Dyrektor Małgorzata Kałużna: Jesteśmy już po pierwszej dawce, łącznie ze mną zaszczepiło się 24 nauczycieli

Pierwszą dawkę szczepionki AstraZeneca podano nam w Szpitalu Rejonowym w Kołobrzegu. Było bezboleśnie. Zaszczepiło się 24 z 54 nauczycieli, łącznie ze mną. To były głównie osoby uczące w klasach I-III, nauczyciele świetlicy, specjaliści pomocy psychologiczno-pedagogicznej oraz nauczyciele wychowania fizycznego.

Z Małgorzatą Kałużną, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 im. Zjednoczonej Europy w Kołobrzegu, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Jest już Pani po szczepieniu przeciw COVID-19. Były obawy, wątpliwości?

– Nie. Powiedziałam w szkole: „Ja się nie boję, idę się szczepić”.

Pani oraz część rady pedagogicznej otrzymaliście w poniedziałek 15 lutego br. pierwszą dawkę szczepionki. Jak było?

– Pierwszą dawkę szczepionki AstraZeneca podano nam w Szpitalu Rejonowym w Kołobrzegu. Było bezboleśnie. Zaszczepiło się 24 z 54 nauczycieli, łącznie ze mną. To były głównie osoby uczące w klasach I-III, nauczyciele świetlicy, specjaliści pomocy psychologiczno-pedagogicznej oraz nauczyciele wychowania fizycznego.

Wszyscy nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej zapisali się na szczepienie?

– Nie wszyscy. Niektórzy mają za sobą COVID-19 i szczepić się przez jakiś czas dłuższy nie będą, inni nie chcieli. Są też tacy nauczyciele, którzy nie do końca byli przekonani, ale deklarują chęć przystąpienia do szczepień w drugim terminie.

Nie czekaliście długo na swój termin.

– Na szczęście długo nie czekaliśmy. Sama zadzwoniłam do szpitala w piątek, żeby się upewnić, czy przypadkiem nie wyznaczono nam już konkretnego dnia. Ucieszyłam się, kiedy dowiedziałam się, że będzie to możliwe w poniedziałek.

Czy dla Pani szczepienie jest warunkiem, by czuć się bezpieczniej w szkole?

– Od marca 2020 r., odkąd wybuchła pandemia, jestem nieustannie w szkole. Jeszcze w swojej pracy dyrektora nie pracowałam zdalnie przez ten rok. Strachu nigdy nie czułam, tyle było pracy. Nigdy nie czułam, że mogę zachorować i tak naprawdę do tej pory wirus mnie ominął. Wiem, że miałam bardzo dużo szczęścia.

Czyli nie było takich sytuacji, kiedy musiała Pani zamknąć szkołę z powodu zakażenia wirusem?

– Nie. Nasza, położona nad morzem, szkoła funkcjonowała także w wakacje. Mieliśmy kolonie, wynajmowaliśmy sale dla dzieci ze Śląska, gdzie było bardzo dużo zachorowań. Mimo wszystko przychodziliśmy do pracy. Potrzeba zarobienia pieniędzy, za które mogliśmy potem kupić dzieciom tablety, kamerki czy słuchawki do pracy zdalnej, była chyba większa niż strach. Wiedziałam, że musimy coś zrobić, żeby ułatwić dzieciom czas nauki zdalnej. I tak naprawdę, kiedy uczniowie mogli już przyjść do szkoły na zajęcia świetlicowe, z całej siły namawiałam rodziców, żeby nie trzymali dzieci w domu. Mówiłam, że będziemy z nimi pracować, robić lekcje. Prosiłam wręcz, żeby przywozili dzieci do szkoły.

Rodzice odpowiedzieli na Pani apel?

– Tak, nie brakowało chętnych. Nauczyciele też bardzo chętnie wrócili w styczniu do szkoły, aby z uczniami pracować stacjonarnie. Czuliśmy, że to ryzyko jest wpisane w nasz zawód. I tyle.

Ale nie myśleliście, że tym razem ryzyko jest znacznie większe?

– Właśnie dlatego nauczyciele na wieść o szczepieniach bardzo się ucieszyli. Pierwsza grupa już zaszczepiona, a druga grupa nauczycieli czeka chyba z jeszcze większą niecierpliwością. Mówię o osobach do 65. roku życia oraz nauczycielach klas IV-VIII, którzy pracują zdalnie. Nauczycieli po 65. roku życia nie mam w szkole.

Czyli jest szansa…

– Wyprzedzę panią. Jest szansa, że niedługo zaszczepimy się wszyscy. Martwi nas natomiast, że personel administracji i obsługi został w tym programie pominięty. Bardzo ubolewam nad tym. To jest bardzo krzywdzące. Oni też pracują z dziećmi. Może nie uczą, ale sprzątają i pomagają dbać o szkołę. To dotyczy także sekretariatu, który przecież musi być otwarty. Nie możemy się zamykać na dzieci, przekręcać klucza w drzwiach. Dzieci domagają się kontaktu z nami. Nieraz przychodzą pokazać nam, jakie mają stroje karnawałowe, czasami przynoszą swoje wypieki. Sekretariat i gabinet dyrektora jest non stop otwarty dla dzieci. Po to tam jesteśmy.

(…)

Radzi Pani, aby zacząć przygotowania do powrotu znacznie wcześniej?

– Lepiej byłoby dla całej oświaty, gdybyśmy najpierw wszyscy zostali zaszczepieni – nauczyciele i cały personel szkół. Wtedy można myśleć o powrocie. Mam na uwadze nie tylko bezpieczeństwo dorosłych, ale też dzieci. Ja mam bardzo duży budynek szkoły, więc mogliśmy sobie pozwolić na to, aby każda klasa miała lekcje w osobnej klasie, ale to nie wszystko. Szkoła to nie tylko klasy.

Powrót, ale pod warunkiem zaszczepiania także drugą dawką?

– Jeżeli dzieci i nauczyciele mają być bezpieczni, to szybko się szczepmy i wracajmy po drugiej dawce. Mam 510 uczniów w szkole i jak weźmiemy pod uwagę wszystkich, to okaże się, że zaszczepienie tylko jednej szkoły zwiększa bezpieczeństwo kilku tysięcy osób. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Ale i tak bardzo byśmy chcieli, aby uczniowie jak najszybciej wrócili do szkoły. Bo i my, i dzieci tego potrzebujemy.

Dziękuję za rozmowę.

***

Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w GN nr 7-8 z 17-24 lutego 2021 r. Całość – w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne