Najważniejsze przesłanie „Nie bądź obojętny”. Marian Turski (1926-2025) – więzień Auschwitz historyk, który inspirował nauczycieli i związkowców

W niedzielę 23 lutego br. pożegnaliśmy Mariana Turskiego, Ocalonego z Auschwitz,  historyka, dziennikarza, publicystę, którego słowa „Nie bądź obojętny”, pozostaną z nami, a przynajmniej powinny pozostać, na zawsze.  Spoczął w południe na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie. Publikujemy tekst wspomnieniowy pióra dr. Piotra Wierzbickiego z ZNP Kraków-Śródmieście i Muzeum AK w Krakowie.

Motto

„Nie bądź obojętny”

Marian Turski

(z przemówienia w Muzeum Auschwitz, 27 stycznia 2020 r.).

 18 lutego 2025 r. w wieku 98 lat zmarł Marian Turski, historyk, dziennikarz, publicysta, jeden z ostatnich świadków holokaustu – więźniów niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau. Jego działalność na rzecz zachowania pamięci o Auschwitz, jego słowa wypowiadane publicznie, szczególnie w ostatnich latach, poruszały szerokie rzesze słuchaczy nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Dawał świadectwo… I był słuchany w różnych środowiskach, niezależnie od tego, że jego życiorys i działalność spotykały się z różnymi, często skrajnymi ocenami.

Nie był wprawdzie osobą związaną z ZNP, ale jego wypowiedzi oraz postawa stały się inspiracją dla wielu działań dotyczących zagadnień holocaustu, które podjęła społeczność nauczycielska i związkowa.

Odszedł Marian Turski, historyk, dziennikarz i działacz społeczny. Miał 98 lat

Urodził się w 1926 r. jako Mosze Turbowicz w Druskiennikach nad Niemnem na Litwie, przedwojennym uzdrowisku, leżącym wówczas w granicach II Rzeczpospolitej, którego częstym gościem był Marszałek Józef Piłsudski, honorowy członek ZNP. Warto zaznaczyć, że w latach 20- i 30-tych XX w. blisko 1/3 mieszkańców tej miejscowości deklarowała wyznanie mojżeszowe. Wsród nich była także rodzina Turbowiczów. Ojciec Mariana, Eliasz pochodził ze znanej rodziny rabinów z Klecka, należał do ludzi dobrze wykształconych i znających kulturę żydowską (został zamordowany w Auschwitz).

Marian (Mosze) młodość spędził w Łodzi, tu ukończył szkołę podstawową Tarbut, przy ul. Piotrkowskiej 11, gdzie językiem wykładowym był hebrajski i uczył się w polsko-hebrajskim Gimnazjum Towarzystwa Żydowskich Szkół Średnich przy Magistrackiej 21 (obecnie jest to ulica Aleksandra Kamińskiego – członka ZNP).  Podczas okupacji wraz z rodziną został osadzony w getcie łódzkim (Ghetto Litzmanstadt) utworzonym 8 lutego 1940 r. Wraz z bliskimi mieszkał przy ul. Kościelnej 7. W getcie w 1942 r. wstąpił do antyfaszystowskiej organizacji podziemnej „Lewica Związkowa”, która prowadziła sabotaż i organizowała samopomoc. Był także uczniem tajnych kompletów, które prowadzono pod auspicjami Tajnej Organizacji Nauczycielskiej (TON – kryptonim podziemny ZNP). W ramach tajnych kompletów zdał maturę.

Dzięki temu, że ojciec był kierownikiem placu węglowego, a on sam pracował w wędzarni mięsa przy ćwiartowaniu koniny, rodzina nie cierpiała głodu. Do Auschwitz-Birkenau trafił w ostatnim transporcie z getta łódzkiego, zresztą sam ze swymi towarzyszami z organizacji zgłosił się do niego, uznając, że deportacja daje większe szanse przeżycia niż pozostanie w likwidowanym getcie. Trwał właśnie drugi etap tych działań (9-29 sierpnia 1944 r.), wywieziono wówczas 70 tys. osób. Pierwszy etap, od 23 czerwca do 14 lipca, objął 7 tys. osób. Należy zaznaczyć, że w czasie funkcjonowania getta zmarło z głodu, chorób i w wyniku terroru niemieckiego ponad 44 tys. ludzi.

Podróż w transporcie do Auschwitz trwała jeden dzień. W obozie otrzymał numer B-9408. Dzięki działalności konspiracji obozowej wiadomo było jak przebiega selekcja i sam przyjazd do Auschwitz, o czym dowiedział się wcześniej z nielegalnego odsłuchu radia BBC. Turski twierdził później, że miał w pewnym sensie szczęście, że trafił do Auschwitz, a nie do Bełżca, Chełmna czy tez Treblinki, gdzie w zasadzie wszyscy wywiezieni tam Żydzi zginęli. Może to brzmi straszne, ale w Auschwitz była szansa przeżycia, jeśli przeszło się selekcję i trafiło do pracy niewolniczej, i tak mówił o tym po latach sam Turski.

W Auschwitz zmienił swoje nazwisko po raz pierwszy i brzmiało one wtedy Maks Balsam. Przydzielono go do robót drogowych na terenie obozu oraz drenażowych w Brzezince, był też przydzielony do prac porządkowych przy rafinerii Czechowice-Dziedzice, która została zbombardowana. W obozie przetrwał dzięki kolegom z konspiracji, których pierwotnie, jak wspominał, było 10. To oni pomogli mu, gdy utracił okulary, co mogło skończyć się tragicznie.

„Po kilku dniach pobytu jakiś kapo, na ogół kapo byli Żydami, ale ten akurat był Niemcem, kryminalistą, bokserem, coś do mnie powiedział w slangu berlińskim. […] nie zrozumiałem, więc on podszedł do mnie i klasycznym nokautem powalił na ziemię. Upadłem, straciłem przytomność, a moje okulary spadły i się stłukły. Więzień bez okularów, krótkowidz jest skazany w ciągu trzech czy pięciu dni na to, że jakiś kapo coś mu każe, on nie zobaczy, to kapo stanie mu deską na gardle” – opowiadał Magdalenie Rigamonti w jednym z wywiadów. I dalej: „ […] Wobec tego trzeba było szybko dla mnie zdobyć okulary. Oczywiście optyka nie było. Ale okulary były. Po trupach. […] Trzeba było je kupić. […] Zażądali trzech porcji chleba za okulary. Gdybym oddał trzy porcje chleba, to zginąłbym […]. Wobec tego kolektyw, zespół moich towarzyszy, przyjaciół z konspiracji postanowił, że każdy odkroi jedną trzecią swojej porcji. To było naprawdę wielkie poświęcenie. Po czym poszli i zakupili okulary dla mnie”.

Auschwitz opuścił z 17 na 18 stycznia 1945 r., kiedy na 10 dni przed wyzwoleniem obozu, Niemcy urządzili więźniom tzw. w marsz śmierci. Turskiemu towarzyszył w tej drodze Stefan Krakowski (Shmuel Krakowski) – późniejszy dyrektor Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie. Trasa marszu liczyła 49 km, odbywał się on w 20-stopniowym mrozie do Wodzisławia, skąd przewieziono więźniów do obozu Buchenwaldzie. Trwało to w sumie blisko trzy dni, w trakcie drogi zmarło ponad 30 osób ze 120 ściśniętych w tzw. bydlęcym wagonie. Wówczas też miał uratować przyszłego dyrektora Yad Vashem.

Z Buchenwaldu 8 kwietnia 1945 r. dotarł w drugim marszu śmierci do obozu Terezin, gdzie pracował przy porządkowaniu jego terenu i zakładów zniszczonych podczas bombardowania. Tam nabawił się tyfusu i o mało nie zmarł z wycieńczenia. Doczekał wyzwolenia przez Armię Czerwoną, przeszedł rekonwalescencję w szpitalu i wrócił do Polski we wrześniu 1945 r.

Po powrocie do kraju zamieszkał na Dolnym Śląski, pracował w Wałbrzychu, wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej i działał w Związku Walki Młodych. Wówczas zmienił nazwisko i imię po raz drugi na Marian Turski. Rozpoczął też od 1946 r. studia historyczne na Uniwersytecie Wrocławskim, równolegle z pracą dziennikarską. Studia historyczne ukończył w 1951 r. w Warszawie w Wyższej Szkole Nauka Społecznych KC PZPR. Swe zaangażowanie partyjne utrzymał do 1968 r., po wydarzeniach marcowych zdecydował się pozostać w Polsce.

W latach 1955-1957 był zastępcą redaktora „Sztandaru Młodych”, już wówczas popadł w konflikt z partią w związku z interwencją ZSRR na Węgrzech, padły zarzuty dotyczące antyradzieckiej wymowy jego komentarzy. Wówczas przeszedł do tygodnika „Polityka” (1958 r.), gdzie został kierownikiem działu historycznego. Sprawił, że stał się on jednym z najważniejszych działów czasopisma, a tematy dotyczące historii najnowszej – jednymi z kluczowych. Zgromadził wokół siebie grupę wybitnych historyków. Po 1968 r. wszedł w kontakty z opozycją, sympatyzował z Komitetem Obrony Robotników (KOR). Jak mówił po latach „wszyscy moi przyjaciele w nim byli”. Sam do KOR nie wstąpił, pozostał członkiem redakcji „Polityki”.

Musiało upłynąć kilka dekad zanim Marian Turski podjął publicznie temat swoich przeżyć obozowych. „Miałem trwającą 20 lat amnezję” – mówił w jednym z wywiadów. „(…) nie pamiętałem. Poza pierwszym dniem Auschwitz, który miałem przed oczyma z fotograficzną precyzją, minuta po minucie. A poza tym w pamięci tkwiły mi dwa–trzy epizody. Obóz znikł z mojej głowy. Do roku 1965” – opowiadał Jackowi Żakowskiemu.

W 1985 r. poleciał na zaproszenie Stefana Krakowskiego, współwięźnia i przyjaciela, do Jerozolimy, gdzie odbyło się spotkanie ocalałych członków „Lewicy Związkowej”. Rezultatem tej podróży było w 1989 r. wejście Mariana Turskiego do Komitetu Założycielskiego Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej. Działał tam głównie w Komisji Historycznej, która powstała w 1994 r., a jej zadaniem było zbieranie relacji ocalałych z  zagłady i prezentowanie w formie książek i opracowań. Wynikiem tych prac był trzytomowy zbiór 120 relacji wydanych w latach 1996-2001, które zredagował i opatrzył wstępem sam Turski.

Jako świadek historii, historyk, dziennikarz, aktywnie zaangażował się w pracę fundacji, stowarzyszeń i instytucji, które zajmowały się historią Żydów polskich oraz zachowaniem pamięci o Holokauście. Był jednym z współautorów projektu Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN i od 2009 r. przewodniczył radzie tej instytucji, należał do inicjatorów powstania Stowarzyszenia Żydowskiego Instytutu Historycznego w Polsce i był jego przewodniczącym (2000-2011) a następnie wiceprzewodniczącym. Pełnił tej funkcje wiceprzewodniczącego a następnie przewodniczącego (od 2021 r.) w Międzynarodowym Komitecie Oświęcimskim, sprawował funkcję wiceprzewodniczącego Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej (2000-2018). Był również członkiem Rady Prezydenckiej ds. stosunków polsko-żydowskich przy prezydencie Lechu Wałęsie, a także członkiem Rady Miejsc Pamięci Konferencji w Wannsee w Berlinie.

To tylko niektóre, ważniejsze z pełnionych przez niego funkcji i niektóre z organizacji, z którymi współpracował lub w których działał. Te działania przyniosły wymierne rezultaty w kontekście upamiętnienia zagłady Żydów i historii stosunków polsko-żydowskich.

Marian Turski: Prawda historyczna jest niezwykle ważna, ale wielu prawd należy dochodzić bardzo powoli

Jego wystąpienia niewątpliwie przykuwały uwagę i były słuchane. Do najbardziej znanych należy zaliczyć to z 27 stycznia 2020 r., wygłoszone podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. „Nie bądźcie obojętni. Bo jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie jak na was, jak na waszych potomków, >>jakieś Auschwitz<< nagle spadnie z nieba” – mówił wówczas. Nawiązał w ten sposób do stwierdzenia prezydenta Austrii Alexandra Van der Bellena, który powiedział kiedyś, że „Auschwitz nie spadło z nieba”. Z kolei początek wypowiedzi to przypomnienie stwierdzenia przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Romana Kenta, który wymyślił 11. przykazanie, brzmiące właśnie „nie bądź obojętny”.

Słowa te znalazły się również na łamach „Głosu Nauczycielskiego”, stały się one też mottem obchodów organizowanych przez Związek Nauczycielstwa Polskiego XXXVIII Nauczycielskich Dni Pamięci i Pokoju w Oświęcimiu w 2023 r.

W 2023 r.  przesłanie Mariana Turskiego po raz kolejny wybrzmiało w kontekście 80. rocznicy wybuchu powstania w Gettcie Warszawskim. Wskazywał na sens ich ofiar powstańców mówiąc tak: „Proszę wszystkich o nieużywanie terminu, że powstańcy szli jak barany na rzeź, że powstańcy walczyli o godną śmierć. Oni walczyli o godność. Inaczej mój ojciec i brat, którzy zostali zagazowani zmarli niegodnie”. Wspomniał też o dochodzeniu do prawdy historycznej, że jest ona ważna, lecz warto do niej dochodzić powoli.

Podczas niedawnych obchodów 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, Marian Turski mówił: „Ale nas była zawsze maleńka mniejszość… Nas, którzy przeszliśmy w swoim czasie pozytywne selekcje, już było bardzo, bardzo niewielu. A tych, którzy doczekali wolności, niewiele, zupełnie niewiele. A teraz została tylko garstka. Dlatego sądzę, że nasze myśli powinniśmy skierować ku olbrzymiej większości, ku tym milionom ofiar, które nigdy nam nie powiedzą, co przeżywały, co czuły, ponieważ pochłonęła je Zagłada…”. I dalej:  „Drodzy przyjaciele, od co najmniej dwóch tysięcy lat towarzyszy nam wizja apokalipsy. Oto pojawiają się czterej jeźdźcy Apokalipsy: wojna, zaraza, głód i śmierć. Ludzie są porażeni strachem, sparaliżowani tym strachem. Czują się całkowicie bezradni. Co robić?”. I odpowiadał, cytując rabina Nachmana z Bracławia: „Nie bać się wcale!”. – A więc nie bać się! – powtarzał.

Powyższe wypowiedzi były wielokrotnie cytowane na łamach naszego periodyku  związkowego, tkwi w tych słowach ważne przesłanie, chociaż ich odbiór i interpretacja bywały różna. Różnie oceniano także wybory polityczne Mariana Turskiego, ale niezaprzeczalnym jest jego wkład w upamiętnienie Holokaustu, w upowszechnianie historii Żydów polskich, która jest przecież częścią historii Polski. Jego świadectwo uczestnika historii ma niepodważalne znaczenie dla ugruntowania pamięci o tragicznej przeszłości związanej z Auschwitz, która winna być przestrogą na przyszłość. W dniach żałoby po jego śmierci dokonania Mariana Turskiego na tym polu budzą szacunek w wielu środowiskach, które solidarnie oddają szacunek jego pamięci. Podobnie jak czyni to społeczność związkowa oraz nauczycielska.

Dr Piotr Wierzbicki

ZNP Kraków-Śródmieście/Muzeum AK

Fot. Muzeum Polin

Bibliografia

>> „Nie bądź obojętny! Oświęcim 27 stycznia 2020r. Wystąpienie byłego więźnia obozu Auschwitz Mariana Turskiego”, Angora nr 6 (9 II 2020)

>> M. Przeperski „Mieczysław F. Rakowski. Biografia polityczna”, Warszawa 2021
>> F. M. Rakowski „Dzienniki polityczne z lat 1959-1962, 1963-65, 1967-68, 1972-75”, Warszawa 1998-1999, 2002

 >> Wywiad z Marianem Turskim, 7.10.2019 r., Kolekcja Cyfrowa Muzeum Żydów Polskich POLIN, badacz: J. Markiewicz, https://www.youtube.com/watch?v=Zn0aC1vGiyw [dostęp: 20.02.2025]

>> O. Malenkiewicz, Marian Turski, http://sztelt.org.pl/193058-turski-marian

>> M. RigamontiMarian Turski o Auschwitz: to był najszczęśliwszy dzień, bo go przeżyłem”, https://wiadomosci.onet.pl/kraj/marian-turski-o-auschwitz-to-byl-najszczesliwszy-dzien-bo-go-przezylem/ge063j2 [dostęp: 20.02.2025]

>> J. Żakowski „Marian Turski: Przeżyłem dwa marsze śmierci. Po wojnie nic nie pamiętałem”, 27 I 2020, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1606145,1,marian-turski-przezylem-dwa-marsze-smierci-po-wojnie-nic-nie-pamietalem.read [dostęp: 20.02.2025]

>> Głos Nauczycielski – archiwalne numery; portal glos.pl