Niepewność to już norma. Monika Derwisz: Nauczyciel nie powinien się martwić o zawartość swojej lodówki

Roczniki będą się „kurczyć”. Samorządy zapowiadają, że będzie mniej klas, ale w samych klasach liczebność uczniów ma się nie zmienić. Podobnie w grupach przedszkolnych. Trudno nam zrozumieć, że w czasie, w którym pracuje się nad reformą, nie ma odgórnej propozycji, by tę liczebność dzieci zmniejszyć. Poprawić komfort uczniom. Tym jednym posunięciem można byłoby również zachować zatrudnienie na dotychczasowym poziomie.

Z Moniką Derwisz, nauczycielką wychowania przedszkolnego, przewodniczącą Centralnego Klubu Młodego Nauczyciela ZNP, wiceprezesem Zarządu Oddziału ZNP w Koszalinie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

W jakich nastrojach młodzi nauczyciele kończą ten rok szkolny, dodajmy, że pierwszy pełny rok nauki pod sterami ministry Barbary Nowackiej?

– Młodzi nauczyciele czekali na te wakacje, czekali na tę chwilę oddechu, natomiast zważywszy na sytuację w oświacie i w związku z niespełnieniem deklaracji przez stronę rządzącą w naszych nastrojach dominuje niepokój, szczególnie w kontekście kolejnego roku szkolnego i podwyżek płac, na które czekamy. Związek Nauczycielstwa Polskiego wobec niespełnienia naszych postulatów, w tym płacowych, ogłosił 24 czerwca pogotowie protestacyjne.

Jednym z postulatów ZNP jest zmiana minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego, by od 1 września br. wzrosły one co najmniej o 10 proc. Propozycja MEN i całego rządu to 3 proc. waloryzacji od stycznia.

– Młodzi nauczyciele mają dużo zobowiązań finansowych. Utrzymanie rodziny, spłata kredytów, koszty doskonalenia zawodowego. Kwestia finansowa na pewno jest dla nas kluczowa. Nie ma się więc co dziwić, że trzyprocentowa propozycja wzrostu płac nikogo nie satysfakcjonuje.

ZG ZNP ogłosił pogotowie protestacyjne i wystosował ultimatum do rządu. Związek planuje na początek akcję informacyjną i manifestację przed MEN. „Czara goryczy się wypełniła”

Co najbardziej w tej sprawie wzbudza niepokój młodych nauczycieli?

– To, że ciągle nie wiemy, na czym stoimy, a wakacje są krótkie. Za chwilę nowy rok szkolny, nowe obciążenia i wyzwania. A co z naszymi postulatami?

Strona rządowa próbuje tonować nastroje. Słyszymy, że w 2024 r. były rekordowe podwyżki, a do końca kadencji płace nauczycieli mogą być powiązane ze wzrostem gospodarczym. Uspokajają Panią te tłumaczenia?

– Podwyżkę z zeszłego roku bardziej potraktowałam jako wyrównanie inflacyjne. Po tylu latach pomijania nas, powiem, parafrazując poprzedników obecnej koalicji rządzącej, ona się nam po prostu należała. Natomiast te 3 proc. trudno nawet skomentować. To jest tak daleko od tego, czego byśmy oczekiwali, że trzeba po prostu mocniej przypomnieć, co nam obiecał pan premier Donald Tusk na Krajowym Zjeździe Delegatów ZNP w listopadzie ub.r.

Mieliśmy ogromne oczekiwania po tym wystąpieniu. I chyba nie ma się czemu dziwić, że wobec tego, co usłyszeliśmy, 3 proc. waloryzacji jest dla nas kompletnie niezrozumiałe.

„Czekamy na godne płace w oświacie”. List Związku do premiera w sprawie wynagrodzeń i projektu ZNP

Przypomnijmy, że docelowo środowisko nauczycielskie chce powiązania płac z wysokością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce.

– Dokładnie tak i to nie jest nowy postulat. Sytuacja finansowa nauczycieli od dawna jest trudna. Projekt obywatelski ZNP „Godne płace i wysoki prestiż nauczycieli”, niestety, ugrzązł w Sejmie.

Co by to zmieniło w kontekście zainteresowania pracą w zawodzie nauczyciela? Czy to by wystarczyło?

– Według nas to jest dokument dostosowany do obecnych realiów. Przypomnę, że ZNP przekazał do Sejmu poprawki aktualizujące projekt. Myślę, że konkretny wzrost płac byłby czynnikiem zachęcającym do pracy w oświacie, przede wszystkim dlatego, że nie bylibyśmy zależni od kaprysów żadnej władzy. Wzrost wynagrodzenia byłby automatycznie naliczany.

Sądzę, że chcą tego wszyscy nauczyciele, którzy każdego roku martwią się tym, jaki będzie wskaźnik wzrostu płac, kiedy to zostanie wypłacone przez samorząd, w ilu ratach itd. Uniezależnienie płac nauczycielskich od decyzji kolejnych rządzących i wyników wyborów byłoby bardzo dobrym rozwiązaniem. Wiemy jednak, że inicjatywa obywatelska ZNP nadal czeka na lepszy czas.

Kto bardziej skorzystałby na takiej zmianie?

– Skorzystałoby na tym całe środowisko, w szczególności młodzi nauczyciele. Byłby to dla nich bodziec do tego, aby przyjść do zawodu po skończonych studiach albo… wrócić do zawodu. Każdy nauczyciel zasługuje na to, by godnie zarabiać. Czy to jest młody człowiek wchodzący do zawodu, czy nauczyciel z długoletnim doświadczeniem. Kolejna sprawa, która wymaga pilnej interwencji, to awans zawodowy. Te przepisy trzeba ujednolicić. Potrzeba nam wreszcie jasnych zapisów dotyczących dostosowania pracy do potrzeb dzieci o różnych potrzebach edukacyjnych. To ogromne wyzwanie.

Do każdej opinii trzeba oddzielnie dostosować dydaktykę, nie zapominając jednocześnie o pozostałych uczniach w 25-osobowej klasie. W każdym kolejnym roku szkolnym to wyzwanie wydaje się coraz większe. Mało jednak się o tym mówi.

CKMN ZNP wybrał nowe władze. Nową przewodniczącą w kadencji 2024-2029 została Monika Derwisz z Koszalina

W każdej z rozmów na temat wzrostu liczby dzieci z opiniami i orzeczeniami wybrzmiewa jeden postulat – zmniejszenie liczebności klas.

– Bo to jest konieczność. Ułatwiłoby dostosowanie lekcji do potrzeb wszystkich, pozwoliłoby też na uporanie się z negatywnymi skutkami niżu demograficznego. Roczniki będą się „kurczyć”. Samorządy zapowiadają, że będzie mniej klas, ale w samych klasach liczebność uczniów ma się nie zmienić. Podobnie w grupach przedszkolnych.

Trudno nam zrozumieć, że w czasie, w którym pracuje się nad reformą, nie ma odgórnej propozycji, by tę liczebność dzieci zmniejszyć. Poprawić komfort uczniom. Tym jednym posunięciem można byłoby również zachować zatrudnienie na dotychczasowym poziomie.

Samorządy mają często inne plany, o czym przekonało się już wielu uczniów i nauczycieli z mniejszych miejscowości.

– W wielu gminach w kraju nadal trwają roszady zmierzające do łączenia lub co gorsza, likwidowania szkół i przedszkoli. W Koszalinie również się to dzieje. Rozumiem, że samorządy próbują wprowadzać oszczędności, ale raz zlikwidowanej placówki raczej nie da się już reaktywować, tak jak raz zwolnionego nauczyciela nie da się z powrotem ściągnąć do zawodu. Plany samorządów rodzą ogromną niepewność.

Odnosimy wrażenie, że władze nie patrzą na dobro edukacji, że decyzje podejmują wyłącznie pod kątem ewentualnych oszczędności. Niepewność to w edukacji już norma. To jest nie tylko moje zdanie, ale także moich kolegów i koleżanek.

Marta Raniszewska (OKMN ZNP na Pomorzu): Planujemy wiele działań na rzecz poprawy dobrostanu naszych nauczycieli

Co jest dla Was ważniejsze – tu i teraz czy przyszłość?

– To, jak tu i teraz przełoży się na przyszłość w kontekście naszych planów zawodowych. Dlatego nasze rozmowy i działania koncentrują się na tym, co się stanie, jeśli nie zdecydujemy się na jakiś konkretny krok jako środowisko. Może potrzebne będą radykalne kroki, żeby poprawić naszą sytuację. Nie wiemy. Nasza perspektywa jest jednak odleglejsza niż kolejny rok szkolny. Musimy myśleć także o tym, co będzie za dwa, trzy, pięć i 10 lat.

Wielu z nas ma jeszcze 30 lat do emerytury, to drugie tyle naszego życia. Stawiamy na to, żeby opracować plan na to, żeby sobie polepszyć życie i pracę, a uczniom warunki do nauki.

Jaką decyzję „tu i teraz” mogłoby podjąć MEN, żeby poprawić sytuację młodych nauczycieli, zatrzymać ich w szkole?

– Inicjatyw ze strony MEN kierowanych do nas nie widzę. Pozostaje nam praca na kolejnym etacie lub w ramach godzin ponadwymiarowych… Będzie to trudne, bo i teraz natłok obowiązków jest tak duży, że nie mam przekonania co do tego, czy każdy z nas jest aż tak produktywny i zaangażowany i tak dobrze wykonuje swoją pracę, jak by chciał. Do tego nie jestem przekonana, czy to poświęcenie daje nam szacunek społeczny, bo na pewno nie godne płace. Kiedy zaczynamy pracę, mamy piękną wizję naszej kariery, ale potem widzimy, jak wiele jest do zmiany. Na szczęście nadal jesteśmy marzycielami.

Pytanie, na jak długo to wystarczy?

– Nie wiem, ale bez tego byłoby nam bardzo ciężko. Pracy jest dwa razy tyle, a niestety, społeczne postrzeganie czasu pracy czy naszej roli społecznej się nie zmienia. Ciągle się nas przyrównuje do innych zawodów, co powoduje, że tej nici porozumienia trudno szukać.

Jesteśmy wyczerpani fizycznie i psychicznie. Nie mamy czasu dla rodziny, a my przecież też mamy małe dzieci. Poza pracą też jesteśmy w pracy. Szkoła i jej potrzeby zawsze są na pierwszym miejscu.

Szkolenia, zebrania rady pedagogicznej, zebrania z rodzicami, poprawianie sprawdzianów, wdrażanie zmian w podstawach programowych, angażowanie się w uroczystości szkolne, festyny i pikniki, a to z okazji Dnia Dziecka, a to świąt, zakończenia roku, różnych wydarzeń i rocznic historycznych. Są programy profilaktyczne, wyjazdy z uczniami itd. Często poza pracą również pracujemy na rzecz szkoły i uczniów. To wszystko dzieje się w godzinach nadliczbowych, za co – jak orzekł Sąd Najwyższy – powinno nam przysługiwać wynagrodzenie.

Jechać czy nie jechać na wycieczkę z dziećmi – oto jest pytanie. Jakie jest stanowisko CKMN po wyroku Sądu Najwyższego?

– Mogę powiedzieć, co ja o tym sądzę. Uważam, że nie powinniśmy jeździć na wycieczki bez wynagrodzenia i umowy, biorąc na siebie tak ogromną odpowiedzialność. Z drugiej strony rozumiem, że nikt nie chce odmawiać dzieciom wyjazdu. Wiemy, że one mają ogromne potrzeby. Spędzają mnóstwo czasu w szkołach i przedszkolach, polegają na nas w wielu sprawach. To my, nauczyciele, często uczestniczymy w tych „pierwszych razach”, kiedy dziecko namaluje coś pięknego, po raz pierwszy weźmie nożyczki do ręki, pójdzie do teatru, kina, wyjdzie z grupą obejrzeć ciekawe miejsce w okolicy.

My nie chcemy im tego odbierać. My chcemy dobrze, ale wychodzi na to, że chyba chcemy za dobrze, bo ta krytyka wokół nas nie cichnie.

Budujemy naszą przyszłość – mówił Sławosz Uznański-Wiśniewski z pokładu ISS. Te słowa idealne się wpisują w myślenie o edukacji.

– Można by to z pewnością potraktować jako argument, żeby poprawić los nauczycieli, którzy trzymają los kraju w swoich rękach. Mam nadzieję, że ta historia z kosmosem się w to wpisze. Na razie jesteśmy gotowi, by wziąć udział w manifestacji organizowanej przez ZG ZNP i w działaniach mających na celu wyrażanie naszego sprzeciwu wobec tego, co się dzieje teraz w edukacji.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 27-28 z 2-9 lipca 2025 r. (wydanie drukowane i elektroniczne).

Fot. ZNP