Chcemy dowiedzieć się, w którym kierunku pójdą zmiany dotyczące systemu oświaty, ale również pragmatyki nauczycielskiej. Zapowiedzi ministra, które zostały zawarte w jego niedawnym wywiadzie brzmią bardzo groźnie.
Z Krzysztofem Baszczyńskim, wiceprezesem Zarządu Głównego ZNP rozmawia Jarosław Karpiński
Minister Piontkowski ma przedstawić w najbliższą środę na posiedzeniu sejmowej komisji edukacji priorytety działań MEN w 2020 roku. Czego można spodziewać się po tym wystąpieniu?
– Chcemy przede wszystkim dowiedzieć się, w którym kierunku pójdą zmiany dotyczące systemu oświaty, ale również pragmatyki nauczycielskiej. Zapowiedzi ministra, które zostały zawarte w jego wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” brzmią dla nas bardzo groźnie.
Jeżeli minister mówi, że Kartę Nauczyciela i obowiązującą pragmatykę nauczycielską można zastąpić zupełnie innym aktem prawnym, to pojawia się pytanie co ma na myśli?
Jakim aktem i co ten ewentualny akt prawny będzie zawierał, na jakie obszary związane z naszym zawodem zostanie zwrócona uwaga? To co w środę usłyszymy od pana ministra, a wcześniej od przewodniczącej sejmowej komisji edukacji pani Stachowiak-Różeckiej, będzie budowało scenariusz naszych dalszych działań. Mówię o działaniach zarówno komisji pedagogicznej, komisji socjalnej i ochrony pracy ZG ZNP jak i całego Zarządu Głównego ZNP oraz całego Związku. Będzie to dla nas niezwykle istotne.
Przy okazji debaty budżetowej rząd zgłosił do projektu budżetu na ten rok autopoprawkę, w której określono nową kwotę bazową dla nauczycieli od września. Subwencja oświatowa ma być zwiększona jednak tylko o 100 mln zł. Dlatego ZNP alarmuje, ze w budżecie brakuje pieniędzy na zapowiadane przez MEN na wrzesień 6 proc. podwyżki. Natomiast resort edukacji tłumaczy, że środki znajdą się bo etatów będzie mniej niż zakładano. Czy to zapowiedź zwolnień? Jak Pan to odczytuje?
– Zgłoszenie poprawki do ustawy budżetowej w postaci zapisu o kwocie bazowej, to jest dobra wiadomość, ale na tym dobre wiadomości się kończą. Pojawia się pytanie, czy w związku z tym, że rząd zakłada wzrost wynagrodzeń o 6 proc. od 1 września 2020 ma na niego pokrycie finansowe? Z uzasadnienia wynika, że 100 mln złotych ma pochodzić z rezerwy, czyli z czegoś zostanie zdjęte, a reszta pieniędzy czyli 700 mln zł ma pochodzić z różnicy między faktyczną liczbą zatrudnionych nauczycieli na dzień 1 września, a liczbą wykazanych w SIO. To rodzi oczywiście wiele pytań i w środę będziemy je zadawać panu ministrowi. Czy to oznacza, że samorządy – tak jak było to w 2019 r. – będą musiały w swoich budżetach szukać pieniędzy na wzrost wynagrodzeń dla nauczycieli? A mogą ich szukać np. poprzez przekazywanie szkół, albo zostanie podniesione pensum, albo część nauczycieli, którzy dzisiaj nie są objęci subwencją oświatową np. nauczyciele przedszkoli, zostanie „wyjętych” z Karty Nauczyciela. Tych scenariuszy może pojawić się wiele.
Jedno jest pewne, rząd zapisuje wzrost wynagrodzeń dla nauczycieli bez zabezpieczenia pieniędzy na ten cel, czyli mamy podobną praktykę jak w 2019 r.
Wtedy brakowało przeszło 400 mln zł na wzrost wynagrodzeń. Teraz będzie brakowało 700 mln. Będziemy o tym mówić nie tylko w środę na obradach sejmowej komisji edukacji, ale także w czwartek na wspólnym posiedzeniu komisji samorządu terytorialnego i edukacji.
Związek ruszył z kampanią legislacyjną, chce w ten sposób przeprowadzić przez parlament własne projekty ustaw. Czy można powiedzieć, że ZNP pokazuje w ten sposób swoje priorytety na 2020 r.?
– Proszę zauważyć, że inicjatywa dotycząca zabezpieczenia pieniędzy na wynagrodzenia nauczycieli w formie dotacji celowej z budżetu państwa oraz inicjatywa, pod którą za chwilę będziemy zbierać podpisy dotycząca zmiany systemu wynagradzania nauczycieli, to są rozwiązania które się ze sobą łączą. Jedno bez drugiego może być trudne do osiągnięcia.
Projekt dotyczący nowego systemu wynagradzania, w którym wynagrodzenia nauczycieli maja być powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem, jest efektem kwietniowego strajku.
W jego trakcie artykułowaliśmy przecież konieczność wzrostu wynagrodzeń. Obowiązujący obecnie system wynagradzania nauczycieli wymyślił jeszcze minister Handke. Polega on w istocie na tym, że co innego zapisane jest w ustawie, a co innego otrzymują nauczyciele. My chcemy ten system uprościć, chcemy, żeby przynajmniej płaca gwarantowana nauczycieli, czyli płaca zasadnicza była związana ze przeciętną płacą w gospodarce. To nie może być system oparty na widzimisię polityków. Proszę zwrócić uwagę, że kwota bazowa to jest decyzja polityczna, a średnia w gospodarce nią nie jest.
Związek domaga się się jeszcze zmian w „dyscyplinarkach” – to kolejny element kampanii legislacyjnej.
– Ten projekt już złożyliśmy. To rozwiązanie powinno być wprowadzone bezzwłocznie. Dlatego, że dzisiejszy zapis prawny, który obowiązuje od 1 września 2019 r. pokazuje, że jeżeli zaistniało podejrzenie naruszenia dobra dziecka i taki wniosek się pojawi, to dyrektor bez weryfikacji takiego wniosku musi go przekazać do rzecznika dyscyplinarnego. My chcemy to „ucywilizować” i zagwarantować sprawdzanie zasadności stawianych we wniosku zarzutów. To jest pierwszy krok w naprawie tego co zostało popsute w wyniku nowelizacji Karty Nauczyciela obowiązującej od 1 września. Wszystkie te projekty, o których mówimy, to są nasze priorytety w 2020 roku.
Dziękuję za rozmowę.