Młodzi mają mniej rozwinięty imperatyw bezpieczeństwa. Nie doceniają zagrożeń tzw. bezpieczeństwa ontologicznego jednostki, na które składa się poczucie, że w kraju jest porządek, są jasne i egzekwowane reguły, dobrze działająca opieka zdrowotna, policja i sądy. To są kwestie, na które orientują się starsze pokolenia. Trudno tłumaczyć radykalizację tego pokolenia jego złą sytuacją materialną, a tym bardziej jej pogorszeniem się w ostatnich latach. Generalnie poprawia się wszystkim. Młodemu pokoleniu być może nawet bardziej niż starszemu, ale tego nie widzą, bo nie mają punktu odniesienia. Nie wiedzą, od czego wychodziliśmy.
Z prof. Jackiem Raciborskim z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Czy to, jak głosowali młodzi w wyborach prezydenckich, bardzo Pana zaskoczyło?
– Nie bardzo w ogólnym oglądzie, chociaż są pewne niespodzianki. Już od wyborów prezydenckich w 2020 r. zauważyliśmy, że frekwencja wśród młodych gwałtownie wzrosła, co się powtórzyło w wyborach parlamentarnych w 2023 r. Wcześniej przez całe dziesięciolecia udział najmłodszych wyborców w głosowaniu był relatywnie niższy niż w innych grupach. I tegoroczna frekwencja jest pewnym odstępstwem od wzoru typowego dla demokracji w świecie, gdzie wyborcy najmłodsi głosują najrzadziej.
To jest bardzo pozytywna zmiana, w dodatku wzrosła jeszcze frekwencja kobiet, co też jest nietypowe, bo okazała się wyższa niż w przypadku mężczyzn. To dotyczy także najmłodszej grupy kobiet.
Czyli frekwencja pokazuje, że najmłodsi Polacy chcą uczestniczyć w procesie demokratycznym?
– Bez wątpienia była mobilizacja młodych. Ale to, co mnie zaskoczyło tym razem, to skala poparcia młodych wyborców dla dwóch radykalnie prawicowych kandydatów, czyli Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna. Tego nie było widać jeszcze w wyborach parlamentarnych 2023 r. Wtedy najmłodszy elektorat, osoby w wieku 18-29 lat, był znacznie bardziej podzielony niż poprzednio. To prawda, że w grupie najmłodszych ugrupowania Korwin-Mikkego, Kukiza czy Palikota zawsze zyskiwały relatywnie wysokie poparcie.
Jeśli jednak mówimy o popieraniu ugrupowań antysystemowych, to mamy pewną przeciwwagę dla ugrupowań prawicowych – istnieje lewica na granicy antysystemowości z Adrianem Zandbergiem na czele.
1 czerwca głosujemy, bo każdy głos się liczy! Apel Związku Nauczycielstwa Polskiego
Ale czy widzi Pan tendencje wzrostu poparcia dla prawicy wśród młodych?
– I tak, i nie. To jest trochę pulsujące zjawisko. Prawicowe sympatie umocniły się w najmłodszym pokoleniu, gdzie kontestacja kulturowa splotła się z kontestacją rządu, a więc można powiedzieć, że element antysystemowy zlał się z poparciem dla tradycyjnej prawicy, reprezentowanej przez Karola Nawrockiego.
Ankieta Głosu. Zapraszamy do udziału w głosowaniu:

Ustawki, snusy – to się młodym podobało, było dla nich atrakcyjne?
– Zdecydowanie tak.
Pytanie, czy mogło mieć aż tak duży wpływ na wyniki?
– Od osoby, która jest rozeznana w ruchach szalikowców, słyszałem taką hipotezę, że ich mobilizacja była bardzo duża przed drugą turą wyborów prezydenckich. Kiedy jednak bardziej ogólnie przyjrzymy się przyrostowi frekwencji, to zobaczymy, że mimo wszystko była ona lekko korzystniejsza dla Rafała Trzaskowskiego niż Karola Nawrockiego. Nie można więc jednoznacznie stwierdzić, że przed drugą turą zmobilizowała się jedynie prawicowa młodzież, a inni pozostali bierni.
Na podstawie samej tylko frekwencji trudno jednoznacznie twierdzić, że młodzież poszła znacząco na prawo. Natomiast bardzo wyraźnie widoczne jest pęknięcie.
Tak jak w całym społeczeństwie, jednak odsetek głosów oddanych przez młodych w drugiej turze na Karola Nawrockiego świadczy tylko o niewielkiej przewadze prawicy w tej grupie.
– Z danych exit poll wynika, że w tej najmłodszej grupie wiekowej Nawrocki otrzymał 53,2 pkt, a Trzaskowski 46,8 pkt. Co ciekawe, w następnej grupie 30-39 było podobnie, a więc nie jest tak, że ci najmłodsi głosujący aż tak znacząco różnili się w swoich wyborach od tych nieco starszych. To się zmienia dopiero u osób powyżej 40 roku życia. Dopiero w tej grupie widać wyraźniejsze poparcie dla Trzaskowskiego w drugiej turze.
Uchwała o ważności wyborów prezydenckich opublikowana w Dzienniku Ustaw
Co możemy jeszcze wyczytać z wyników dwóch tur prezydenckich?
– Bardzo wiele. Różnice są istotne. Mentzen otrzymał 35 proc. poparcia w grupie najmłodszych wyborców, a w następnej kohorcie o 10 pkt proc. mniej. Na tym przykładzie widzimy, że „najmłodsza młodzież” jest wyraźnie prawicowa i zarazem bardziej lewicowa. Bardziej wyrazista niż następne pokolenie. Ma mocniej skrystalizowane preferencje polityczne. Mało tego, chętniej je wyraża. Do tego frekwencja jest w tej grupie wyraźnie większa. W pierwszej turze było to 5 pkt proc. na korzyść młodych, w drugiej podobnie.
Co to oznacza na przyszłość, że młodzież staje się coraz bardziej wyrazista?
– To oznacza pewien element ożywienia. Silna krystalizacja łączy się z wyższą aktywnością i mobilizacją. To dotyczy radykalnej prawicy i ortodoksyjnej lewicy, którą reprezentuje Zandberg, chociaż w społeczeństwie są grupy znacznie bardziej radykalne niż on. To jest jednak pewien nowy element w całej Europie. Pokazuje, że zaczyna się jakiś płomień…
Ten płomień i ta wyrazistość, to jest efekt social mediów?
– Są dwie hipotezy. Jedna mówi o bezgranicznym zanurzeniu w świecie social mediów. Druga, prostsza, o większym poczuciu buntu i deprywacji, ale deprywacji wynikającej z niezaspokojonych potrzeb, z blokowanych interesów, z przekonania o istnieniu jakichś blokad, które powodują trudności w realizacji celów życiowych.
Szklanych sufitów, których jak twierdzą młodzi Polacy, nie da się przebić?
– To byłaby hipoteza czysto ekonomiczna, w której na pierwszy plan wybija się mieszkanie jako kosztowne i obciążające dobro. Jest to dość często podnoszone, jednak moim zdaniem przeciwko tej hipotezie przemawia rzeczywista dynamika wzrostowa płac i w tym sensie powiększenie się szans na atrakcyjne życie w Polsce. Moglibyśmy tu zakończyć rozważania, ale ważnym elementem oceny sytuacji jest bez wątpienia to, że najmłodsza grupa nie doświadczyła tak silnego efektu demonstracji wynikającego z porównywania się starszych pokoleń ze znacznie bardziej rozwiniętym Zachodem.
Młode pokolenia nie mają tego doświadczenia bycia ubogim krewnym rówieśników z Zachodu, cywilizacyjnej wręcz przepaści ani życia w wielkiej biedzie, stąd oczekiwania tej grupy są bardzo wysokie, bo nie zostały nigdy poddane urealniającym doświadczeniom.
Nie mają, bo nie mogą mieć takiego punktu odniesienia. To są pokolenia, które nie znają lat 90. ani tego, co działo się krótko po transformacji…
– Nie tak krótko, to trwało prawie 15 lat. Ta dynamika wzrostowa otwierająca fazę względnego dobrobytu zaczęła się dopiero tuż przed naszą akcesją do UE, w latach 2003-2004. To był już bardzo dobry okres w gospodarce. Starsze pokolenia miały już pod górkę od początku lat 80., było bardzo ciężko, rozbudzone w czasach gierkowskich nadzieje prysły. Nie bez powodu tamten system się zawalił, a dążenie do poprawy stanu ekonomicznego zajęło całe lata 90.
PKW podała wyniki II tury wyborów prezydenckich. Karol Nawrocki pokonał Rafała Trzaskowskiego
Czy starsze pokolenia mogą mieć o to żal do młodych, że dokonują wyborów, które w ich przekonaniu są oderwane od tego, co oni przeżyli?
– Myślę, że tak, bo młodzi mają mniej rozwinięty imperatyw bezpieczeństwa. Nie doceniają zagrożeń tzw. bezpieczeństwa ontologicznego jednostki, na które składa się poczucie, że w kraju jest porządek, są jasne i egzekwowane reguły, dobrze działająca opieka zdrowotna, policja i sądy. To są kwestie, na które orientują się starsze pokolenia. Trudno też tłumaczyć radykalizację tego pokolenia jego złą sytuacją materialną, a tym bardziej jej pogorszeniem się w ostatnich latach. Generalnie poprawia się wszystkim.
Młodemu pokoleniu być może nawet bardziej niż starszemu, ale tego nie widzą, bo nie mają punktu odniesienia. Nie wiedzą, od czego wychodziliśmy.
Jak to wpływa na zmiany w obrębie najmłodszego pokolenia wyborców?
– Widzą nierówności, a one mogą generować ten bunt, o którym rozmawiamy. Część tego pokolenia jest przecież dobrze wyposażona i wykształcona. W niektórych rodzinach nawet już dziedziczą majątek po dziadkach, ich rodzicom też wiedzie się dobrze. To jest jednak tylko część tego pokolenia. Druga część porównuje się z tymi świetnie uposażonymi, tymi, których rodzice zajmują wysokie stanowiska. W każdym pokoleniu tak było. Gdy popatrzymy wprost na wynik wyborczy i to, kto popiera lewicę, a kto prawicę, to akurat ci lepiej uposażeni są za lewicą i centrum, a ci, którzy są w gorszej sytuacji, popierają prawicę.
Są gorzej wykształceni, mieszkają częściej na wsiach i w małych miastach. Byłoby to spójne z tym, że właśnie tam rodzi się taki resentyment i niechęć wobec tego głównego nurtu, z wielkomiejską młodzieżą nasiąkniętą różnymi nowinkami kulturowymi, z ruchami na rzecz mniejszości seksualnej.
Na ile zmiany w edukacji miały wpływ na młodzież, która za rządów PiS uczyła się w szkole, a w maju i czerwcu poszła do urn wyborczych?
– Sądzę, że mimo wszystkich wad szkoła współczesna jest mniej represyjna niż w przeszłości i ułatwia formowanie wyrazistych preferencji politycznych. To znaczy, że łatwiej jest wyrażać w szkole niemainstreamowe poglądy, być bardziej ekspresyjnym. W tym sensie edukacja ośmiela też radykalizmy. Bo ci młodzi ludzie, o postawach radykalnych nie są tłamszeni, odsyłani do kąta. W uczelniach wyższych my zachęcamy wręcz do takiej ekspresji poglądów. Nieraz nawet prowokujemy, żeby wywoływać w studentach opozycyjne postawy, bo tylko wtedy jest dialog i dyskusja. Zajęcia są żywsze.
Mówię głównie o kierunkach społecznych. Obecna szkoła jest bardziej tolerancyjna, sprzyja i kształtuje różne postawy. Nie oddziałuje jednorodnie ideologicznie.
Pomijając niedawne próby wychowania sobie wyborcy przez PiS.
– Nie wiemy, na ile to się udało, bo nie mamy na ten temat badań. Szkoły jednak bardzo się różnią. Za mało jednak jeszcze wiemy, jaki wpływ na tę młodzież mają social media, a na ile nadal ważna jest rodzina i Kościół. Krzyżują się bardzo różne presje. Trzeba to obserwować, bo może okazać się, że młode pokolenie będzie istotnie odmienne od starszych pokoleń i ta odmienność utrzyma się, gdy przejdą do starszych kohort wiekowych.
Kiedyś wydawało się, że ta wyrazistość mija wraz z wiekiem.
– Bunt rzeczywiście zwykle przemija i do głosu dochodzą wartości prywatno-stabilizacyjne. Już w pokoleniu 30-latków zauważyliśmy mniejsze poparcie dla kandydatów takich jak Braun i Mentzen. W pokoleniu 40-latków głosowano głównie na mainstream, którego reprezentantem jest, według młodego pokolenia, Trzaskowski. Ale ogólnie byłoby dobrze, gdyby wyborcza aktywność młodych się utrzymywała, bo lepiej protestować za pomocą ,,papierowych kamieni”, którymi są głosy, niż za pomocą prawdziwych kamieni na ulicach.
Dziękuję za rozmowę.
Przedstawiamy wywiad opublikowany w Głosie Nauczycielskim nr 25-26 z 18-25 czerwca br. Wywiad ukazał się w wydaniu drukowanym oraz elektronicznym Głosu (e.glos.pl)
Fot. Uniwersytet Warszawski