Janusz Olczak: Dlaczego burzy się to, co było, zamiast budować na doświadczeniach poprzedników? Metoda spalonej ziemi!

Przy okazji mówienia o tradycji, historii, lepszej edukacji, burzy się to, co było, zamiast budować na doświadczeniach poprzedników. Nie bazuje się na tym, co już jest, tylko zaczyna się wszystko od fundamentów. Metoda spalonej ziemi może tylko przynieść wiele szkody. Ponad 30 lat pracuję w szkole i za każdym razem mamy powtórkę tego samego w mniejszej lub większej skali. Do tego negacja rzeczywistości: to nieprawda, że nauczyciele słabo zarabiają, to nieprawda, że za dużo pracują itp.

Z Januszem Olczakiem, dyrektorem IV Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa w Szczecinie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Tegoroczni maturzyści oceniają egzamin maturalny jako „łatwy”, a nawet „kosmicznie prosty”. Słyszał Pan podobne opinie od swoich uczniów?

– Słyszałem, ale to, jak im poszło, okaże się dopiero w lipcu.

„To jest efekt naszej znakomitej reformy likwidacji gimnazjów” – tak ocenił tegoroczną maturę minister edukacji podczas dwudniowej konwencji PiS. Można więc powiedzieć, że łatwość matury została uzależniona od politycznych decyzji. Jest się czym szczycić?

– Polityk z każdej porażki może zrobić sukces, a z każdego sukcesu porażkę. My, nauczyciele, widzimy wszystko inaczej niż politycy. Każda matura, także tegoroczna, na pewno jest efektem ciężkiej pracy nauczycieli, uczniów oraz rodziców. I nic więcej bym nie dodawał. W tym miejscu stawiam kropkę.

Zapraszamy do głosowania w naszej ankiecie:

Rządzący zamierzają znieść limit godzin ponadwymiarowych w szkołach ponadpodstawowych w nowym roku szkolnym. Nauczycielu, czy zgodzisz się na kolejne godziny ponadwymiarowe?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

Chodzi o to, że w roku wyborczym na kilka tygodni przed egzaminem zmieniono zasady egzaminu?

– Chodzi o całokształt działań. To, co zafundowano dzieciom w ostatnich latach, wywołało wiele stresu. Uczniowie mają za sobą wiele lat niejasności i niepewności. Musimy być świadomi, że tegoroczni maturzyści to jest pierwszy rocznik testowy reformy z 2017 r. To rocznik, który szedł w nieznane do samej matury, rocznik, który na kilka tygodni przed egzaminem dowiedział się, że zostaną wprowadzone korekty do egzaminu. Nawet w momencie ich ogłoszenia jeszcze nie mieliśmy pojęcia, na czym będzie polegało obniżenie wymagań.

Wtedy wydawało się, że to za mało czasu, aby można było coś zmienić.

– Nie trzeba być specjalistą, żeby się domyślić, że jak się chce, żeby jakiś sprawdzian wypadł dobrze, to trzeba ułożyć pytania tak, żeby uczniowie go dobrze zdali.

(…)

Jaka jest Pana ocena reformy z 2017 r.?

– Biorąc pod uwagę to wszystko, o czym rozmawiamy, można powiedzieć, że sam wynik matury nie pozwoli ocenić reformy w pełni.Na razie ocenimy tylko to, jak uczniowie poradzili sobie z konkretnymi zadaniami i poleceniami. Na ocenę reformy trzeba będzie poczekać dobrych kilka lat, kiedy do egzaminów przystąpią następne roczniki. Powtórzę: my, nauczyciele, widzimy to wszystko inaczej niż politycy. Polityk może oczywiście zawsze coś powiedzieć na swoją korzyść, ale my musimy patrzeć na edukację realnie. Nie polityk powinien oceniać reformę, nie ten, kto ją wymyślił.

Kto jest do tego najbardziej uprawniony?

– Uczniowie i ich rodzice. Koniec końców to oni będą tak naprawdę oceniać, czy takie programy i egzaminy mają sens. My, nauczyciele, każdego pierwszego dnia września siadamy do pracy i obojętnie co nam zafunduje każdy kolejny reformator, musimy przygotować dzieci do nieznanego.

Czy nauczyciele nadal będą chętnie zasiadali do pracy, jeśli zostaną zrealizowane zapowiedzi likwidacji Karty Nauczyciela? Nie jest bezzasadne pytanie, co taka zmiana może oznaczać w obecnych warunkach.

– Jestem dyrektorem szkoły, ale też nauczycielem i chciałbym mieć zapewnioną stabilizację oraz związane z tym uprawnienia. Górnicy je mają, policjanci je mają. A nauczyciele? Co nam zostało po tych kilku latach? Więcej tracimy, niż zyskujemy. Mówi się, że zawód utracił prestiż, ale czyja to jest wina? Na pewno nie nauczycieli, którzy nie mogą się doczekać odpowiedniej zapłaty za swoją pracę. Kwestia, dlaczego się tak dzieje, jest podstawowym pytaniem, bo chyba to jasne, że kadra nauczycielska już nie jest tak liczna jak dawniej. Wielu nauczycieli jest wypalonych zawodowo i – nie boję się powiedzieć tego publicznie – zaszczutych. Ataki na nasz zawód i przepracowanie mocno obciążają ich psychikę. Trzeba najpierw zrobić coś, żeby im pomóc zregenerować siły, zamiast opowiadać, że np. mają za dużo wakacji.

Co w czasach niepewności jest najważniejsze?

– Dla nas najważniejsze jest, czy w szkole mamy ze sobą dobre relacje. Jeśli klimat sprzyja, otoczenie również, to wszyscy mniej chorują, są pogodniejsi. Motywacja, zadowolenie i satysfakcja ma w gruncie rzeczy dla nas, nauczycieli, największe znaczenie.

(…)

W jakim miejscu znalazła się polska edukacja?

– Przy okazji mówienia o tradycji, historii, lepszej edukacji, burzy się to, co było, zamiast budować na doświadczeniach poprzedników. Nie bazuje się na tym, co już jest, tylko zaczyna się wszystko od fundamentów. Metoda spalonej ziemi może tylko przynieść wiele szkody. Ponad 30 lat pracuję w szkole i za każdym razem mamy powtórkę tego samego w mniejszej lub większej skali. Do tego negacja rzeczywistości: to nieprawda, że nauczyciele słabo zarabiają, to nieprawda, że za dużo pracują itp.

Na skutek przeciążenia nauczyciele coraz częściej uskarżają się na problemy zdrowotne. Ile lekcji w ciągu dnia może poprowadzić jeden nauczyciel, utrzymując jakość nauczania na zbliżonym poziomie?

Koniecznie trzeba zrobić w tym kierunku jakieś analizy i badania. Są przecież specjaliści, którzy mogliby się tym zająć. Uważam, że to byłoby wręcz pożądane.

W kontekście np. zniesienia limitu godzin od września?

Nie tylko, chodzi też o pewną narrację związaną z czasem zatrudnienia nauczycieli. To, że w Europie pensum jest mniej więcej podobne, chyba coś znaczy. Oczywiście są kraje, gdzie nauczycielskie pensum jest wyższe, ale rekompensuje się to wydłużonymi okresami wypoczynku, albo mniejszym obciążeniem tymi czynnościami, które nie są związane z pracą „przy tablicy”. Generalnie system zatrudnienia nauczycieli jest wszędzie bardzo podobny. Są w Polsce instytuty badawcze, które powinny to racjonalnie przeanalizować w ramach zapowiedzi uzdrawiania systemu.

Dziękuję za rozmowę.

***

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 21-22 z 24-31 maja br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne