Imiona zaszczutych uczniów na gmachu MEN. Minister: „To barbarzyństwo”

Michał, Kacper, Wiktor, Zuzia, Dominik – imiona dzieci, które popełniły samobójstwo, bo czuły się zaszczute ze względu na swoją orientację seksualną, znalazły się dziś w nocy na elewacji siedziby ministerstwa edukacji w Warszawie. Szef MEN porównał graficiarzy do… talibów

Dziś w nocy grupa osób umieściła na elewacji siedziby ministerstwa edukacji przy al. Szucha w Warszawie imiona dzieci, które popełniły samobójstwo, ponieważ zostały zaszczute ze względu na swoją orientację seksualną. „Twoje dziecko LGBT+” – można przeczytać na gmachu MEN.

Nocna akcja była najprawdopodobniej protestem przeciwko homofobicznym wypowiedziom wielu polityków obozu rządzącego i zapowiedziom powołania nowego ministra edukacji, którym ma zostać Przemysław Czarnek, polityk o skrajnych poglądach. Jako sztabowiec w komitecie wyborczym Andrzeja Dudy Czarnek grzmiał na antenie TVP Info o osobach LGBT: „Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym”.

Jeszcze urzędujący minister edukacji Dariusz Piontkowski nie potrafił powiedzieć, w jaki sposób napisy znalazły się na elewacji budynku MEN, tuż przy wejściu do ministerstwa, choć gmach przy Szucha jest monitorowany i pilnowany przez całą dobę przez strażników. – Być może w tym momencie przeoczyli – stwierdził Piontkowski pytany o brak reakcji ochrony.

– Usunięcie tych napisów będzie kosztowało co najmniej kilka tysięcy złotych, o ile będzie możliwe – ogłosił Piontkowski na tle napisów z imionami dzieci, które targnęły się na swoje życie: Michał, Kacper, Wiktor, Zuzia, Dominik.

– To czyste barbarzyństwo, które powinno być ukarane – stwierdził szef MEN. Minister nie miał jednak na myśli osób, które swoimi wypowiedziami i zachowaniem doprowadziły nastoletnich ludzi do odebrania sobie życia, ale graficiarzy, którzy umieścili imiona dzieci na gmachu MEN.

Piontkowski przyrównał uczestników nocnej akcji do… talibów niszczących pomniki Buddy w Afganistanie (wyjaśnijmy – talibowie zabytki wysadzali w powietrze, w przypadku gmachu MEN mamy do czynienia z farbą, którą można zmyć wodą).

Dziennikarze pytali szefa MEN m.in. to, dlaczego nie organizował konferencji prasowych, gdy młodzi ludzie popełniali samobójstwa z powodu homofobicznej nagonki oraz o przypadek nastolatki z Kozienic, która popełniła samobójstwo, bo nie była akceptowana przez swoje otoczenie. Minister początkowo nie chciał o tym mówić, potem rzucił: – Z informacji, które mamy, nie było informacji, że tu wchodził podtekst orientacji seksualnej. Od dyrekcji szkoły mamy jednoznaczną informację na ten temat.

– Każda śmierć nastolatka powinna być zademonstrowana na budynku? – zapytał minister. – Trzeba w sposób cywilizowany komunikować swoje pretensje – dodał.

Szef MEN nie spuszczał z tonu, ale jego słowa nie odnosiły się do osób, które odpowiadają za nagonkę na młodych ludzi i doprowadzenie ich do załamania nerwowego, ale do uczestników nocnej akcji pod MEN.

– To są barbarzyńcy i idioci, którzy nie potrafią uhonorować polskiej tradycji i zabytków w Polsce. O innych sprawach możemy dyskutować, ale nie widzę powodu, żeby w ten sposób manifestować swoje poglądy, bez względu na to, jakie to są poglądy – ogłosił minister.

(PS, GN)