Do końca grudnia nauczyciele mają na swoich kontach zobaczyć pieniądze z refundacji na prowadzenie zdalnego nauczania. Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek podpisał już stosowne rozporządzenie. Jego zastępca Dariusz Piontkowski zasugerował, że nauczyciele nie powinni narzekać na zbyt małą kwotę refundacji (do 500 zł), ponieważ… we wrześniu otrzymali podwyżki
– Dzisiaj podpisuję rozporządzenie dotyczące wsparcia dla nauczycieli za naukę zdalną – poinformował Przemysław Czarnek. – Przekazujemy kolejne ok. 300 mln zł, tym razem na refundację zakupu sprzętu niezbędnego do efektywnej nauki zdalnej. Tylko w tym roku mamy już ok. 1 mld zł przeznaczonych ze środków rządowych na wsparcie zdalnej nauki. To wszystko zaledwie na przestrzeni kilku miesięcy – dodał.
Nauczyciele jednak dostaną tylko 1/3 tej kwoty. Refundacja w wysokości do 500 zł na zakup sprzętu, programów bądź szybkiego internetu kosztować będzie maksymalnie 300 mln zł. Pozostałe ok. 700 mln rząd wydał na zakup laptopów i tabletów dla szkół.
– To nie są środki, które całkowicie rozwiązują problem zdalnej nauki. Ale na dziś to właśnie tak wygląda – przyznał szef MEN.
Na pytanie „Głosu”, czy w razie konieczności prowadzenia przez nauczycieli zajęć zdalnych także w pierwszych miesiącach 2021 r. MEN planuje po raz drugi zrefundować nauczycielom część kosztów tego przedsięwzięcia, szef MEN odparł: – Jeśli nauczanie zdalne będzie musiało być kontynuowane w przyszłych miesiącach, to wówczas nie będziemy ustawać w wysiłkach, by zwiększać efektywność zdalnego nauczania.
Niestety konkretów zabrakło.
Szef MEN usłyszał też pytanie o wysokość kwoty dofinansowania – 500 zł, która refunduje nauczycielom jedynie niewielką część rzeczywiście poniesionych na ten cel kosztów. Nauczyciele muszą bowiem prowadzić zdalne lekcje od marca br. i już wtedy zostali zmuszeni do poważnych inwestycji z prywatnych pieniędzy w m.in. komputery, laptopy, kamery, pakiety szybkiego internetu. – Mówienie, że to tylko 500 zł nie jest zgodne z rzeczywistością. To w sumie 1 mld zł. To środki, które radykalnie zwiększyły możliwości nauczycieli w zdalnej nauce – odparł Przemysław Czarnek.
Nauczyciele dowiedzieli się też, że pieniądze z refundacji tak naprawdę nie są dla nich. – Wiele osób w wielu zawodach pracuje zdalnie. A to jest refundacja po to, by dzieci mogli efektywniej uczyć się. To nie jest jedyny wydatek, który rząd poniósł i ponosi na ten cel – oświadczył szef MEN.
Najwięcej kontrowersji wzbudzić może jednak uwaga wiceministra edukacji Dariusza Piontkowskiego, który zasugerował, że nauczyciele nie powinni narzekać na to, że muszą się dokładać do zdalnej edukacji i że 500 zł nie rekompensuje im wszystkich wydatków, ponieważ… otrzymali we wrześniu podwyżkę.
– Nauczyciele we wrześniu otrzymali podwyżki, które były kontynuacją wcześniejszych podwyżek. Nauczyciele w trzy lata otrzymali wynagrodzenie większe o 28 proc. To w przypadku dyplomowanego daje ok. 1000 zł dodatkowo – stwierdził Piontkowski.
Tym samym wiceminister potwierdził, że MEN oczekuje od nauczycieli to, że sfinansują oni ze swoich prywatnych pieniędzy własne stanowisko pracy i wezmą na siebie finansowe koszty funkcjonowania oświaty w okresie pandemii. Nauczyciele są prawdopodobnie jedyną grupą zawodową, której przedstawiciel rządu wprost powiedział coś takiego.
Zresztą refundację do 500 zł otrzyma tylko część nauczycieli. Nauczyciele, którzy zainwestowali w sprzęt, programy lub internet przed 1 września br., pieniędzy za wtedy poniesione wydatki nie dostaną. – Refundacja dotyczy zakupu sprzętu dokonanego od 1 września, a więc w bieżącym roku szkolnym – poinformował Przemysław Czarnek. Sprzęt można kupować do 7 grudnia br. – wtedy bowiem mija termin złożenia u dyrektorów wniosków o refundację.
Z prawa do refundacji wyłączeni zostali też nauczyciele przedszkoli, choć wiosną, podczas pierwszej fali pandemii, też musieli prowadzić zdalne zajęcia. Obecnie przedszkola funkcjonują w trybie stacjonarnym.
– Refundacja dotyczy nauczycieli, którzy prowadzą zdalną naukę – stwierdził Czarnek. – Refundacja dotyczy sprzętu i akcesoriów niezbędnych w pracy nauczycieli, którzy dziś nauczają zdalnie. Przedszkola pracują natomiast stacjonarnie. Jeśli dojdzie do sytuacja, że będziemy musieli przechodzić na zdalną naukę w przedszkolach, to będziemy szukali rozwiązań zgodnych z oczekiwaniami nauczycieli. Na szczęście nauczyciele przedszkolni prowadzą nauczanie stacjonarne – dodał.
Do 25 listopada MEN ma przekazać na rachunki organów prowadzących środki finansowe niezbędne do wypłaty refundacji. Natomiast do końca grudnia br. pieniądze mają się znaleźć na kontach pedagogów.
W porównaniu do projektu rozporządzenia ministerstwo edukacji – według zapewnień Czarnka – rozszerzyło katalog sprzętu, który będzie można kupić za środki z budżetu państwa. Uproszczono też wymogi biurokratyczne, jakie będą musieli spełnić nauczyciele. Stanie przed nimi obowiązek wypełnienia wniosku oraz dołączenia imiennego dokumentu zakupu. – Nie zawsze nauczyciele mają imienny dowód zakupu. Dopuszczamy więc możliwość dołączenia do wniosku paragonów razem z oświadczeniem, że sprzęt jest przeznaczony do zdalnej pracy – poinformował minister edukacji i nauki.
(PS, GN)