Dr hab. Michał Bilewicz o lekcjach HiT: Poglądy należy zostawić za drzwiami

Bardzo wierzę w nauczycieli. Uważam, że świadomość nauczycieli jest duża, a krytyczny stosunek do tego, co proponuje MEiN, jest powszechny. Nauczyciele to są wykształceni ludzie, którzy w absolutnej większości nie podzielają takiego zamkniętego światopoglądu. I co ważniejsze, też różnią się światopoglądowo między sobą. W znakomitej większości zdają sobie sprawę, że lekcja nie ma na celu indoktrynacji politycznej uczniów. Swoje poglądy polityczne zostawiają za drzwiami klasy szkolnej.

Z dr hab. Michałem Bilewiczem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, psychologiem społecznym z Wydziału Psychologii UW, kierownikiem Centrum Badań nad Uprzedzeniami, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Żywo interesuje się Pan nowym przedmiotem, komentuje w mediach społecznościowych postępy wdrażania HiT oraz wydanie pierwszego podręcznika „Historia i teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 1. 1945-1979”, z którym można się zapoznać na stronie wydawnictwa. Jest to zainteresowanie badacza czy coś więcej?

– Każdy badacz, który zajmuje się naukami społecznymi, tak jak ja, powinien być zainteresowany stanem nauczania wiedzy obywatelskiej, która kształtuje przyszłe postawy. Poza tym to my będziemy dalej kształcić studentów, w tym socjologii, psychologii społecznej, politologii, bazując na podstawowej wiedzy zdobytej w czasie edukacji szkolnej.

Zajmuję się tematyką, która powinna być obecna w szkole w ramach jakiejś formy wychowania obywatelskiego i nauk społecznych, stąd żywe zainteresowanie treściami, które pojawiają się w ramach tego nowego przedmiotu. Poza tym interesuję się HiT, bo badam pamięć zbiorową i to, jak ludzie zniekształcają i wykorzystują pamięć historyczną w konkretnych sytuacjach czy wobec konkretnych interesów.

I jakie ma Pan spostrzeżenia w kwestii HiT?

– Jest w tym bardzo dużo zabiegów psychologicznych, dotyczących tego, jak skoncentrować uwagę na pewnych epizodach, wydarzeniach i postaciach w historii, a inne spróbować przemilczeć. Mówię tu o podstawie programowej.

Przedmiot pojawi się w szkołach średnich już we wrześniu. Czy odciśnie piętno na uczniach, czy pomoże władzy „wychować” nowego wyborcę?

– HiT mieści się w tych założeniach bardzo mocno. Z jednej strony mamy do czynienia z narracją bardzo silnie skoncentrowaną na historii własnego narodu, w której przedstawiana jest też wizja świata jako zagrażającego i nieprzyjaznego, z drugiej strony zastanawia to, czego w nie ma w podstawie programowej. Np. zagrożeń klimatycznych, kwestii związanych ze zmianami klimatu. Jedyny raz pojawiają się w kontekście tego, w jaki sposób UE zmusza państwa do ograniczania emisji CO2.

Uczeń ma zrozumieć, w jakim stopniu będzie to stanowiło zagrożenie dla polskich celów gospodarczych, co jest zupełnym ignorowaniem podstawowych zagrożeń dla świata – tylko dlatego, że nie mieszczą się one w konserwatywnej ideologii.

Czy te braki powodują, że HiT to będzie czas stracony?

– To, czy będą to godziny stracone, będzie zależało od nauczycieli, a także od sytuacji politycznej. Inna sprawa, że w kwestii HiT wiele rzeczy jest do zmiany. Na poziomie edukacji szkolnej uczniowie powinni być przygotowani, żeby podejmować tematykę klimatyczną, zastanawiać się nad kwestiami energetyki i oszczędzania energii w głębszy sposób niż tylko w kontekście jakiejś bezpośredniej polityki UE, którą ten rząd krytykuje. Klimat to szersze zagadnienie, w naukach społecznych uważa się to za jedno z podstawowych wyzwań, przed którymi stanęła ludzkość. Podważanie czy ignorowanie tego faktu w edukacji szkolnej jest więcej niż błędem. Człowiek jest odpowiedzialny za zmiany klimatu i z takiego przedmiotu uczniowie powinni wynieść odpowiednią wiedzę.

Ale nie wyniosą. HiT służy więc wiedzy czy raczej niewiedzy?

– Jest w nim wiele dezinformacji, teorii spiskowych i przeinaczeń. Nad tym programem pracowało większe grono osób i trudno wskazać jedną odpowiedzialną. Oczywiście to minister ponosi odpowiedzialność za to, co dzieje się w MEiN w czasie urzędowania, jednak w pracach zespołu programowego uczestniczyła cała grupa ekspertów, którzy jakąś swoją wizję świata w tej podstawie programowej przedstawili. Mam tu na myśli tę całą walkę z ekologizmem, permisywizmem, postępem. Mam wrażenie, że w podręczniku Roszkowskiego to wszystko zostało jeszcze bardziej uwypuklone.

(…)

Podręczników będzie z pewnością więcej, a nauczyciele, którzy zdecydują się uczyć HiT, będą mieli wybór. Co można im poradzić?

Bardzo wierzę w nauczycieli. Uważam, że świadomość nauczycieli jest duża, a krytyczny stosunek do tego, co proponuje MEiN, jest powszechny. Nauczyciele to są wykształceni ludzie, którzy w absolutnej większości nie podzielają takiego zamkniętego światopoglądu. I co ważniejsze, też różnią się światopoglądowo między sobą. W znakomitej większości zdają sobie sprawę, że lekcja nie ma na celu indoktrynacji politycznej uczniów. Swoje poglądy polityczne zostawiają za drzwiami klasy szkolnej. Bo wiedzą, że kluczową sprawą jest przekazywanie wiedzy, postaw obywatelskich, kształcenie uczniów w samodzielnym poszukiwaniu własnej drogi, w tym również w budowaniu własnego światopoglądu politycznego. Tak powinna wyglądać dobra edukacja i wtedy nauczyciel nawet nie musi się całkowicie zasłaniać.

Ukrywać swoich poglądów?

– Jeśli nauczyciel dobrze prowadzi lekcje, solidnie i sumiennie przekazuje wiedzę, to może też otwarcie powiedzieć uczniom, jakie są jego przekonania polityczne. Kiedy sytuacja jest oczywista, można jedno od drugiego jasno oddzielić, bo większość tej wiedzy, a przynajmniej dotychczas tak było, nie miała charakteru czysto politycznego. Mówię o tym, bo wydaje się, że to jest głównym problemem, z jakim boryka się HiT.

Łatwo można było na WOS oddzielić to, co jest opisem historii i idei, czyli np. jak różne prądy filozoficzne i intelektualne na siebie wpływały i ewoluowały, od tego, czego być nie powinno, czyli od takiej topornej narracji i przedstawiania tzw. faktów i ideologii w kategoriach manichejskich – walki dobra i zła.

Jeszcze miałem pewną nadzieję, zanim doszło do tych zmian w programach nauczania, na włączenie do nauczania obywatelskiego literatury światowej. Takie poszerzenie perspektywy, np. o Timothy’ego Snydera czy Normana Daviesa, byłoby ważne. Można byłoby wykształcić młodych Europejczyków, którzy lepiej by rozumieli powiązania własnego narodu z procesami europejskimi i globalnymi.

Dziękuję za rozmowę.

***

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 24 z 15 czerwca br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 24/15 czerwca 2022