Nie ma takiego prostego przełożenia: lekcji HiT – wynik wyborów. Politycy chyba nie wiedzą, jaka jest młodzież. Sam nieraz prowadzę dyskusje, czy to na godzinach wychowawczych, czy na WOS. Młodzież pyta: jak to będzie wyglądało, czy nie obawiamy się, że będziemy musieli realizować pewne zagadnienia wbrew podstawie i czy będzie się to wiązało z konsekwencjami. Tak, tak. Nasza młodzież jest ciekawa i świadoma. Pytają o zagrożenia, jakie mogą w przyszłości powstać na skutek zmiany prawa oświatowego, czy to wpłynie na materiał i zagadnienia przekazywane w szkołach oraz w jakim stopniu.
Z Krzysztofem Bilskim, nauczycielem historii oraz WOS w XXI Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Prusa w Łodzi, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Szykuje się rewolucja w nauczaniu historii?
– Nie da się oceniać historii bez kontekstu, w jakim powstaje nowy przedmiot, czyli historia i teraźniejszość. Jest zaniepokojenie, ale też wrażenie, że w jakimś stopniu minimalizuje się pewne kwestie i zagadnienia kosztem pozostałych. Wśród tych silnie zarysowanych zagadnień, które dość mocno wychodzą na pierwszy plan w podstawach programowych, jest np. rola Kościoła katolickiego – polityczna i społeczna – oraz wpływ na upadek systemu komunistycznego. Pewne tematy wysuwają się na pierwszy plan kosztem pozostałych. Nie jest to do końca wyważone.
Może taki był zamiar. Czyli słuszny jest zarzut, że zmiany w treściach i wymaganiach do HiT i historii nie mają wymiaru edukacyjnego, tylko polityczny?
– Odpowiedź wydaje się oczywista, ale łatwa nie jest, dlatego że choć słyszy się o pewnych intencjach sygnatariuszy tej zmiany, to jednak wszystko odbywa się pod przykrywką. Każdą z podstaw programowych trzeba bardzo dokładnie przeanalizować, razem i oddzielnie, żeby przynajmniej na tym wstępnym etapie próbować zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Zapoznałem się z podstawami i dla mnie te intencje nie są do końca jasne. Ja wiem, co mówią politycy. A jeśli tak, to dlaczego zawęża się kwestie gospodarcze? Mamy XXI w., a tylko niewielka część jest poświęcona temu – jakże ważnemu obszarowi. Czy to przez przypadek, a może przez przeoczenie jest tego tak mało? A może celowo tak zrobiono, by zmieścić więcej treści związanych z określonym światopoglądem? Nie wiem. Do tego zamyka się dyskusję o przemianach kulturowych, zjawiskach rewolucji obyczajowej czy zmianach technologicznych po drugiej wojnie światowej. W zasadzie niewiele jest o polityce Reagana, nakręcaniu się spirali zbrojeń.
My do tej pory w szkole mówiliśmy o wszystkim, nie ograniczaliśmy się tylko do wybranych kwestii, bo na tym polega nauczanie. Widzę zagrożenie kształtowania się jednotorowego myślenia. Do tego te duble…
(…)
Poznawanie prawdy o przeszłości Polski oraz świata ma być jednym z celów edukacji historycznej. Jest jakieś drugie dno w tym wszystkim?
– Może to zbyt mocno powiedziane, ale jeśli przyjrzymy się postaciom, które w podstawach do HiT i historii zostały uwzględnione lub nie, to może się wydawać, że wiele zagadnień, nawet jeśli niechlujnie zinterpretowanych, pojawiło się tam celowo. To samo jest w rozszerzeniu historii. Przykładem może być wymaganie: uczeń „rozpoznaje najważniejsze postacie >>Solidarności<< z perspektywy ogólnopolskiej i lokalnej”. I tyle. Brak szczegółów. Ten zapis jest ważny i pożądany, tylko nie wiem, czy należy te postacie dobierać poprzez ich udział w wydarzeniach ogólnopolskich, czy to kryterium ma być inne.
Nie wspominając już o tym, że Lech Wałęsa nie występuje w podstawie do historii, tylko do HiT. W tym przypadku intencje wydają się oczywiste – stricte polityczne. Tylko że my rozmawiamy o podstawach programowych. Edukacja to nie polityka.
Czy w praktyce nauczycielskiej będzie to miało jakiekolwiek znaczenie? Może na lekcjach wystarczy czasu, żeby pewne tematy rozszerzyć?
– To pewne, że u części młodzieży, która interesuje się historią, będzie to wzbudzać poczucie indoktrynacji, bo przecież młodzież też ma swoje poglądy. Wnoszę to nie tylko ze sposobu, w jaki został potraktowany Lech Wałęsa. Młodzież może to wychwycić, bo podstawy stwarzają wrażenie, że pewne tematy są silnie zarysowane, a inne nie. Brakuje proporcji w doborze zdarzeń i postaci. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że młodzież, której poziom wiedzy historycznej jest słaby, u której nigdy nie było specjalnie nacisku na wiedzę humanistyczną, może sobie przyswoić bezkrytycznie niektóre zagadnienia, które nie do końca są prawdziwe.
Młodzież niezainteresowana historią kraju będzie „łykać” nieprawdziwe informacje?
– Nie tyle nieprawdziwe, ile informacje niepewne, nie do końca sprawdzone. Będzie to „łykała” jak kulturę masową. Jak taką papkę. Kiedy dorosną, staną się częścią społeczeństwa, które nie będzie w stanie dokonać analizy historycznej swojej przeszłości.
Nawiązuje Pan do często powtarzanych słów wicemarszałka Terleckiego, że edukacja powinna prowadzić do tego, by młodzi byli patriotami, a wtedy będą głosowali na PiS?
– Ciężko powiedzieć, czy będą głosowali na PiS. Wśród młodzieży widzę raczej duży sceptycyzm względem partii politycznych. Dlatego, jak sądzę, to nie będzie kwestią tego, na kogo oddają swój głos, ale głębokiej niewiedzy, a nawet obojętności wobec pewnych spraw. Wypowiedź wicemarszałka może okazać się pobożnym życzeniem. Młodzież obraca się w różnych środowiskach, więc nie ma takiego prostego przełożenia: lekcji HiT – wynik wyborów. Politycy chyba nie wiedzą, jaka jest młodzież. Sam nieraz prowadzę dyskusje, czy to na godzinach wychowawczych, czy na WOS. Młodzież pyta: jak to będzie wyglądało, czy nie obawiamy się, że będziemy musieli realizować pewne zagadnienia wbrew podstawie i czy będzie się to wiązało z konsekwencjami.
Tak, tak. Nasza młodzież jest ciekawa i świadoma. Pytają o zagrożenia, jakie mogą w przyszłości powstać na skutek zmiany prawa oświatowego, czy to wpłynie na materiał i zagadnienia przekazywane w szkołach oraz w jakim stopniu.
(…)
Jaką wiedzę powinien mieć młody człowiek, który opuszcza liceum?
– Powinien umieć analizować zjawiska z zakresu historii polski i historii powszechnej. W sytuacji gdy coś się uwypukla bardziej kosztem innych zagadnień, wówczas zaburza się kształtowanie wiedzy. Może np. powstać wrażenie, że tylko Polacy obalili komunizm na świecie. Teoretycznie pewne luki będzie można wypełnić, nakreślić szerszy kontekst, zwłaszcza na historii. W przypadku HiT brakuje miejsca na refleksję historyczną, wiedza będzie ładowana łopatologicznie. Dlatego obawiam się wykluczenia WOS ze szkół. Widzę to jako najpoważniejsze zagrożenie wprowadzenia historii i teraźniejszości. Wiedza o współczesnym świecie, omawianie zjawisk politycznych, gospodarczych, społecznych, technologicznych, to wszystko może zostać zupełnie zawężone lub wręcz wyrugowane. Przecież wiedza kształtuje nas jako obywateli. Mam jeszcze nadzieję, że podstawa do HiT będzie jednak szerzej konsultowana i zostanie poprawiona. Zapewniano przecież, że tzw. komponent wosowski uda się zachować, liczyłem więc, że kwestie związane z kształtowaniem wiedzy obywatelskiej pojawią się szerzej. Kiedy jednak wziąłem do ręki tę podstawę programową, odniosłem inne wrażenie. I widzę, że nikt nic nadal nie wie. Jest tak jak z naszym pensum. 18, 20 czy 22 godziny? Żyjemy w zawieszeniu. Tak jest ze wszystkim. Pisane na kolanie podstawy, ustawy itp. Jesteśmy zaskakiwani zmianami, których nawet nie mamy czasu przeanalizować.
Dziękuję za rozmowę.
***
Fot. Archiwum prywatne
Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 5 z 2 lutego br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl