Wiadomo, że w takich warunkach jakie mamy nie uda się zrealizować w pełni podstawy programowej. Technicznie jako kraj nie jesteśmy po prostu przygotowani do zdalnego nauczania. Ale najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo, zdrowie, udzielanie uczniom wsparcia psychicznego, a nie skupianie się na zdalnej realizacji podstawy programowej.
Z Jackiem Rudnikiem, wicedyrektorem w Szkole Podstawowej nr 11 im. Henryka Sienkiewicza w Puławach, członkiem zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, rozmawia Jarosław Karpiński
Już w pierwszym dniu obowiązywania prawa o zdalnym nauczaniu nauczyciele alarmują o wielu problemach technicznych. Jak to wygląda w Pana szkole?
– My pracujemy na dzienniku elektronicznym Vulcan. Jeszcze w środę rano działał, ale szybko serwer został przeciążony i padł. Wiem, że zawiesił się też Librus. Podobnie było więc chyba w całej Polsce. Mam bezpośredni kontakt z Vulcanem więc wiem, że administratorzy zaczynają przywracać go do pracy. Jakoś sobie jednak w takiej sytuacji trzeba radzić. Jeśli chwilowo urwie się kontakt z uczniami czy rodzicami, to przecież nic się nie stanie. Przed wejściem w życie rozporządzenia o nauce zdalnej ten kontakt też był utrudniony. Niezależnych od nas problemów technicznych nie jesteśmy w stanie przewidzieć ani rozwiązać.
Czym Pan tłumaczy te problemy? Brakiem czasu na przygotowanie polskiej oświaty do pracy online?
– Po trosze wszystkim. Nie każdy ma w domu dwa, czy trzy laptopy; często jest tylko jeden komputer, a nieraz nie ma go wcale. W mojej szkole ponad 53 proc. rodziców uczniów sygnalizowało problemy związane ze zdalnym nauczaniem z tego powodu, że w domach brakuje odpowiedniego sprzętu. Jeśli tata, czy mama pracują zdalnie, to nie jest możliwe by także lekcje odbywały się online na służących do tego platformach. Poza tym osobiście nie wyobrażam sobie nauki zdalnej w ten sposób, że uczeń siedzi sześć godzin przed monitorem, tak jak to wynika z jego planu lekcji. Nie da się tego w ten sposób przeprowadzić.
MEN zrzuciło odpowiedzialność za organizację zdalnego nauczania na dyrektorów.
– Dostaliśmy bardzo szeroką autonomię ze strony ministerstwa ale to również ogromna odpowiedzialność. Na pewno niektórzy dyrektorzy są przerażeni i będą realizować różne dziwne pomysły. Uważam jednak, że trzeba do tego podejść rozsądnie. Należy uczulić nauczycieli by nie szaleli z zadaniami, bo uczniowie i tak nie będą w stanie wszystkiego wykonać. Najważniejsza powinna być rozwaga i unikanie pomysłów ad hoc. Myślę, ze u mnie w szkole jakoś się to udaje. Padł serwer Vulcana i pojawiły się pytania rodziców, czy to wina szkoły, ale zachowujemy spokój i wyjaśniamy im co się stało i by uzbroili się w cierpliwość.
Nikt z nas nie wie jak to zdalne nauczanie będzie wyglądało w kolejnych dniach ale pewnie wszyscy będą się uczyć na błędach. Gdzie dyrektorzy mogą szukać wsparcia?
– Warto odwiedzać forum Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Ono skupia ponad 5 tys. zarejestrowanych członków, ale zajrzeć może tam każdy. Dyrektorzy wymieniają się tam swoimi doświadczeniami i pomysłami. Takie wsparcie się przydaje. Są też różne poradniki dla dyrektorów szkół, które wydają organy prowadzące. Ogólny, uspokajający komunikat jest taki by dyrektorzy nie przesadzali ze zdalnym nauczaniem. Wiadomo, że w takich warunkach jakie mamy nie uda się zrealizować w pełni podstawy programowej. Technicznie jako kraj nie jesteśmy po prostu przygotowani do zdalnego nauczania. Ale najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo, zdrowie, udzielanie uczniom wsparcia psychicznego, a nie skupianie się na zdalnej realizacji podstawy programowej.
Dziękuję za rozmowę.
Ankieta Głosu. Zapraszamy do głosowania: