ale nie może mniejszość niszczyć działań większości. Nie może być tak, że jeżeli w szkole znajdzie się jeden rodzic lub dwoje o innych poglądach, to pozostali rodzice nie mogą wychowywać dzieci według swoich zasad. Mówi się: stajemy w obronie rodziców. Ale dlaczego tylko jakiejś wybranej grupy? Rodzic powinien mieć prawo współdecydowania ze szkołą, nawet z taką zdecydowaną przewagą nad szkołą, ale nie w sprawie wychowywania koleżanki i kolegi z klasy swojego dziecka.

Zapewne wielu rodziców nie będzie chciało wysyłać dzieci na zajęcia poza teren szkoły, nawet jeśli nie będą mieć nic przeciwko danej organizacji.

– Na zajęcia pozaszkolne i warsztaty uczniowie będą wychodzić wraz z rodzicami. Zdaję sobie sprawę, że są szkoły, w których to się może nie udać, że lex Czarnek 2.0 po prostu będzie oznaczało brak działań.W obecnych czasach musimy szukać wybiegów, chcąc realizować cele służące dobru ucznia.

O jakich celach mówimy?

– To są cele szkolne, czyli profilaktyczno-wychowawcze. My nie prowadzimy żadnych działań, które nie są zawarte w programach profilaktyczno-wychowawczych. Podkreślam to, bo nie wiem, skąd takie podejrzenie. Cele szkolne są oparte na wartościach ogólnohumanistycznych. Współdziałamy i respektujemy różne systemy wartości. Wierzący i niewierzący, wszyscy nauczyliśmy się świetnie żyć razem, szanując swoje poglądy i przekonania, a raptem nam się mówi, że jedni mają rację bardziej, a drudzy mniej, że jedna prawda jest ważniejsza od drugiej.

Do tego urzędnik ma regulować, który rodzic ma rację. Nie przyniesie to niczego dobrego. Każde zachwianie zaufania wobec szkoły jest błędem. Jest złem.

Ale czym może to skutkować?

– Jeżeli dalej będzie takie jątrzenie i będzie sączony jad, to dojdzie do tego, że do szkoły będą przychodzili coraz słabsi nauczyciele, rodzice przestaną nam ufać, a osiągnięcia dydaktyczne i wychowawcze będą malały. To wszystko pogarsza obraz szkoły. Jest to działanie niezrozumiałe, uzasadniane określeniami, pod które można włożyć niemalże wszystko.

Do których wypowiedzi Pani nawiązuje?

– O wychowywaniu patriotów. A kogo myśmy dotychczas wychowywali? Pamiętam swoje czasy szkolne, kiedy na siłę próbowano nas wychowywać w określonym duchu. Pamiętam, jaki to budziło w nas sprzeciw. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że słuszny jest tylko taki patriotyzm, jaki pokazują nam obecne władze, bo wyrosną ludzie, którzy będą pojmować patriotyzm jak coś narzuconego. To jest bardzo delikatna sprawa. Nas, nauczycieli, przygotowano do pracy i robimy to z pełnym zaangażowaniem.

Bardzo boli, jeśli traktuje się nas jak osoby, które trzeba na każdym kroku sprawdzać i kontrolować.

Jak długo uczeń rozprowadzał filmiki i w jakich okolicznościach?

– To działo się poza szkołą, w środowisku domowym przy wykorzystaniu internetu. Natychmiast zadziałaliśmy administracyjnie, a teraz chcemy działać wychowawczo. Doszliśmy do wniosku, że musimy skorzystać z wiedzy bardziej specjalistycznej niż wiedza tylko nauczyciela, wychowawcy czy psychologa szkolnego. Do końca sprawy nie znamy, ponieważ inne instytucje i służby zajęły się już ich zbadaniem. Wszystkich faktów nie znamy, bo nam nie wolno zaglądać do telefonu dziecka.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 46  z 16 listopada br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne