Oczekuję, że dla ministra edukacji ważniejsze będą sprawy oświaty, a nie polityka – rozmowa z Elżbietą Mikulską, prezes Oddziału ZNP w Białymstoku.
Z Elżbietą Mikulską, prezes Oddziału ZNP w Białymstoku, rozmawia Jarosław Karpiński
Nowy minister edukacji Dariusz Piontkowski pochodzi z Białegostoku, to w tym mieście przez wiele lat pracował jako nauczyciel. Jakie są oczekiwania środowiska oświaty z tego miasta wobec ministra?
– Nie chcę się wypowiadać za całe środowisko, ale podzielę się własną refleksją. Pan minister będzie sprawował funkcję przez kilka miesięcy. Trudno więc oczekiwać zmian systemowych, czy jakichś nowych długofalowych inicjatyw. Myślę, że minister będzie kontynuował to, co rozpoczęła pani Zalewska i na tym się skupi. Na pewno będą się pojawiały duże problemy w związku z przyjęciem tzw. podwójnego rocznika do szkół średnich. Dlatego obawiam się, że większość czasu nowy minister będzie poświęcał na to, by tłumaczyć w mediach powodu chaosu wywołanego przez reformę edukacji. Akurat w Białymstoku samorząd rozważnie traktuje sprawy oświaty. Mamy nadzieję więc że jeśli chodzi o zapewnienie miejsc w szkołach to wszystko jest przygotowane. Natomiast z całą pewnością może to nie być spójne z potrzebami i predyspozycjami uczniów oraz oczekiwaniami rodziców. Oczywiście, tak jak w przypadku każdego ministra edukacji, mam wobec pana Piontkowskiego oczekiwania, że będzie bardziej dbał o oświatę niż o osobisty interes polityczny.
Głośno jest o kontrowersyjnych poglądach ministra Piontkowskiego. Jak był oceniany jako nauczyciel w Białymstoku?
– Pan Piontkowski nie pracuje już jako nauczyciel od wielu lat i nie posiadam wiedzy na temat jego osiągnięć zawodowych. Poglądy ministra na pewno są spójne z linią jego partii. Nie sądzę, żeby pozwalał sobie na jakąś większą autonomię w tej sferze, ale tak jak powiedziałam, oczekuję, że ważniejsze będą dla niego sprawy oświaty, a nie polityka.
Czy ZNP w Białymstoku miał okazję współpracować z Dariuszem Piontkowskim w sprawach edukacji? I jak układa się współpraca z oświatową „Solidarnością”, którą kieruje małżonka ministra?
– Obecny minister był kiedyś w naszym mieście szefem komisji edukacji, ale osobiście nie miałam okazji z nim współpracować. Jeżeli chodzi o „Solidarność”, to białostockie władze tego związku postawiły się po drugiej stronie barykady gdy wybuchł strajk nauczycieli. Oczekiwałabym, żeby pani przewodnicząca białostockiej „S” była bardziej powściągliwa w wyrażaniu niepochlebnych opinii na temat nauczycieli i innych związków.
Mówiła Pani, że samorząd w Białymstoku postępuje rozważnie w sprawie podwójnego rocznika. A co z rekompensatami za strajk?
– Temat nie został załatwiony w taki sposób, który by nas satysfakcjonował. Miasto nie skorzystało z propozycji ZNP, żeby podpisać porozumienie w sprawie rozliczeń postrajkowych. Ostatnio pan Rafał Rudnicki, zastępca prezydenta miasta Białegostoku odpowiedzialny za oświatę, skierował pismo do dyrektorów wskazując przepisy, na podstawie których można wydatkować środki pozostawione po strajku w budżetach szkół, tak aby mogli z nich skorzystać również strajkujący nauczyciele. Chodzi o zapłatę za zajęcia pozalekcyjne, zwiększenie dodatków motywacyjnych, bądź w postaci nagród. Nasz oddział ZNP monitoruje jak dyrektorzy realizują wydatkowanie tych środków i nie jesteśmy zadowoleni. Rada Miasta przygotowała projekt zmiany uchwały w sprawie zwiększenia funduszu nagród dla nauczycieli na ten rok. Wszystkie związki w Białymstoku podpisały się pod odpowiednim dokumentem, poza oświatową „Solidarnością”. Jeżeli natomiast chodzi o administrację i obsługę, to sprawę dyrektorzy rozwiązują poprzez zwiększone premie.
Dziękuję za rozmowę.