Już wkrótce szkoły mogą doświadczyć niszczących skutków reformy co najmniej tak głębokiej, jak likwidacja gimnazjów. Chodzi o plany MEiN dotyczące kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
Przygotowany przez ministerstwo edukacji dokument „Edukacja dla wszystkich – ramy rozwiązań legislacyjno-organizacyjnych na rzecz wysokiej jakości kształcenia włączającego dla wszystkich osób uczących się” od kilku miesięcy wywołuje duże emocje nie tylko wśród specjalistów pracujących z dziećmi o specjalnych potrzebach, ale także dyrektorów i nauczycieli szkół powszechnych, pracowników niepedagogicznych, samorządowców, ekspertów edukacyjnych. Nie bez powodu. Skutki wprowadzenia zawartych w nim rozwiązań można porównywać tylko z ostatnią reformą struktury szkolnictwa – likwidacją gimnazjów i stworzeniem ośmioletnich podstawówek.
– To nie tylko problem poradni i szkolnictwa specjalnego, ale problem przede wszystkim szkół masowych, ogólnodostępnych – podkreślił wiceprezes ZG ZNP Krzysztof Baszczyński podczas zorganizowanej online przez Okręg Śląski ZNP konferencji „Edukacja włączająca – dokąd zmierzamy?” (13 maja br.). Konferencja była częścią kampanii informacyjnej Związku dotyczącej planów MEiN wprowadzenia nowego modelu edukacji włączającej.
O tym, jak bardzo potrzebna jest społeczna debata na ten temat, świadczyło ogromne zainteresowanie konferencją ze strony dyrektorów, nauczycieli, rodziców dzieci ze specjalnymi potrzebami, pracowników poradni psychologiczno-pedagogicznych i samorządowców. Tematem interesują się też parlamentarzyści, o czym świadczy udział w spotkaniu byłej minister edukacji i wiceszefowej sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży Krystyny Szumilas (KO) oraz Hanny Gil-Piątek (Polska 2050) i Agnieszki Dziemianowicz-Bąk (Lewica).
– Planowana reforma dotknie wszystkie placówki, uczniów, rodziców i zatrudnione tam osoby – stwierdziła Jadwiga Aleksandra Rezler, prezes Okręgu Śląskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Kampanię informacyjną o zmianach rozpoczęliśmy w lutym br., gdy Prezydium ZG ZNP przyjęło stanowisko w sprawie projektu „Edukacja dla wszystkich”. Chcemy nagłośnić planowane zmiany i wywołać dyskusję na ten temat – dodała.
O planach MEiN wielokrotnie pisaliśmy na łamach Głosu. Projekt zakłada m.in. przeorganizowanie zasad przyjmowania dzieci i młodzieży do przedszkoli, szkół i placówek specjalnych, a także umożliwienie przekształcania tych placówek w ogólnodostępne. Rząd proponuje m.in. połączenie poradni z centrami pomocy rodzinie i przekształcenie ich w centra dziecka i rodziny. ZNP obawia się nie tylko
stopniowej likwidacji
szkolnictwa specjalnego i skierowania uczniów wymagających specjalistycznego wsparcia do szkół masowych, ale także faktycznej likwidacji poradnictwa oraz odebranie pracującym w poradniach nauczycielom specjalistom uprawnień wynikających z Karty Nauczyciela.
– Nie mam wątpliwości, że jeśli ktokolwiek tłumaczy nauczycielom specjalistom z poradni, że ich status się nie zmieni, to mówi nieprawdę. Oczywiście, że się zmieni. Usytuowanie poradni będzie inne, one wyjdą z systemu oświaty – podkreślił wiceprezes ZG ZNP. Tak się stało z nauczycielami domów dziecka i pogotowia opiekuńczego, którzy też stracili uprawnienia po tym, jak ich placówki wypchnięto z systemu oświaty. – Orzeczenia o niepełnosprawności będzie wydawała nowa instytucja, która znajdzie się poza systemem oświaty. To oznacza, że wiele dzieci, uczniów, którzy mogliby w wyniku orzeczenia znaleźć się w placówkach specjalnych, znajdą się w szkołach masowych – dodał.
Elżbieta Molęda, pedagog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Raciborzu, nie wierzy w to, że
nowe centra dzieci i rodziny,
które powstaną z przekształcenia poradni i powiatowych centrów pomocy rodzinie, będą funkcjonowały prawidłowo i efektywnie. – Centrum ma być placówką międzyresortową, co rodzi niejasność w kwestiach podległości i finansowania. Nie pisze się o likwidacji poradni, ale o ich przekształceniu, co dla nas de facto będzie likwidacją. To zniszczenie poradnictwa w Polsce – ostrzegła prelegentka (od redakcji: już po debacie, 15 maja br. podczas prezentacji rządowego planu „Polski Ład” poinformowano, że Centrum Dziecka i Rodziny będzie „nową jednostką systemu oświaty”, jednak szczegóły dotyczące usytuowania tej instytucji i statusu jej pracowników wciąż nie są znane – przyp. GN).
Pracownicy poradni – wysokiej klasy specjaliści w swoich dziedzinach – nie wiedzą, co się z nimi stanie i jak zostaną wykorzystane ich kompetencje. – Powszechne są obawy, że pracownicy centrum przestaną być pracownikami oświaty i stracą ochronę KN. Jeśli tak się stanie, to część specjalistów poszuka nowej pracy lub pójdzie do sektora prywatnego – stwierdziła Elżbieta Molęda.
Według Zuzanny Traczyńskiej, wicedyrektor Przedszkola nr 48 z Oddziałami Specjalnym i Oddziałami Integracyjnymi w Zabrzu, placówki specjalne w ciągu ostatnich dziesięcioleci wypracowały z poradniami dobry model współpracy. Dlatego niszczenie tego systemu nie ma sensu.
W ostatnich latach placówki specjalne wykonały ogromną pracę na rzecz uczniów i rodziców. – 20 lat temu pracowało u nas dwóch specjalistów. Obecnie każdy nauczyciel posiada podwójne, potrójne, a czasem poczwórne kwalifikacje. Co się stanie z tymi nauczycielami? – pytała dyrektor Traczyńska. Nie wyobraża sobie, by dzieci z niektórymi niepełnosprawnościami mogły dobrze funkcjonować w placówkach masowych, skoro już dziś przedszkola ogólnodostępne kierują do jej przedszkola np. dzieci z autyzmem. – Mamy odpowiednią bazę. Samorząd dostosował naszą placówkę do możliwości dzieci na wózkach. Mamy windę, podjazdy, dostosowane łazienki. Szkoły masowe nie mają takich możliwości, mało jest obiektów dostosowanych do potrzeb takich dzieci – tłumaczyła. – Łatwo jest zniszczyć to, co dobre – oceniła dyrektorka z Zabrza.
Zmian obawiają się pracownicy niepedagogiczni – zarówno zatrudnieni w szkołach ogólnodostępnych, jak i w placówkach specjalnych. – Większość pracowników niepedagogicznych w placówkach ogólnodostępnych nie zdaje sobie sprawy z tego, że wkrótce znajdą się tam dzieci ze znacznymi niepełnosprawnościami – zauważyła Bożena Dwornik, przewodnicząca Krajowej Sekcji Pracowników Administracji i Obsługi ZNP. Nie wiadomo,
kto będzie pomagał
nauczycielom w opiece nad uczniami ze specjalnymi potrzebami, ponieważ wiele samorządów likwiduje etaty pracowników administracji i obsługi. Dla przykładu w Białymstoku skasowano etaty pomocy nauczyciela w miejskich przedszkolach. – Jak zostanie tam zapewniona opieka nad dzieckiem z niepełnosprawnościami? Kto to zrobi? Woźna oddziałowa, której dołoży się obowiązki pomocy nauczyciela? – pytała Bożena Dwornik.
Planowane zmiany martwią rodziców dzieci ze specjalnymi potrzebami. – Szkoły specjalne i poradnie są instytucjami, bez których my, rodzice i nasze dzieci, nie poradzimy sobie – przyznała Iwona Równicka-Durajczyk, matka dziecka ze spektrum autyzmu. Rodzice liczą na pomoc fachowców, którzy pracują właśnie w szkołach specjalnych i poradniach. – Zastanawiam się, jaki jest sens w burzeniu tego wszystkiego. Pracownicy szkół i poradni to osoby, które przeszły bardzo długą drogę, by znaleźć się w tym miejscu, w którym są. Dobry pedagog potrafi czynić cuda, ale trzeba mu pozwolić pracować w odpowiednich warunkach – zauważyła Iwona Równicka-Durajczyk.
Ministerstwo edukacji planuje zmiany nie tam, gdzie one są potrzebne i pomija rzeczywiste problemy. Szkolnictwo specjalne jest w Polsce niedofinansowane. – Subwencja oświatowa zaspokaja potrzeby uczniów z niepełnosprawnościami w 60-70 proc. – poinformowała Alina Michalak, prezes Oddziału ZNP w Pszczynie. Tak wynika z analizy, jaką przeprowadził Związek, który zwrócił się do miast i powiatów woj. śląskiego o informacje dotyczące finansowania szkolnictwa specjalnego oraz potrzeb dzieci ze specjalnymi potrzebami. Brakujące pieniądze musi wysupłać samorząd. W przypadku Częstochowy jest to aż 48 proc., a Rybnika – 58 proc. rzeczywistych kosztów.
Wszędzie brakuje specjalistów. W 2020 r. w powiecie kłobudzkim na 1212 uczniów ze specjalnymi potrzebami przypadało zaledwie 17 specjalistów, w Zabrzu na 1835 uczniów – 26 specjalistów, w powiecie bieruńsko-lędzińskim na 1218 przypadało 17 specjalistów, a w powiecie pszczyńskim na 1454 uczniów – 23 specjalistów.
– Mam doświadczenie w pracy w klasach integracyjnych. Potrafię sobie wyobrazić dzieci z niepełnosprawnością ruchową, które funkcjonują w szkole masowej. Jeśli jednak chodzi o dzieci z upośledzeniem umysłowym i ze sprzężeniami, to mam tu ogromne wątpliwości – przyznał Damian Cieszewski, wicestarosta pszczyński. – Pomysłodawcy tego projektu chyba
nigdy nie mieli okazji
być ani w klasie integracyjnej, ani w przedszkolu integracyjnym, ani w szkole specjalnej. Szkoły masowe nie są przygotowane na wszystkie dzieci z niepełnosprawnościami. Widzę mnóstwo problemów, których nie dostrzegają ustawodawcy, traktując dzieci niepełnosprawne jak klocki do przestawiania. A tu jest żywy człowiek, uczeń, który ma swoje emocje – dodał.
Zdaniem samorządowców MEiN podejmuje decyzje, choć nie posiada kluczowych informacji do tego niezbędnych. – Żeby przeprowadzić pewne zmiany, trzeba mieć bardzo dobrze zrobioną diagnozę – zauważył Marek Kurpis, wicestarosta raciborski. Bo system potrzebuje ewolucji, a nie rewolucji.
– Mamy coraz mniej czasu – podkreślał Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZG ZNP. Jego zdaniem zmiany trafią do Sejmu na przełomie czerwca i lipca, by mogły wejść w życie od 1 września. – Cel jest jeden: obniżyć koszty. Jeżeli mniej dzieci będzie w szkołach, a będzie mniej, to oznacza, że większość dzieci ze specjalnymi potrzebami trafi do szkół masowych – ocenił wiceprezes ZG ZNP.
– Nie wolno zniszczyć tego, co działa dobrze – podsumowała Aleksandra Rezler, prezes Okręgu Śląskiego ZNP.
Piotr Skura
Na zdjęciu: Screen z debaty online na platformie Teams „Edukacja włączająca – dokąd zmierzamy?”. Debatę prowadziły Anna Nowak-Malcherek i Jolanta Jaskółka.
***
Artykuł ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 20-21 z 19-26 maja br. Wydanie GN jest dostępne w wersji drukowanej i elektronicznej (ewydanie.glos.pl)