Joanna Iwanicka: Naszych problemów się nie widzi. Podsyca się tylko stereotypy oraz negatywny przekaz społeczny

Oświata to zaniedbany odcinek. Popatrzmy na wieloletnie systemowe niedofinansowanie oświaty, popatrzmy na uposażenia nauczycielskie. My ciągle musimy się domagać, prosić o podwyżki, bo to, co mamy, nie daje nam zbyt wielu możliwości. Dorosły człowiek musi mieć pieniądze na życie, nieważne, jaki zawód wykonuje. Niby oczywiste…Ja tu nie mówię tylko o pasji, o etosie, o przywiązaniu do zawodu, ale także o tym, że szkoła to jest moje życie, na które chciałabym godnie zarobić. Jako środowisko jesteśmy tą sytuacją bardzo zmęczeni. Chcielibyśmy w końcu zostać wysłuchani.

Z Joanną Iwanicką, nauczycielką języka angielskiego z Łodzi, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Czy tegoroczne wakacje nastrajały do wypoczynku?

– Cały czas mam z tyłu głowy strach przed rozpoczęciem roku szkolnego. Żyję nadzieją, że jednak rozpoczniemy lekcje stacjonarnie. Chciałabym normalnie pracować. Pod wieloma względami, o których tu nawet nie wspomnę, bo wiem, że większość nauczycieli też bije się z myślami, bardzo czekam na szkołę, ale też obserwuję rzeczywistość. Kocham swoją pracę. Lubię uczenie i pracę z dziećmi. To moje życie. Trudno mi mówić, z jakimi emocjami wiąże się to przywiązanie. Może właśnie z tego powodu trudno czasem znaleźć właściwe słowa, żeby opisać, z jak ciężkimi warunkami pracy zmierzyliśmy się w czasie zdalnego nauczania. Dlatego się boję.

Czego najbardziej się Pani obawia?

– Wiem, ile mnie, nas, nauczycieli, to wszystko kosztowało. Są wakacje, więc wielu z nas próbuje wrócić do względnej równowagi. Po tym, co teraz powiem, część przyzna mi rację, inni może nie, ale… te półtora roku to nie była szkoła. Szkoła to nie jest tylko książka i zeszyt. Szkoła to bezpośredni kontakt uczniem, relacje międzyludzkie, interakcja między nauczycielami a uczniami – w całej palecie naszych zachowań. Szkoła to nie praca z ekranem komputera tylko z dzieckiem. Czasami trudno było zgadnąć, czy po drugiej stronie ktoś jest. „Czy dzieci mnie słuchają?”, „Dla kogo ja się właściwie tak mozolnie przygotowuję?” – zadawałam sobie te pytania. Uczę języka angielskiego. Robiłam co mogłam.

(…)

Wakacje w tym roku przebiegają pod hasłem lex Czarnek. Obawia się Pani zmian?

– Szczególnie w czasie tych wakacji chciałam sobie zrobić przerwę od programów informacyjnych, ale nie dałam rady się wyłączyć, bo rzeczywistość przynosi nam kolejne niespodzianki. I tak zamiast maleć, moje obawy niestety są wciąż aktualne. Zawsze czułam dystans do osób usiłujących narzucać swoje poglądy. To, co się dzieje, pokazuje, że „uszczęśliwianie” ludzi na siłę nigdy się nie sprawdza, kojarzy się raczej…

Z zakładaniem kagańca?

– Coś w tym jest. Oświata to zaniedbany odcinek. Popatrzmy na wieloletnie systemowe niedofinansowanie oświaty, popatrzmy na uposażenia nauczycielskie.

My ciągle musimy się domagać, prosić o podwyżki, bo to, co mamy, nie daje nam zbyt wielu możliwości. Dorosły człowiek musi mieć pieniądze na życie, nieważne, jaki zawód wykonuje. Niby oczywiste…

Ja tu nie mówię tylko o pasji, o etosie, o przywiązaniu do zawodu, ale także o tym, że szkoła to jest moje życie, na które chciałabym godnie zarobić. Jako środowisko jesteśmy tą sytuacją bardzo zmęczeni. Chcielibyśmy w końcu zostać wysłuchani.

Ankieta Głosu. zapraszamy do głosowania:

Nauczycielu, jakie jest Twoje samopoczucie pod koniec wakacji, z jakim nastawieniem rozpoczniesz nowy rok szkolny?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

No właśnie, jak długo jeszcze może trwać ten stan?

– Nie dziwię się, że wielu nauczycieli odchodzi z zawodu. Sama mam 49 lat. Na dziś zostaję w zawodzie. Aczkolwiek, jak wielu z nas, odczuwam rodzaj stresu pourazowego po zdalnym nauczaniu. Tak łatwo jednak się nie poddam.

Pamięta Pani, jak przed wieloma miesiącami nauczyciele apelowali o podjęcie tematu, jak mówiło się o konieczności zorganizowania pomocy psychologicznej w związku z pandemią i zdalnym nauczaniem?

– Pamiętam. Prawda jest taka, że ciągle jesteśmy poddawani osądowi, który stał się niesprawiedliwy i w wielu przypadkach nieuczciwy. Wiele z tych rozczarowujących zachowań przechodzi też na dzieci. Zmienia się nawet sposób, w jaki uczniowie się do nas zwracają. „Nie będę brać udziału w lekcji, bo wychodzę z psem”, „Jakie lekcje? Idę do fryzjera” – takie czasami dostajemy odpowiedzi. Z drugiej strony, żyjemy wszyscy w szczególnej sytuacji, która nakłada na nas dodatkowe obowiązki. Mówię tu także o skutkach psychologicznych pandemii, z którą mierzymy się od półtora roku. Pandemia dała nam wszystkim w kość.

(…)

Zastanawiała się Pani, dlaczego system w takich momentach nie oferuje nauczycielom żadnego oparcia?

– Zostawiono nas samych sobie, opowiadając, jaką to niezwykłą pomoc dostajemy. Co nam więc zostało? Zaprzeczać i powtarzać, że te lekcje tak naprawdę są tylko dzięki nam, że gdyby nie totalna mobilizacja nauczycieli nic z tego by nie wyszło? Przecież my w ciągu dwóch dni musieliśmy posiąść wiedzę, której często nie mieliśmy. Owszem, zaliczyliśmy wpadki, ale uczyliśmy się na bieżąco. Bez szkolenia. To my, nauczyciele, oraz nasze szkoły wypracowaliśmy know-how. Dlatego czasami dziwię się, jak słyszę, że dostaliśmy pieniądze na lepszy sprzęt. Czy słyszał ktoś, żeby można było kupić laptopa za 500 zł? Moja szkoła stanęła na wysokości zadania i tego się trzymałam. Mogłam wypożyczyć dobry sprzęt. Wiem, że nie wszędzie tak było.

To żal czy rozgoryczenie?

– Po części jedno i drugie. Naszych problemów się nie widzi.

Podsyca się tylko stereotypy oraz negatywny przekaz społeczny, który degraduje całą naszą grupę zawodową w przestrzeni publicznej.

Po 1989 r. udało się wiele rzeczy zrobić, ale nie udało się odzyskać takiego szacunku, jaki nauczyciele w Polsce mieli przed II wojną światową. Taka jest moja ocena. Kilka pokoleń nauczycieli mam w swojej rodzinie, także w tym pokoleniu jest nas kilkoro.

I co mówią?

– Róbmy swoje.

Jak wielu nauczycieli potrzebuje wsparcia psychologicznego? Co Pani wie?

–Wiem, że wielu z nas różnie sobie radzi. Każdy z nas musi więc szukać jakiegoś sposobu na zdystansowanie się, odreagowanie. Ja to zrobiłam już wcześniej. Postanowiłam między innymi wyznaczyć pewne granice, o których wcześniej bym nie pomyślała, np. informuję uczniów i rodziców, że otwieram e-dziennik codziennie o ósmej, a zamykam o szesnastej. W końcu nie muszę o dwudziestej pierwszej wiedzieć, że Marysi jutro nie będzie w szkole. Nie podaję też numeru telefonu. Nauczycielowi ciężko zachować prywatność. Powtórzę – mimo swojej miłości do zawodu staram się też chronić siebie.

Ale zostaje Pani w zawodzie?

– To moja pasja i mój świat. Nie wiem jednak, co będzie dalej.

Dziękuję za rozmowę.

 Fot. Zdjęcie ilustracyjne. Dreamstime

Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w GN nr 33-34 z 18-25 sierpnia br. Całość – w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)