Wiara w dezinformację może grozić życiu i zdrowiu ludzi – ostrzegła analityczka Anna Mierzyńska podczas webinara zorganizowanego przez Fundację Orange przy współpracy z „Głosem Nauczycielskim”. W czasie pandemii i po inwazji Rosji na Ukrainę, polski internet został zalany przekazami mającymi na celu manipulację odbiorcą. Na szczęście są sposoby, by odróżnić dezinformację od prawdziwego przekazu. Nauczyciele w pracy z młodzieżą mogą skorzystać ze specjalnego przewodnika opublikowanego przez Fundację Orange
Jak chronić się przed dezinformacją? – odpowiedzi na to pytanie szukali organizatorzy i uczestniczy webinara zorganizowanego przez Fundację Orange i „Głos Nauczycielski”. Spotkanie można było śledzić na profilu FB Fundacji.
Fundacja zaprosiła rodziców, nauczycieli i wszystkich, którzy chcą zwiększać swoją świadomość na temat dezinformacji. Chodzi o to, żeby dzieci, młodzież, a także ich opiekunowie, rodzice i nauczyciele, potrafili odpowiedzialnie korzystać z technologii. Aby móc cieszyć się jej dobrymi stronami, warto znać jej ciemniejsze zakamarki.
– Zaburzenia informacyjne potrafią prowadzić do wielu niebezpiecznych zjawisk, jak mowa nienawiści, do tego, że przestajemy mieć ze sobą relacje, zainicjowania procesu dyskryminacji, pobudzenia uprzedzeń, do wzmacniania stereotypów. Często ma to związek z dezinformacją, czyli świadomym procesem przeprowadzanym na nas – podkreślił Konrad Ciesiołkiewicz, prezes Fundacji Orange. – Dezinformacja jest jednym z największych wyzwań i bolączek, jakie nas dotykają. Wojna w Ukrainie i kryzys humanitarny dotykający także Polskę, sprawiają, że obserwujemy zmasowaną akcję dezinformacyjną nakierowaną na to, by podmywać solidarność społeczną – dodał.
Autorzy dezinformacji korzystają m.in. z tego, że 80 proc. z nas ma poważne kłopoty z zaufaniem do innych osób i instytucji publicznych. – Trudno przetrwać kryzysy, gdy brak zaufania jest tak pokaźny – stwierdził Konrad Ciesiołkiewicz.
– Dzisiaj dezinformacja to wyzwanie dla nas wszystkich. To naprawdę od każdego z nas zależy, czy ulegniemy dezinformacji, czy będziemy w stanie zbudować na nią odporność. Każdy z nas musi zmienić swoje zachowanie w sieci i uświadomić sobie, jak inni chcą na nas wpływać – zaapelowała Anna Mierzyńska, analityczka mediów społecznościowych, badaczka dezinformacji oraz mechanizmów manipulacji w sieci, autorka analiz publikowanych w OKO.PRESS i „Gazecie Wyborczej”. – Dziś informacja w czasie wojny w Ukrainie jest widoczna, ta wojna się toczy, bierzemy w niej udział, jesteśmy atakowani przez Rosję. Dezinformacja ma miejsce nie tylko podczas wojny, ale cały czas. W różnych przestrzeniach możecie się na nią natknąć, nie tylko w polityce. Mamy dezinformacją klimatyczną, biznesową, komercyjną. Odporność na dezinformację to wyzwanie, przed którym stoimy, jeśli chcemy świadomie podejmować decyzję, decydować o tym, co chcemy w życiu robić i co myśleć – dodała.
Misinformacja ma miejsce wtedy, kiedy np. podajemy w sieci nieświadomie fałszywe informacje. Dezinformacja to natomiast świadome rozpowszechnianie fałszywych informacji przez osoby, które mają złe intencje. Mówimy nie tylko o np. fake newsach, czyli nieprawdziwych komunikatach rozpowszechnianych np. w mediach społecznościowych, ale także o zmanipulowanych informacjach, komunikatach, w których zmanipulowano kontekst, manipulowanie zdjęciami i filmami. Osoba przekazująca nam dezinformację manipuluje nami, by osiągnąć określony cel, wpłynąć na nasze zachowanie, myślenie, sprawić, byśmy robili coś zgodnie z interesem tej osoby.
– Przestajemy działać w sposób, który jest najlepszy dla nas, a zaczynamy myśleć i działać w sposób, który jest najlepszy dla tej osoby – wyjaśniła Anna Mierzyńska.
Dezinformacja to świeże zjawisko i badacze dopiero je analizują. Na dezinformację wpływa przede wszystkim niewiedza, natłok informacji, szybkość życia, szybkość rozpowszechniania się informacji. Sprzyjają temu sposoby funkcjonowania platform społecznościowych – docierające do nas treści są spersonalizowane. To oznacza, że algorytm pokazuje nam treści, które wcześniej budziły nasze zainteresowanie. – Jeżeli wcześniej zwracaliśmy uwagę na przepisy kulinarne, to zobaczymy później posty dotyczące gotowania. Jeżeli np. dłużej oglądaliśmy taki film, to algorytm pokaże nam podobne treści – mówiła ekspertka.
Algorytm podsuwa nam treści kontrowersyjne, które się lepiej „klikają”. Dezinformator przekazuje więc swój przekaz w sposób sensacyjny.
Polaryzacja społeczna i nieufność – to kolejne czynniki sprzyjające szerzeniu dezinformacji. – To obserwujemy także w Polsce. Mamy silne podziały społeczne, sprawiają one, że każda z grup raczej szuka informacji potwierdzającej jej poglądy, a nie informacji prawdziwych – zauważyła analityczka. Dlatego polaryzacja sprawia, że w społeczeństwie rośnie popyt na dezinformację. Nieufność sprawia zaś, że szukamy alternatywnych źródeł informacji, które często szerzą właśnie dezinformację. W efekcie „wchodzą w świat alternatywny i funkcjonują według tego, co tam przeczytają”.
Na to wszystko nakładają się emocje. – Emocje chyba najmocniej wpływają na to, czy przyjmiemy dezinformację czy nie. Kiedy czujemy bardzo silną emocje, jak strach, agresja, nienawiść, złość, frustracja, to wtedy dużo łatwiej ulegamy informacjom, które pobudzają w nas te emocje. Nie patrzymy na to, czy ta informacja jest prawdziwa, czy nie, ale po prostu w nią wierzymy. To zjawisko, któremu ulegają wszyscy. Nie ma grupy społecznej czy środowiska wolnego od tego zjawiska. To pierwotny mechanizm ratujący nam życie. Kiedy w sytuacji strachu pojawiają się informacje potęgujące ten strach, to my w to wierzymy. Niektórzy cynicznie to wykorzystują – zauważyła Anna Mierzyńska.
Ostatnio pojawiło się mnóstwo takich dezinformacji. Na przykład komunikaty o tym, że Ukraińcy rzekomo nie są uchodźcami, ale są wysiedlani, że jacyś urzędnicy każą Ukraińcom spakować się i wyjechać do Polski. Taka dezinformacja służy interesowi Kremla i budowaniu nieufności Polaków do Ukraińców. – Takie przekazy są bardzo ogólne i nastawione na wzbudzanie emocji. Polak, który nie wie, jaka będzie jego przyszłość, gdy słyszy, że Ukraińcy mają tu być przesiedleni i wszystko otrzymają za darmo, mają się zniechęcić do Ukraińców. Choć to wszystko nie jest prawdą – mówiła Anna Mierzyńska.
Przede wszystkim powinniśmy więc sprawdzać informacje, które podajemy i nie przekazywać ich szybko dalej. – Internet to nie zawody, warto poczekać i sprawdzić, czy coś jest prawdą – podkreśliła ekspertka. Należy sprawdzić źródło, które rozpowszechnia informację, podejść do niej krytycznie, sprawdzić, czy wiarygodne źródło potwierdza newsa. – Warto poczekać, bo to, co jest najbardziej kontrowersyjne i sensacyjne zwykle nie jest prawdziwe – zauważyła ekspertka.
Często fake newsy są wyjątkowo wyrafinowane. W 2020 r., w czasie pożaru lasu w Czarnobylu, w Polsce pojawiła się informacja, że powstała radioaktywna chmura, która przemieszcza się nad Europą, jest nad Polską. – To był fake news. Mapka, którą się posłużono, była symulacją ukraińskich naukowców, jak potencjalnie taka chmura mogłaby się poruszać. Takich symulacji było wielu, wybrano tę, która potrzebna była do stworzenia fake newsa. Co więcej, zilustrowano nią sytuację, której nie było – mówiła analityczka. Doklejono ją do nieprawdziwej informacji, a wiele osób w to uwierzyło. Ludzie rzucili się do aptek, by kupić płyn Lugola, choć może on być groźny dla zdrowia, jeśli używa się go niezgodnie z przeznaczeniem.
– Wiara w fake newsy może być zagrożeniem dla zdrowia i życia. Dlatego trzeba ostrożnie podchodzić do takich sytuacji – zaapelowała Anna Mierzyńska.
Dlatego tak kluczowe jest sprawdzanie źródła informacji, zweryfikowanie autorów tekstu, sprawdzenie, czy inne, wiarygodne źródła podają identyczne treści. Odbiorca powinien ponadto rozważyć, czy nie ma do czynienia z satyrą lub żartem, a także przeanalizować własne emocje.
W Polsce funkcjonują też portale zajmujące się fact-checkingiem, czyli weryfikacją informacji pojawiających się w sieci. To m.in. Fake Hunter PAP, Oko.Press, Agencja AFP. Warto skorzystać z pracy zatrudnionych tam ekspertów.
– Dziś mamy do czynienia przede wszystkim z dezinformacją rosyjską, która jest dominująca w czasie wojny. Rosja dezinformuje w wielu krajach, nie tylko w Polsce, od lat. Jej celem zazwyczaj jest pogłębianie podziałów społecznych i destabilizowanie państwa. Państwo, które jest w chaosie, podzielone, gdzie obywatele nie ufają autorytetom, nauce, państwu, to państwo słabe. Celem Rosji jest to, by mieć do czynienia z państwami jak najsłabszymi – zauważyła ekspertka.
Rosja ma stałe tematy, do których wraca i zawsze się zajmuje budując w ten sposób negatywny obraz USA, NATO i UE. – To stały przekaz o tym, że Zachód jest zły, a Rosja stanowi nadzieję na odbudowanie świata chrześcijańskiego – mówiła ekspertka. To także pobudzanie antysemityzmu, zarzucanie innym rusofobii. Rosja stara się nas przekonać, że to nie ona jest agresywna, że to, co się dzieje w Ukrainie, nie jest jej winą. – Dlatego Rosja mówi, że ona „wyzwala” Ukraińców od faszystów. To się powtarza wielokrotnie i to wielokrotne powtarzanie ma wpłynąć na to, jak myślą Rosjanie oraz obywatele innych państw – wyjaśniła Anna Mierzyńska.
Rosja próbuje też wmówić odbiorcom, że to nie ona odpowiada za zbrodnie wojenne w Ukrainie, ale sami Ukraińcy. Do Polaków kieruje się zaś przekaz, że Ukraińcy zagrażają Polakom, a także, że Polska chce wywołać wojnę światową i wziąć udział w rozbiorze Ukrainy, by przejąć zachodnią część tego kraju. – To oczywiście nieprawda, ale taka narracja istnieje i jest przez Rosję wykorzystywana przy różnych okazjach – tłumaczyła.
Anna Mierzyńska jest autorką przewodnika pt. „Dezinformacja. Jak się przed nią chronić?”, który można za darmo ściągnąć ze strony internetowej Fundacji Orange. Przewodnik jest dostępny TUTAJ.
– Zachęcamy wszystkich, którzy pracują z młodzieżą, nauczycieli, nauczycielek, wychowawców, pedagogów. W gronie nauczycielskim skala dezinformacji też jest ogromna – podkreślił Konrad Ciesiołkiewicz.
W przewodniku znajdują się m.in. bieżące przykłady dezinformacji.
(PS, GN)