Mariusz Bałaziński, Mistrz Polski w wadze do 85 kg: Jeszcze w szkole odkryłem pasję

Najpierw grałem w piłkę nożną w „Włókniarzu”, kiedy miałem 18 lat zacząłem ćwiczyć na poręczach i drążku, miałem też trochę ćwiczeń siłowych. Wtedy gdzieś mi to zagrało w głowie, spodobało się i okazało się, że odkryłem w sobie jakiś potencjał do doskonalenia sylwetki.

Z Mariuszem Bałazińskim, utytułowanym kulturystą oraz nauczycielem wychowania fizycznego w Zespole Szkół Specjalnych w Pabianicach, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Kulturysta czy nauczyciel, co było pierwsze?

– Od 26 lat jestem nauczycielem, kulturystyką zainteresowałem się jeszcze w trakcie mojej nauki w szkole, w Zespole Szkół Elektrycznych w Pabianicach.

(…)

Czy w czasie pandemii może Pan pracować nad swoją sylwetką, tak jak wcześniej? Jak Pan utrzymuje formę?

– Od marca było to utrudnione, ale jak się chce, to wiele można zrobić, o czym świadczą chociażby wyniki, jakie udało mi się osiągnąć w ostatnich miesiącach. Pod koniec sierpnia zdobyłem tytuł Mistrza Polski w wadze do 85 kg w kategorii seniorskiej. To było pierwsze moje tak duże osiągnięcie po ukończeniu 50. roku życia. To jest wręcz jakiś ewenement w skali kraju.

Pokonał Pan młodszych od siebie?

– Nawet młodszych od moich córek. Potem, we wrześniu, były Mistrzostwa Europy w Hiszpanii, na których zdobyłem złoty medal w kategorii Masters plus 50 Open, a dodatkowo w grupie seniorskiej wywalczyłem srebrny medal. Tam też konkurowałem z wieloma młodszymi od siebie. I niedawno, w listopadzie, również usłyszałem Mazurka Dąbrowskiego, tym razem na Mistrzostwach Świata, największej imprezie kulturystycznej, w kategorii Master Man BB 50-54 Open. To mój trzeci tytuł Mistrza Świata po zdobytych w 2016 r. i w 2019 r. Przy okazji wyjaśnię, że seniorzy to główna kategoria, która obejmuje zawodników powyżej 23. roku życia, a w przypadku mastersów kategorii wiekowych jest kilka, od 40 lat wzwyż.

Jak duża była konkurencja?

– Spora, mimo pandemii i ograniczeń sanitarnych, pierwsze zawody po okresie wiosennym miały sporą obsadę. Podczas Mistrzostw Polski większość zawodników była w życiowych formach. Tym bardziej ucieszył mnie ten tytuł.

Jak się zdobywa tytuł Mistrza Polski w reżimie sanitarnym? Byliście na scenie w maseczkach?

– To był ten czas, kiedy maseczki nie były obowiązkowe. Mieliśmy je do momentu startu, a na scenie mogliśmy je zdjąć. Ale są kraje, gdzie startuje się w maseczkach.

(…)

Powiedział Pan, że to zamiłowanie do kulturystyki pojawiło się w Pana szkolnych czasach. Jak to się zaczęło?

– Najpierw grałem w piłkę nożną w „Włókniarzu”, kiedy miałem 18 lat zacząłem ćwiczyć na poręczach i drążku, miałem też trochę ćwiczeń siłowych. Wtedy gdzieś mi to zagrało w głowie, spodobało się i okazało się, że odkryłem w sobie jakiś potencjał do doskonalenia sylwetki. Kupiłem sobie drążek rozporowy, zorganizowałem hantle odlane z puszek po konserwach. Tak to się zaczęło. Ćwiczyłem trochę w szkole, trochę w domu w piwnicy, gdzie zrobiliśmy sobie z bratem małą siłownię. Mieliśmy tam „ośkę” ze starego Żuka do podnoszenia ciężarów i hantle. Po maturze wybrałem studia na AWF, a na trzecim roku studiów zdecydowałem się na specjalizację z kulturystyki. Lubiłem to, ale same starty, ze względów organizacyjnych, musiałem na jakiś czas odłożyć. Praca, dzieci, dom.

Jak to się stało, że został Pan nauczycielem?

– Decydując się na studia na AWF brałem to pod uwagę, dlatego wybrałem kierunek nauczycielski, a na specjalizację z kulturystyki zdecydowałem się dodatkowo na trzecim roku studiów. Pozwoliło mi to być trenerem kulturystyki i podnoszenia ciężarów. Pracę w szkole zaczynałem w liceum ogólnokształcącym i jednocześnie w szkole specjalnej. Szkoła specjalna miała być dodatkowo, ale to w niej zostałem do dziś, kończąc w międzyczasie studia podyplomowe z oligofrenopedagogiki. Lubię swój zawód, a kulturystyka jest pasją, sama w sobie nie przynosi dodatkowych korzyści finansowych.

Jak Pan to godzi?

– Jakoś sobie radzę. Zanim przyszły sukcesy, a nawet jak już były, trudno było o sponsorów. Obecnie jest znacznie lepiej, mam sponsorów, którzy zaopatrują mnie w odpowiednie suplementy, ale też catering dietetyczny. To znacząca pomoc, choć wyjazdy na zawody są drogie. Czasami zdarzają się ludzie o dobrym sercu, którzy dorzucą coś do biletu lub do opłaty startowej. Cztery dni w hotelu plus opłata startowa to ok. 500 euro. Sporo jak dla nauczyciela.

(…)

Trofea. Ile Pan ich zdobył w całej dotychczasowej karierze?

– Nie jestem w stanie tego powiedzieć. Karierę zaczynałem dość późno, bo mając 36 lat, a i tak sporo tego się nagromadziło. Licząc tak na szybko, to w ciągu 15 lat zgromadziłem między 70 a 80 trofeów. Siedem razy byłem Mistrzem Polski, zdobyłem też m.in. kilka srebrnych i brązowych medali na Mistrzostwach Europy. Do tego jeszcze złote medale z Arnold Classic Amateur w USA czy Mr. Olympia Amateur w Londynie.

Jak długo trwa kariera kulturysty?

– To zależy od kulturysty. Może trwać jeden sezon, czyli pół roku, ale też kilkadziesiąt lat. Ostatnio na Mistrzostwach Europy startował zawodnik, który miał 72 lata, a na Mistrzostwach Świata w Dominikanie w 2016 r. pokazał się 81-letni Japończyk.

Pan też ma takie plany?

– Nie planuję aż tak daleko, ale nie wykluczam tego. Zobaczymy, jaką będę miał formę. Jak lustro pokaże, że jeszcze można się pokazać na scenie, to dlaczego nie.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 50 z 9 grudnia br. Całość – w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne

Nr 50/9 grudnia 2020