Jestem nauczycielem i jestem z tego dumny. Ale nie podoba mi się sposób traktowania nauczycieli w moim kraju. Nauczyciele dają z siebie wszystko. Proszę zobaczyć, co porobiło się przez ostatnie lata.
Z Marcinem Józefaciukiem, dyrektorem Zespołu Szkół Rzemiosła im. Jana Kilińskiego w Łodzi, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Czy z powodu braku nauczycieli prawo do nauki może być zagrożone, jak alarmuje RPO? Jak to wygląda z perspektywy Waszej szkoły?
– Prawo do nauki już jest zagrożone. Mamy pierwsze tygodnie nauczania stacjonarnego, a plan lekcji ciągle jest „łatany”. Jeśli zatrudniamy nauczyciela emerytowanego, nowego nauczyciela czy specjalistę zawodowego, to często musimy zmienić plan pod tę osobę. Inni nauczyciele też zaczynają tego wymagać. Kłopot polega na tym, że nauczycieli jest za mało, żeby domknąć plany lekcji, a kiedy jeden z nich musi coś pilnie załatwić, to bierze urlop bezpłatny i wypadają lekcje, bo nie zawsze mamy komu dać zastępstwo.
Coraz częściej zdarza się, że nauczyciele rezygnują z pracy w trakcie roku szkolnego. Jedna z nauczycielek zrezygnowała zaraz na początku września.
(…)
MEiN twierdzi, że obecna sytuacja kadrowa nie odbiega od tej sprzed lat…
– Jest jeszcze za wcześnie, by ministerstwo mogło mówić o sytuacji kadrowej w szkołach. W SIO nie znajdziemy wszystkich danych. Te z września to są nadal szczątkowe dane. Dopiero w październiku będzie można ocenić sytuację, podać, ile jest wakatów, a ile osób otrzymało godziny ponadwymiarowe.
Ilu nauczycieli realizuje ponadwymiarówki w Waszej szkole?
– Czwarty rok jestem dyrektorem i mogę powiedzieć, że ten temat wywołuje różne komentarze. Z jednej strony staram się trochę „ugłaskać” nauczycieli dodatkowymi godzinami, z drugiej jest coraz więcej takich osób, które „muszą” je wziąć, bo inaczej nie miałby kto uczyć. Przed laty tych godzin ponadwymiarowych mieliśmy trzy – cztery w tygodniu plus jeszcze zastępstwa.
W tym roku mam kilkunastu nauczycieli realizujących od 1,3 do 1,5 etatu. Osoby bez nadgodzin to głównie wuefiści, pedagog, psycholog i ja sam, bo nie mogę ich mieć jako dyrektor szkoły, podobnie zresztą jak inni nauczyciele pełniący funkcje kierownicze – wicedyrektorzy oraz kierownik kształcenia praktycznego.
Zespół Szkół Rzemiosła to specyficzna szkoła. Jak duże są braki kadrowe?
– Na chwilę obecną brakuje nam nauczyciela instruktora jazdy ciągnikiem, a także nauczyciela instruktora jazdy konnej. Nie mamy też fizyka. Uprzedzając pani pytanie, powiem, że poradziłem sobie z tym brakiem, zmieniając ramowy plan nauczania. Przydzieliłem niektórym klasom więcej geografii, a fizykę przerzuciłem na następne lata. Mogę to zrobić, więc skorzystałem z takiej możliwości. Nie miałem innego wyjścia. Moja matematyczka, która prowadzi także zajęcia z optyki, wzięła tylko kilka dodatkowych lekcji z fizyki. Już ma półtora etatu. To są rozwiązania na teraz. W następnym roku szkolnym fizyk będzie potrzebny na cały etat, nie wiem, jak poradzi sobie z tym wszystkim nowy dyrektor szkoły.
Jako to nowy dyrektor?
– Kończę kadencję.
I nie chce Pan już być dyrektorem szkoły?
– Zobaczymy. Coraz bliższy jestem tej decyzji, żeby już nie startować na kolejną kadencję. Wracając do fizyka. Szukam go trzeci rok. Miałem wcześniej fizyka, też emerytowanego, który wcześniej pracował w gimnazjum. Zgodził się mimo problemów ze zdrowiem. Całkiem dobrze radził sobie w czasie pandemii, wręcz można powiedzieć, że nauczanie zdalne było w jego sytuacji lepszym rozwiązaniem. Niestety, nie mógł wrócić we wrześniu. Zdrowie…
Jak obecnie poszukuje się nauczycieli? Przez bank pracy?
– Zanim odpowiem, dodam tylko, że w momencie zatrudniania ów emerytowany fizyk mówił, że jest w stanie nam pomóc co najwyżej przez pół roku, ale ja go ciągle przekonywałem, żeby popracował jak najdłużej. Robiłem oczy Shreka, podlizywałem się, dawałem dodatkowe motywacyjne, bo to też trochę na tym polega, żeby jeszcze kogoś zachęcić. Staram się też, jak mogę, motywować moje matematyczki, żeby zrobiły dodatkowe uprawnienia z fizyki, ale matematyków też potrzebujemy… Czasami nie widać dobrego rozwiązania. Jeśli chodzi o poszukiwania nauczycieli, to korzystamy ze strony kuratorium, pomocy urzędu pracy, dajemy ogłoszenia w szkołach wyższych, zaglądamy również do portali i aplikacji służących do poszukiwania pracy, ale też szukamy po znajomych i absolwentach szkoły.
Ilu fizyków przewinęło się przez Pana gabinet?
– Do gabinetu dotarło trzech, bo rozmowa najczęściej kończyła się już przez telefon. To zwykle są krótkie rozmowy. Dzwonię, pytam, podaję kwotę, a w odpowiedzi słyszę tylko: „Panie dyrektorze…”. Kilka osób w ogóle nie przyszło na spotkanie.
W mediach społecznościowych mamy nieformalne grupy dyrektorów szkół z Łodzi i spoza miasta. Jeśli nagle pojawi się informacja, że jakiś fizyk niedługo zamieszka w Łodzi, to zaczyna się wyścig.
Zwykle kto pierwszy, ten lepszy, ale czasami wygrywa ta szkoła, która będzie najbliżej jego miejsca zamieszkania, albo ta, która oferuje możliwość ułożenia planu pod nowego nauczyciela. Tragedia. Od fizyków, z którymi miałem szansę porozmawiać, usłyszałem tylko, że gdzie indziej są w stanie zarobić więcej.
(…)
Pensja nauczyciela szkoły podstawowej w Polsce w najwyższym punkcie kariery to 54,8 proc. średniej w UE i 55,2 proc. średnich zarobków w OECD. Co będzie, jeśli nic nie drgnie w kwestii podwyżek?
– Jest pewne, że nic nie drgnie. Jako grupa zawodowa nie mamy w tej chwili dużej siły przebicia, przecież nie będziemy ciągle strajkować. Ministerstwo zmieniło podejście wielu nauczycieli do zawodu. Niestety, na gorsze. Nie wiem, czy zróżnicowanie pensum dydaktycznego może coś zmienić. Założenie, że wuefiści dostaną więcej godzin, bo pracują mniej niż na przykład poloniści, też mnie nie przekonuje, bo sam jestem również wuefistą i wiem, jak wygląda specyfika nauczania tego przedmiotu.
Dyrektor szkoły, do tego anglista, informatyk, wuefista. Może należałoby zapytać, czego Pan jeszcze nie uczył?
– Uczę jeszcze etyki… Ta lista to po części efekt zainteresowań, a po części konieczności. Ktoś musi uczyć, kiedy są braki kadrowe. Dodatkowych kwalifikacji z fizyki nie zrobię, bo nie jestem ścisłowcem. Przyszłość jest niewiadoma. Obawiamy się jej. Kiedy był spokój, trochę stabilizacji, wtedy widzieliśmy przyszłość. Obecnie nie mamy zielonego pojęcia, co nas czeka.
To „kiedy” to było kiedy?
– Jeszcze trzy – cztery lata temu, przed reformą minister Zalewskiej, kiedy ludzie byli bardziej zainteresowani zawodem, kiedy byliśmy mimo wszystko trochę spokojniejsi.
Teraz prestiż zawodu mocno podupadł. Znam nauczycieli, którzy mówią, że nie chcą się przyznawać do tego, jaki zawód wykonują. Kiedy ktoś ich pyta, czym się zajmują, odpowiadają, że pracują w budżetówce.
Raptem kilka dni temu minister edukacji i nauki mówił, że trzeba przywrócić etos pracy w zawodzie nauczyciela.
– Trzeba, tylko w jaki sposób pan minister chce to zrobić? Planując kolejne reformy i zmiany? Mówiąc to, co mówi? Te jego gafy, większość wypowiedzi, są dla nas, środowiska oświatowego, nieakceptowalne. To całe mówienie o LGBT, wychowaniu do życia w rodzinie, małżeństwie, cnotach niewieścich. Szkoła przecież nie jest od tego, żeby uczniom mówić, jak mają żyć, my mamy ich uczyć szacunku dla ludzi, pokazywać im świat, a nie wskazywać, jak mają myśleć. To oni będą wybierać, jak chcą żyć, my tego za nich nie zrobimy.
A co Pan odpowiada, kiedy ktoś chce wiedzieć, czym się Pan zajmuje?
– Mówię, że jestem nauczycielem i jestem z tego dumny. Ale nie podoba mi się sposób traktowania nauczycieli w moim kraju. Nauczyciele dają z siebie wszystko. Proszę zobaczyć, co porobiło się przez ostatnie lata. Pandemia nieco zmieniła ten negatywny odbiór społeczny, kiedy rodzice weszli w buty nauczyciela. Mam nadzieję, że będą nas teraz bardziej rozumieć.
Dziękuję za rozmowę.
***
Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w GN nr 39 z 29 września br. Całość – w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)
Fot. Archiwum prywatne