Leszek Olpiński: Szkoła została zaniedbana, kryzys narasta na wielu polach i to jest dramat

Szkoła została zaniedbana, dlatego zaczynamy odczuwać narastający kryzys na wielu polach. Kłopot polega na tym, że oświata nie zyskała też specjalnej uwagi wśród całego społeczeństwa. Zmiany w edukacji stały się niemal wyłącznie domeną polityków. I to jest nasz dramat. (…) Gdyby nie to, że w Polsce wszystko dzieje się na zasadzie aktywności oddolnej, to system edukacji już dawno by nie funkcjonował. Nie mielibyśmy żadnego systemu.

Z Leszkiem Olpińskim, nauczycielem fizyki, informatyki oraz etyki z Poznania, jednym z liderów inicjatywy Protest z Wykrzyknikiem, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Bardzo dobrze czuję się z moją decyzją – powiedział nam Pan pod koniec ub.r., tuż po ogłoszeniu decyzji o odejściu z pracy z końcem roku szkolnego. To się stało, zanim lex Czarnek trafiła do kosza, zanim w szkołach pojawili się uczniowie z Ukrainy. Zdania Pan nie zmienił?

Nadal jestem zdecydowany opuścić system edukacji. Ale jestem bardzo zadowolony z tego, że udało się w końcu odrzucić lex Czarnek. Niesamowite doświadczenie. Lex Czarnek upadła dzięki wysiłkowi wielu nauczycieli, samych uczniów, rodziców, organizacji społecznych. Wreszcie wydarzyło się coś, co przyniosło pozytywny rezultat. Ale to jest i tak utrzymanie stanu, który nie był przecież najlepszy. Udało się tylko nie pogorszyć sytuacji, co nie znaczy, że cokolwiek udało się naprawić. Rola kuratorów bardzo się wzmocniła.

Odczuwa Pan to na własnej skórze czy słyszy Pan o tym od innych?

Osobiście tego nie odczułem, ale dochodzą do mnie różne informacje na ten temat. Np. słyszałem, że dyrektor jednej ze szkół nie zgodził się na wydarzenie wewnątrzszkolne poświęcone tolerancji, dlatego że nie chciał się potem godzinami tłumaczyć w kuratorium. Wolał tego uniknąć. To pokazuje, że i bez zmiany przepisów prawnych pewne zamierzenia się ugruntowały. Wydaje się, że kuratorzy oświaty starają się poszerzać swoją władzę nad dyrektorami, niekoniecznie w granicach prawa. To jest przecież jedna z bolączek naszego systemu szkolnego. Wiele rzeczy dzieje się bez podstawy prawnej.

Dyrektorom i nauczycielom odbiera się głos, możliwość decydowania?

Odrzucenie lex Czarnek tylko spowolniło zmiany, może trochę je zastopowało, jednak w edukacji od dawna już funkcjonuje zasada, że szkoły podporządkowują się decyzjom kuratorów i wizytatorów, nawet jeśli są wątpliwości co do podstaw prawnych takich działań. Ten proces nie trwa od roku, to jest narastający problem.

(…)

Leszek Olpiński: To nie będzie tak, że odchodząc ze szkoły, przestanę się interesować edukacją

Niedługo kończy Pan pracę w szkole. Odlicza Pan dni?

Dni jeszcze nie odliczam, ale już oczywiście o tym myślę. Odliczam za to dni do klasyfikacji. To jest ten moment, kiedy uczniowie mogą jeszcze poprawiać oceny.

Ani trochę nie żałuje Pan swojej decyzji?

Z bycia w edukacji nie rezygnuję. Kiedy podjąłem decyzję o rezygnacji z pracy w szkole, udało mi się znaleźć swoje miejsce w edukacji. Miejsce poza systemem. Będę jednym ze współtwórców szkoły, która w duchu jest demokratyczna, mimo że według naszego prawa oświatowego nie jest w ogóle szkołą. To będzie alternatywna placówka dla tych, którzy się w tym oficjalnym systemie nie odnaleźli.

Jak Drzymała będziemy wykorzystywać luki i kruczki prawne, robić to, czego prawo nie przewiduje. Będziemy funkcjonować jako grupa – szkoła, która nie podlega władzy kuratoryjnej, która realizuje podstawę programową w zakresie, w jakim jest to potrzebne uczniom i edukatorom.

Na ile można w edukacji funkcjonować pozasystemowo i bez nadzoru?

Można, bo będziemy wykorzystywać przepisy przewidziane w ramach tzw. edukacji domowej. To rodzice będą decydowali, jak ich dzieci będą zdobywać wiedzę, uczyć się. Jedną z przyczyn, dla której rodzice rezygnują z edukacji domowej, jest brak kontaktu ich dzieci z rówieśnikami. My wypełnimy tę lukę, stworzymy miejsce, gdzie będziemy się spotykać.

Czy nauczyciele, edukatorzy, którzy będą brali udział w tym projekcie, będą lepiej uposażeni od swoich koleżanek i kolegów w szkole publicznej?

Niskie zarobki są jest jednym z argumentów przemawiających za odejściem z pracy w oświacie. Ale tylko jednym z wielu. My, działając poza systemem, nie będziemy korzystać z dotacji ani subwencji, jednak w edukacji pozasystemowej funkcjonują całkiem niemałe kwoty pieniężne. Popatrzmy np. na rynek korepetycji. Pensje na pewno nie będą wysokie, jednak mogą być wyższe niż w szkole publicznej. Do tego komfort pracy. Kwestia pensji w oświacie to złożony problem. Są niskie, mimo że niektórzy z nas bardzo dużo pracują.

Wysokość pensji czy komfort pracy – co będzie miało w przyszłości decydujący wpływ na sytuację szkolnictwa publicznego?

Jedno i drugie. Już teraz wielu nauczycieli pracuje na półtora etatu. To jest sygnał alarmowy. Kolejna sprawa to średnia wieku w zawodzie nauczyciela. Nauczycieli poniżej 40 r.ż. prawie nie ma. Jest za to coraz więcej nauczycieli tuż przed emeryturą. Jeżeli ten trend się nie odwróci, lada moment nastąpi krach.

Krach kadrowy?

Oczywiście. To nie jest wcale taki odległy scenariusz, jak się niektórym wydaje. Nauczycieli nie ma i nie będzie. Można się spodziewać, że uczniowie nie będą mieli lekcji np. z języka angielskiego przez rok.

Pana uczniowie być może od 1 września nie będą mieli fizyki…

Nauczyciele cały czas odchodzą. Niekoniecznie tak jak ja, chociaż i takie przypadki są. Coraz więcej. W tej chwili nauczyciele łatają braki, pracując zdecydowanie ponad normę.

Średnia wieku szybuje w górę, kadry się kruszą. A co do mnie – szkoła będzie musiała szukać nie tylko nauczyciela fizyki, ale także informatyki. Wkrótce odejdą też inni.

Potrzebny będzie biolog, geograf, nawet polonista. Tak. Oświata ma problem.

Może nauczyciele z Ukrainy mogliby wzmocnić szkoły kadrowo?

Nauczyciele z Ukrainy nie zapełnią wszystkich braków kadrowych, bo nie ma co liczyć, że masowo pójdą na etat do szkoły, gdzie nauczycielowi stażyście nadal proponuje się pensję minimalną. Może jakoś złagodzą kryzys edukacyjny. Z drugiej strony taki napływ kadr z innego kraju byłby dobry dla szkoły. Stałaby się o wiele bardziej wieloetniczna, wielokulturowa. A to uczy tolerancji i szacunku do innych ludzi. Tego brakuje w naszej edukacji od lat.

To na koniec: jaka jest Pana diagnoza obecnej sytuacji szkół?

Przede wszystkim szkoła została zaniedbana, dlatego zaczynamy odczuwać narastający kryzys na wielu polach. Kłopot polega na tym, że oświata nie zyskała też specjalnej uwagi wśród całego społeczeństwa. Zmiany w edukacji stały się niemal wyłącznie domeną polityków. I to jest nasz dramat. To jest jedna z przyczyn tej sytuacji.

A to, że teraz właśnie zbieramy owoce wieloletnich zaniechań, jest jak pomsta nieprzemyślanych i niesprawdzonych reform, z którymi borykamy się na co dzień w szkołach. Może jeszcze można byłoby coś zrobić, ale władze oświatowe zajmują się pobocznymi sprawami zamiast rozwiązywać problemy.

W tej sytuacji szkoły robią, co mogą, pokazują, że potrafią samodzielnie, oddolnie udźwignąć dawne cele… Jeszcze przez długi czas będą w stanie. Przed laty osiągnęliśmy jakiś postęp w edukacji, w wyrównywaniu szans, wybraliśmy kierunek nowoczesnej edukacji. Niestety, zbyt łatwo zeszliśmy z tej drogi i mamy to, co mamy. Gdyby nie to, że w Polsce wszystko dzieje się na zasadzie aktywności oddolnej, to system edukacji już dawno by nie funkcjonował. Nie mielibyśmy żadnego systemu.

Dziękuję za rozmowę.

***

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 20 z 18 maja br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 20/18 maja 2022