Marek Grzywna: Nie miejmy złudzeń, w szkole nie będą pracować informatycy i programiści

Czekamy na człowieka lub grupę ludzi, którzy w końcu podejmą dobre decyzje. Laboratoria Przyszłości są często źle oceniane, bo zdaniem krytyków inwestuje się w drukarki 3D, podczas gdy w szkołach brakuje podstawowego sprzętu. Ja jednak uważam, że dobre i to. Drukarki 3D powinny być w szkołach. Teraz słyszymy, że każdy nauczyciel ma dostać laptop. Jeśli uda się zrealizować ten plan, to będziemy choć trochę do przodu. Kolejnym krokiem powinno być wsparcie szkół w zakresie dokształcania nauczycieli, bo nie ukrywajmy, w szkołach nie będą pracować informatycy i programiści.

Z Markiem Grzywną*, nauczycielem informatyki ze Szkoły Podstawowej nr 23 w Toruniu, Wyróżnionym w Konkursie Nauczyciel Roku 2022, finalistą Konkursu Nauczyciel Jutr@ 2021, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Czy zgadza się Pan z opinią, że informatyka jest traktowana w szkole jak drugorzędny przedmiot?

– To zależy pod jakim względem.

Pod kątem podejścia uczniów. Nie stawiają informatyki na równi z innymi przedmiotami.

– Jeżeli weźmiemy pod uwagę takie podejście holistyczne uczniów i rodziców, to na pewno tak, choćby dlatego, że informatyka nie jest przedmiotem egzaminacyjnym. Ale duże znaczenie ma postawa nauczyciela, który może to myślenie trochę zmienić i jeżeli umiejętnie pokaże wartości dodane wynikające z uczenia się informatyki, to może się okazać, że uczniowie polubią ten przedmiot i będą chętnie przychodzić na lekcje.

Bo właściwie prowadzone lekcje mogą być wstępem do dobrze płatnej pracy w przyszłości. Dlatego my, nauczyciele, nie możemy godzić się na to, jak informatyka jest traktowana.

Przeczytam Panu cytaty z niedawnej rozmowy z dyrektorem szkoły: „informatycy omijają szkoły”, „niechętnie przychodzą do szkoły z racji tego, że rynek pracy daje im całe mnóstwo innych możliwości”.

– Oczywiście, jest to prawda, wiemy, jak teraz wyglądają pensje nauczycieli. Jeżeli informatyk wchodzący do zawodu zostanie początkującym nauczycielem, to na obecną chwilę nie otrzyma więcej niż najniższa krajowa. Taka pensja jest upokarzająca. Nic dziwnego, że wolą pracować gdzie indziej przez 40 godzin niż tyle samo w szkole. Wynagrodzenie w tym zawodzie demotywuje już na starcie. Ma się wrażenie, że edukacja w naszym kraju została cofnięta na tor boczny.

Jest Pan uznanym specjalistą w swoim zawodzie, Pana dokonania były wielokrotnie zauważane i nagradzane, także poza krajem, i tak jak każdy inny nauczyciel otrzymuje Pan nauczycielską pensję. Nie burzy się w Panu krew?

– Powiedzieć, że pracuję w szkole nie dla pieniędzy, to za mało. Robię to bardziej dla spełnienia swoich pasji, a pieniądze zarabiam poprzez działania dodatkowe. Prowadzę szkolenia, warsztaty, realizuję rozmaite projekty. Mówię o tym głośno, bo nie wyobrażam sobie utrzymania rodziny z pensji nauczycielskiej. Szczególnie w czasach takiej inflacji. Zresztą nawet gdyby tej drożyzny nie było, to trudno byłoby wyżyć tylko z bycia nauczycielem w szkole publicznej.

Czy to dlatego informatyki uczą często osoby po studiach podyplomowych?

– Sam jestem nauczycielem informatyki po studiach podyplomowych i mam głębokie przekonanie, że studia podyplomowe niewiele dają. To jest tylko rok, a wiedza, którą trzeba opanować, jest ogromna. Od osoby, która jest nauczycielem, zależy, czy chce mieć tylko dodatkowe godziny i jakoś te lekcje przeprowadzić z podręcznikiem, czy też chce być informatykiem, który zna obecne trendy i nowości technologiczne i w związku tym sam się w tym zakresie rozwija.

(…)

Edukacja jest niedofinansowana, subwencja oświatowa nie wystarcza na podstawowe potrzeby, samorządy nie mają pieniędzy i nic nie wskazuje na to, żeby miało być lepiej. Informatyce w szkole grozi degradacja? 

– Czekamy na człowieka lub grupę ludzi, którzy w końcu podejmą dobre decyzje. Laboratoria Przyszłości są często źle oceniane, bo zdaniem krytyków inwestuje się w drukarki 3D, podczas gdy w szkołach brakuje podstawowego sprzętu. Ja jednak uważam, że dobre i to. Drukarki 3D powinny być w szkołach. Teraz słyszymy, że każdy nauczyciel ma dostać laptop. Jeśli uda się zrealizować ten plan, to będziemy choć trochę do przodu. Kolejnym krokiem powinno być wsparcie szkół w zakresie dokształcania nauczycieli, bo nie ukrywajmy, w szkołach nie będą pracować informatycy i programiści. Sam prowadzę liczne szkolenia dla osób, które podjęły się wyzwania nauczania informatyki w szkole.

Jakie jest zainteresowanie tymi kursami? Kto z nich korzysta?

– Na moich webinarach przewija się po kilkaset osób, najczęściej są to nauczyciele po podyplomówkach, którzy szukają inspiracji na swoje lekcje. Studia podyplomowe rzadko skupiają się na inspirowaniu nauczycieli, bo metodyki jest naprawdę niewiele. Tymczasem nauczyciel, zwłaszcza na początku swej drogi zawodowej, koncentruje się na poszukiwaniu inspiracji, np. podczas lekcji z programowania. Jeżeli decydenci postarają się o konkretne wsparcie i – co najważniejsze – darmowe, to informatyka może się stać cenionym przez uczniów przedmiotem. Pewne zmiany już zaszły w podstawie programowej. Ja realizuję ją bardzo szybko, żeby mieć czas na dodatkowe treści.

Korzysta Pan z podręcznika?

– Nie polecam podręcznika do informatyki. Jest przestarzały, nieatrakcyjny dla ucznia. Został wydany kilka lat temu. Nie należy się na nim skupiać. Po dogłębnej analizie uważam, że korzystanie z tego podręcznika na lekcji jest bardzo dużą krzywdą dla ucznia. Dodam tylko, że rozumiem nauczycieli, którzy właśnie skończyli studia podyplomowe i mogą tego nie wiedzieć. Sam widziałem, jak jeden ze świeżo upieczonych nauczycieli informatyki chciał z pomocą tego podręcznika prowadzić lekcje. Szybko się przekonał, że tak się nie da.

Ten przedmiot wymaga reformy. Czy jest szansa na to, żeby uczniowie stawiali go na równi np. z matematyką?

– Byłoby to bardzo rozwojowe. Jest mnóstwo możliwości, żeby to poprawić. Po doświadczeniach z pandemią zauważyłem, że jest pole do zmian. Można organizować dla uczniów warsztaty z dobrymi programistami, ludźmi z branży informatycznej. Bardzo często są to mocno zapracowani ludzie, więc część zajęć mogłaby się odbywać online, co rozwiązywałoby też problem braków kadrowych.

Informatyka online przy zmęczeniu edukacją zdalną?

– Na pewno nie wszystkie lekcje. Stacjonarnie też warto się spotykać. Ja mam takie przekonanie, że uczniowie, którzy uczyli się ze mną informatyki zdalnie, przyswajali ją lepiej niż ci, którzy robili to stacjonarnie. Dlaczego? Bo w domach mają lepsze komputery. Myślę, że do przemyślenia jest system bring your own device, czyli przynieś swój własny sprzęt do szkoły.

Ja wiem, że na razie nie jest to możliwe, bo są wytyczne, bo może się coś stać. Są różne przeciw. Trzeba jednak powziąć jakieś decyzje, żeby wyjść z tego błędnego koła.

Próbuje Pan wdrażać na lekcjach pomysły, którymi się Pan teraz dzieli?

– Oczywiście. Pandemia się skończyła, ale my cały czas pracujemy w chmurze tylko po to, żeby uczeń w każdej chwili mógł do swojej pracy powrócić, coś w niej zmienić, przerobić albo po prostu przypomnieć sobie, jak należy jakiś element zrobić. Własny sprzęt odciążyłby szkoły. Ale, ale… Żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał, ja absolutnie nie chcę, aby ktoś wyręczał Ministerstwo Edukacji i Nauki. Po prostu to jest jakieś rozwiązanie przejściowe, innego wyjścia nie widzę. Szkoły, z nielicznymi wyjątkami, nie są nawet na dobrym poziomie technicznym. Dodam tylko, że odbywałem kuluarowe rozmowy z przedstawicielami GovTech, który jest organizowany pod patronatem KPRM. Mają na celu pozyskiwanie przez sektor publiczny nowoczesnych technologii z pomocą małych i średnich przedsiębiorstw.

Może trzeba podjąć tu jakiś dialog. My jednak nie musimy na nic czekać, jesteśmy w stanie zmieniać swoje własne podwórko każdego dnia. Ale warto wyjść z każdym pomysłem poza szkołę, bo jeżeli spotykamy się z przedstawicielami różnych instytucji i organizacji, mamy wówczas większą szansę, że po prostu „kupią” nasze pomysły, nawet jeśli wprowadzą je na zasadzie mniej lub więcej.

Bardzo optymistycznie Pan to widzi.

– Na to, co robię, staram się patrzeć przez różowe okulary, to mnie trzyma w tym zawodzie.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 3 z 18 stycznia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne