Jak wynagrodzenia nauczycieli rosły w czasie rządów PiS? 0 proc., 1,3 proc., 5,35 proc. …

W ciągu 8 lat rządów PiS pensje w oświacie ścigały się z najniższym wynagrodzeniem w gospodarce oraz rekordową inflacją. Dwa razy rząd Zjednoczonej Prawicy decydował się na „zamrożenie” nauczycielskich pensji, a podwyżka w danym roku wynosiła… 0 proc. Raz była tak niska, że nawet szefowa MEN wstydziła się używać słowa „podwyżka”.

Od 1 stycznia 2024 r. nauczycielskie pensje wzrosną o co najmniej 30 proc. – zapowiedział rząd Donalda Tuska. Posłowie PiS momentalnie ustawili się w roli „obrońcy” środowiska nauczycielskiego. Były minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zaczął nawet utyskiwać, że nauczyciele – według jego obliczeń – dostaną nie obiecane minimum 1500 zł podwyżki, ale o 500 zł mniej.

Przypomnijmy więc, na co nauczyciele mogli liczyć podczas 8-letnich rządów PiS.

W pierwszym roku sprawowania władzy PiS w ogóle nie podwyższył wynagrodzeń nauczycieli! W 2016 r. stawki wynagrodzenia zasadniczego podpisane przez ówczesną minister edukacji Annę Zalewską utrzymano na poziomie z roku poprzedniego. A właściwie na poziomie z 2012 r., bo to wtedy nauczyciele zobaczyli ostatnią podwyżkę.

Nie przeszkodziło to politykom PiS zarzucać swoim poprzednikom z PO i PSL, że w ciągu trzech ostatnich lat swoich rządów pozbawili nauczycieli podwyżek. Tymczasem rząd Beaty Szydło w roku następnym zrobił dokładnie to samo.

„Podwyżki” przewidziano dopiero od stycznia 2017 r. Rząd PiS ustalił je na poziomie… 1,3 proc. Wtedy oznaczało to więcej w kieszeni nauczyciela o 29-40 zł. Brutto, rzecz jasna.

Nawet Zalewska nie nazywała tego czegoś „podwyżką”, ale „waloryzacją” nauczycielskich pensji. Przypomnijmy – to był pierwszy wzrost wynagrodzeń po 5 latach.

W 2018 r. stawki wynagrodzenia nauczycieli wzrosły od kwietnia o 5,35 proc. Oznaczało to „na rękę” od 86 zł do 117 zł więcej pensji. Jednocześnie Anna Zalewska nie przewidziała wyrównań za trzy pierwsze miesiące 2018 r. Dlatego w skali całego roku wynagrodzenie wzrosło jedynie o 3,75 proc. A po uwzględnieniu inflacji – o 1,45 proc.

Dopiero w 2019 r., w efekcie kwietniowego strajku nauczycieli, rządzących udało się zmusić do znalezienia większych pieniędzy dla pracowników oświaty. W styczniu 2019 r. pensje wzrosły o 5 proc., a potem udało się wywalczyć jeszcze podwyżkę wrześniową – w wysokości 9,6 proc.

Jednocześnie rządzący robili to, co wychodziło im najlepiej – czyli uprawiali propagandę. W marcu 2019 r. Zalewska przekonywała, że w tak krótkim czasie „nigdy w historii nie było takich podwyżek w takim tempie” – chodziło jej o ok. 16 proc. wzrostu płac w ciągu 17 miesięcy. W rzeczywistości, okres ten było dużo dłuższy, bo Zalewska pominęła rok 2016 (0 proc. podwyżki), 2017 r. (zaledwie 1,3 proc.) oraz trzy miesiące 2018 r. bez wyrównania. W rzeczywistości więc nauczyciele w ciągu 44 miesięcy rządów PiS otrzymali zaledwie 17-18 proc. podwyżki. Ale o tym propaganda PiS-owska milczała.

Jednocześnie od 1 stycznia 2018 r. Zalewska wprowadziła pakiet cięć. Nauczyciele stracili m.in. prawo do lokalu mieszkalnego na terenie gminy i dodatek mieszkaniowy (co uderzyło w 186 tys. nauczycieli). Ponadto ograniczono możliwość korzystania z urlopu dla poratowania zdrowia. 1 września nauczyciele stracili natomiast dodatek na zagospodarowanie.

W 2020 r. rząd PiS przewidział podwyżkę dla nauczycieli w wysokości 6 proc. od września. Przypomnijmy – to był rok wybuchu pandemii, przejścia szkół na edukację zdalną oraz ogromnego wysiłku, jaki nauczyciele musieli włożyć w przygotowanie się do pracy w ekstremalnych warunkach. Rząd nie przewidział dla nich jednak żadnej dodatkowej gratyfikacji.

Ba, ich pensje zostały zamrożone! W 2021 r. (także pandemicznym) nauczyciele nie dostali bowiem żadnej podwyżki. Ówczesny minister edukacji Przemysław Czarnek ogłosił, że – według jego obliczeń – wynagrodzenia wzrosły od początku 2018 r. do grudnia 2020 r. o 20,5 proc. – To jest bardzo dużo – stwierdził. Uzależnił też zgodę rządu na podwyżkę w wysokości 24 proc. od zmian w Karcie Nauczyciela, które podniosłyby nauczycielskie pensum o 2-4 godziny.

W 2022 r. – pomimo szalejącej już inflacji – wynagrodzenia nauczycieli poszły w górę jedynie o 4,4 proc. od maja. Dodatkowo najmłodsi nauczyciele (ok. 15-procentowa grupa) otrzymali od września podwyżkę w wysokości 8-10 proc. A wszystko to przy szalejącej, kilkunastoprocentowej inflacji.

Pensje w oświacie nie dogoniły wysokiej inflacji także w roku następnym. W 2023 r. rząd Mateusza Morawieckiego pryznał nauczycielom podwyżkę – podobnie jak całej „budżetówce” – w wysokości 7,8 proc. od stycznia. To od 266 do 326 zł brutto.

Natomiast w przygotowanym przez rząd Mateusza Morawieckiego projekcie budżetu na 2024 r. znalazła się podwyżka w wysokości zaledwie 12,3 proc.

Podsumujmy. W okresie rządów PiS nauczyciele otrzymali podwyżki w wysokości:

2016 r. – 0 proc.,
2017 r. – 1,3 proc. od stycznia,
2018 r. – 5,35 proc. od kwietnia,
2019 r. – 5 proc. od stycznia i 9,6 proc. od września,
2020 r. – 6 proc. od września,
2021 r. – 0 proc.,
2022 r. – 4,4 proc. od maja, najmłodsi nauczyciele – dodatkowo 8-10 proc. od września,
2023 r. – 7,8 proc. od stycznia

(PS, GN)

Na zdjęciu: Pikieta ZNP przed gmachem MEiN, 1 września 2023 r. Fot. Rajmund Nafalski

Premier: W budżecie zapewniliśmy środki na podwyżkę dla nauczycieli 30 proc., a dla nauczycieli początkujących o 33 proc.