Świadectwo, a na nim same oceny niedostateczne, wystawił ZNP ministrowi edukacji Dariuszowi Piontkowskiemu. Związek ocenił m.in. zorganizowanie przez MEN zdalnego kształcenia, zapewnienie uczniom równej edukacji czy też dialog ze środowiskiem
Dziś kończą się w szkołach w całej Polsce zajęcia dydaktyczno-wychowawcze, a uczniowie rozpoczną wakacje. Mimo pandemii, dyrektorzy i nauczyciele starają się pożegnać z uczniami nie w sposób zdalny – jak to się z nimi komunikowali przez ostatnie 3 miesiące – ale na terenie placówki, w niewielkich grupach, podczas uroczystości rozłożonej w czasie. Tak, aby pięć milionów uczniów otrzymało świadectwo nie pocztą, ale z rąk wychowawcy, wraz z podziękowaniem za cały rok nauki.
Szkolne świadectwo otrzymał dziś też minister edukacji Dariusz Piontkowski. Dokument ten wystawił mu Związek Nauczycielstwa Polskiego w ramach podsumowania ostatniego roku szkolnego i pracy ministra w resorcie.
– Tradycyjnie, jak od wielu lat ZNP przygotował świadectwo również dla ministra edukacji narodowej, które stanowi rodzaj podsumowania jego pracy w mijającym roku szkolnym – poinformował prezes ZNP Sławomir Broniarz. – Dokonaliśmy podsumowania działań pana ministra w ciągu 10 miesięcy w następujących kategoriach: wdrażanie kształcenia na odległość, co było motywem przewodnim ostatnich miesięcy, zapewnienie uczniom równego dostępu do kształcenia, przeciwdziałanie wykluczeniu edukacyjnemu, zapewnienie uczniom i nauczycielom warunków do zdalnego kształcenia, odchudzenie podstawy programowej i dialog ze środowiskiem – dodał.
Niestety, minister nie ma się czym pochwalić. – W żadnej z tych kategorii pan minister nie otrzymał oceny pozytywnej. W żadnej kategorii nie mamy podstawy by powiedzieć, że minister edukacji stanął na wysokości zadania – ocenił prezes Związku.
Szef MEN oblał przede wszystkim najważniejsze zadanie, jakie stanęło przed nim w roku szkolnym 2019/2020, czyli organizację zdalnego kształcenia w okresie pandemii koronawirusa. – Minister edukacji przerzucił obowiązek zdalnego nauczania i odpowiedzialność za powodzenie tego przedsięwzięcia na nauczycieli i dyrektorów szkół, na samorządy, bardzo często nie konsultując z nimi podejmowanych przez siebie decyzji. Dotyczy to też ostatniej decyzji pana premiera, że „1 września wracamy do szkół”, która jest raczej wróżeniem z fusów niż oceną sytuacji epidemicznej – przypomniał Sławomir Broniarz.
– Zabrakło komputerów, szerokopasmowego internetu dla wszystkich uczniów, co powodowało, że część nauczycieli miała ogromnie utrudniony kontakt z uczniami – dodał.
Ministerstwo edukacji nie zrobiło też nić, by zapewnić edukację wszystkim uczniom. Nauczyciele stracili bowiem w okresie pandemii kontakt z częścią podopiecznych. – Nawet, jeśli przyjmiemy, że to 1 proc. uczniów, to mamy poza systemem ok. 50 tys. dzieci. To 50 ogromnych szkół. Tymczasem minister edukacji wielokrotnie omijał ten problem, ba, uznał, że to nie jest problem MEN. Co dowodzi, że nawet nie starał się wybrnąć z tego problemu – przypomniał prezes Związku.
– Gdyby zapewniono wszystkim uczniom łącze internetowe i komputer, to można by przynajmniej codziennie sprawdzić ich obecność on-line – dodał.
Duża część uczniów w praktyce została pozbawiona oświaty. – Wykluczenie edukacyjne dotknęło niestety także dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Dzieci te były zdane jedynie na pracę rodziców i nauczycieli. Bez jakiegokolwiek wsparcia systemowego ze strony ministerstwa edukacji – stwierdził prezes ZNP.
– Nam, nauczycielom, najbardziej doskwierał brak kompleksowej platformy edukacyjnej. Nie może być tak, że w dużym państwie UE każdy nauczyciel jest zdany sam na siebie – dodał.
Ministrowi edukacji nie udało się nawet dostosować podstawy programowej do wymogów pracy szkół w sposób zdalny. – Oczekiwaliśmy, że minister edukacji, który całkowicie odpowiada za treść podstawy, radykalnie ją odchudzi. Zarówno ubiegłoroczny protest nauczycieli, jak i zdalne kształcenie pokazały, że gdybyśmy popracowali nad podstawą, odchudzili ją, dali większą autonomię nauczycielom, to zdalna edukacja przebiegałaby zupełnie inaczej. Premier zamknął szkoły, a minister edukacji nakazał realizację podstawy programowej zdalnie. W ten sposób wywołano chaos, który spowodował, że przeogromna partia informacji, jaką mieliśmy przekazać uczniom, była niemożliwa do zrealizowania w warunkach pandemii – wyjaśnił Sławomir Broniarz.
Prezes Związku podziękował za to za ciężką pracę w minionym roku szkolnym uczniom, rodzicom, dyrektorom, nauczycielom oraz pracownikom szkolnej administracji i obsługi.
– Za ogromny wysiłek w mijającym roku szkolnym chciałbym szczególnie podziękować uczniom, ich rodzicom, a przede wszystkim nauczycielom i wszystkim pracownikom szkół i placówek oświatowych, którzy dali radę i stanęli na wysokości zadania. To grupa, która mimo zamkniętych szkół realizowała edukację na takim poziomie, na jakim było dane to zrobić w określonych warunkach i okolicznościach – podkreślił prezes Związku.
– Minister edukacji natomiast bardzo „zapracował” na swoją negatywną ocenę. To minister, który w swoich wystąpieniach kompletnie pomijał uczniów. Nie było ani jednego wystąpienia szefa MEN, w którym wprost zwróciłby się do uczniów wyjaśniając im złożoność sytuacji i wszystko, co ich czeka w czasie pandemii. Wydawało nam się tymczasem, że minister edukacji powinien być z uczniami i z nauczycielami – dodał.
Prezes ZNP ma nadzieję, że ogromny kapitał i doświadczenie zbudowane przez nauczycieli w okresie pandemii, nie zostanie zaprzepaszczone we wrześniu, gdy szkoły wrócą do stacjonarnego kształcenia.
– Mam nadzieję, że pan minister potrafi wyciągnąć wnioski z tych ocen i zgłaszanych mu uwag – stwierdził. – Jesteśmy otwarci na współpracę z MEN i o organizacji nowego roku szkolnego. Chcemy wrócić do normalnej edukacji! – dodał.
Jego zdaniem, ministerstwo i rząd powinny natychmiast przystąpić do prac nad koncepcją organizacji kształcenia w nowym roku szkolnym. Tak, by samorządy, szkoły i nauczyciele z odpowiednim wyprzedzeniem wiedzieli, jakie wymogi będą obowiązywały od września. Szczególnie, że w efekcie reformy Anny Zalewskiej w szkołach i klasach zrobiło się wyjątkowo tłoczno.
– Jeżeli są obiekty, w których nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim zespołom klasowym odpowiedniej liczby pomieszczeń dla uczniów pogrupowanych w 12-osobowe społeczności, to musimy szybko znaleźć jakieś rozwiązanie. Jeżeli ograniczymy liczebność klas do 12 uczniów, to pojawi się pytanie, skąd weźmiemy nagle dodatkowych nauczycieli? Takie decyzje powinny zapadać jak najszybciej. Nie możemy oczekiwać, że samorządy zrobią to np. w ciągu tygodnia – podsumował Sławomir Broniarz.
(PS, GN)