Olga Strugała, odchodząca dyrektor szkoły: Niech już decydenci przestaną nam ciosać kołki na głowie

Jestem dyrektorem od 21 lat, ale od września już nim nie będę. Mogłam, ale nie stanęłam do konkursu. Przechodzę na emeryturę. Nawet gdyby mnie teraz ktoś prosił o pozostanie, to zdania bym nie zmieniła. Nauczyciele są bardzo rozgoryczeni postawą i słowami, które padają w ich kierunku ze strony polityków. To dzieje się w jakimś celu i od dawna. Nie dziwię się żadnemu nauczycielowi, który postanowił odejść, i nie dziwię się, że nikt nie pyta o pracę.

Z Olgą Strugałą, nauczycielką i odchodzącą dyrektorką Zespołu Placówek Oświatowych w Kołbaskowie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Uciekłabym ze szkoły – powiedziała mi niedawno jedna z nauczycielek. Jedni żegnają się ze szkołą, inni zapowiadają, że takie decyzje podejmą wkrótce. Emerytów też coraz trudniej zachęcić do przejęcia wakatów. Czy jest coś, co jeszcze może wpłynąć na zmianę decyzji przez tych, którzy odchodzą?

Sama jestem dyrektorem od 21 lat, ale od września już nim nie będę. Mogłam, ale nie stanęłam do konkursu. Przechodzę na emeryturę. Nawet gdyby mnie teraz ktoś prosił o pozostanie, to zdania bym nie zmieniła. Do osiągnięcia wieku emerytalnego pozostały mi cztery miesiące. To, co się dzieje w zawodzie nauczyciela, wszystkie te zmiany, w tym w Karcie Nauczyciela, nie napawają optymizmem ani nie dają nam nadziei na to, że będzie lepiej. Nauczyciele są bardzo rozgoryczeni postawą i słowami, które padają w ich kierunku ze strony polityków. To dzieje się w jakimś celu i od dawna. Nie dziwię się żadnemu nauczycielowi, który postanowił odejść, i nie dziwię się, że nikt nie pyta o pracę.

Zupełnie nikt nie zwraca się do Pani z pytaniem o pracę?

Owszem, ale są to nauczyciele, którzy mają po 30 lat pracy za sobą i chcą doczekać do emerytury. Tylko tacy. Młodzi nie pytają. W ostatnim czasie nie spotkałam jeszcze młodego chętnego do pracy w szkole. Są jakieś granice.

Gdzie jest ta granica, a może należy zapytać, kiedy została przekroczona?

Tego już chyba nie wie nikt. MEiN powinno być oparciem dla nas. A jak jest, każdy dobrze wie. Żyjemy i pracujemy w ciężkich czasach, tłamsimy w sobie wiele problemów w obawie przed konsekwencjami. Mam wrażenie, że wszyscy się boją. Boją się nauczyciele, boją się dyrektorzy szkół. Już chyba wszyscy odnosimy takie wrażenie, że gdybyśmy tylko zgłosili się z jakimiś wątpliwościami, to zaraz zostałoby to wykorzystane przeciwko nam.

Ankieta Głos. Zapraszamy do głosowania:

Nauczycielu, jak spędzasz w tym roku wakacyjny urlop?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

Ten strach jest większy niż przed laty?

Zdecydowanie tak. Ale czy może być inaczej, skoro w społeczeństwie podważa się nasz autorytet, nie mówi się o nas dobrze, oddaje się ogromną władzę rodzicom, nie rozumiejąc, co jest misją szkoły, a co jest kwestią wychowania przez rodziców oraz ich ambicjami. Szkoła uczy i wychowuje dziecko tak, by potrafiło się odnaleźć w społeczeństwie.

Na dłuższą metę nikomu ten atak na nasze środowisko nie będzie służyć. To już chyba widać. Tak samo jak nie służy ograniczanie obecności organizacji pozarządowych w szkołach. Kiedyś nie było takich problemów.

Jak to wpływa na pracę szkoły?

Kontakt z różnorodnymi stowarzyszeniami i fundacjami jest nam potrzebny, bo inicjuje wiele ważnych przedsięwzięć, otwiera nas na zewnątrz. Szkoły nie powinny się zamykać w swoich murach. Niestety, tak jak można się było spodziewać, pojawiła się zapowiedź tzw. lex Czarnek 2.0. Próby ograniczania działalności szkoły z podmiotami zewnętrznymi prowadzone są więc nadal. Praca w takich warunkach jest coraz trudniejsza, szczególnie dla dyrektora szkoły, który nie wie, czy w ogóle może pytać, dzielić się swoimi wątpliwościami w tej sprawie z kimkolwiek z nadzoru pedagogicznego.

Wracając do braku chętnych do pracy w szkole – klimat polityczny wokół oświaty też może ich odstraszać, ale główną barierą są chyba pieniądze?

– Problemem są niskie pensje. Ja bardzo cenię pracę moich pracowników obsługi, ale to, że młodzi nauczyciele zarabiają 3079 zł brutto, czyli o zaledwie 69 zł więcej niż pani z obsługi, która sprząta, po prostu mnie poraża. Dlatego nie wiem, jak komentować wypowiedzi polityków odpowiedzialnych za oświatę, którzy zarabiają podobno 11 tys. zł na rękę. Po 40 latach pracy w szkole jako nauczyciel i dyrektor mogę tylko powiedzieć: tak, chciałabym co miesiąc mieć na pasku te 11 tys. zł.

Tymczasem mam w szkole nauczycieli z kilkuletnim stażem pracy, którzy zarabiają po 2800 zł na rękę, i takich, którzy mają jeszcze mniej – 2100-2200 zł. To są młodzi bez większego stażu i bez nadgodzin. I dodam, że oni też spłacają kredyty, a przecież raty ciągle idą w górę.

(…)

Zakończeniu roku szkolnego towarzyszyło przyjęcie przez Sejm nowelizacji Karty Nauczyciela. Zmiany dotyczą m.in. likwidacji stopni nauczyciela stażysty i kontraktowego, a nowe zasady awansu zawodowego, oceny pracy i zasad zatrudniania najbardziej dotkną młodych nauczycieli. Czyli tych, którzy i tak nie garną się pracy w szkole. Czy to nie jest sprzeczność?

– Tak i dlatego zastanawiam się, do kogo to jest kierowane i po co. Może po to, żeby przy okazji zmian w stopniach awansu zawodowego spłaszczać nasze stawki wynagrodzenia. Zobaczymy. Wszystko, co jest robione, jest wprowadzane nie bez przyczyny. Pod przykrywką „wielkich zmian” zwykle  coś jest kosztem czegoś, czyli ostatecznie my na tym tracimy.

W ubiegłym roku tylko w województwie łódzkim na emeryturę odeszło niemal pół tysiąca nauczycieli. Szkoły proszą odchodzących, by jeszcze popracowali…

– Przyglądał się ktoś nauczycielom na koniec roku szkolnego? Są wycieńczeni. Nie zmęczeni dziećmi, zmęczeni są tym systemem. Trzeba położyć duży nacisk na dobrostan nauczycieli. To ostatni dzwonek, bo zaczyna nas brakować. Przepraszam, ale muszę już wracać do pakowania się… Muszę przygotować gabinet dyrektora szkoły do przekazania swojemu następcy. Mam jeszcze dwa miesiące, a chcę wszystko zostawić w jak najlepszym porządku.

Nie szkoda?

– Już nie mam takiego poczucia. Po tych 21 latach pracy jako dyrektora i 19 latach nauczyciela, czuję, że mogłabym jeszcze wiele rzeczy zrobić, ale wolałam podjąć suwerenną decyzję i poczuć spokój. Nie miałam nigdy problemów, ale widzę, co się dzieje. Nie mówię tu o współpracy z samorządem czy kuratorium. Przychodzi taki moment w życiu, kiedy dobrze się wie, że trzeba odejść. Przychodzi czas, żeby coś zrobić dla siebie. My przez całą pracę w szkole żyjemy sprawami uczniów, także ich rodziców. Mierzymy się z wieloma problemami. Cieszymy się z osiągnięć dzieci, martwimy ich porażkami, problemami. Dajemy całych siebie. Są nauczyciele, którzy bardzo emocjonalnie do tego podchodzą. Tak zawsze było. Teraz jednak coraz trudniej się mierzyć się z tym wszystkim, kiedy się wie, że nie ma do nas szacunku.

Nauczyciel jest często pierwszą osobą, która angażuje się i żyje problemami uczniów, a z racji wykonywanej pracy jest bardzo obciążony emocjonalnie. A jak często rozmawia się w szkołach o kondycji psychicznej nauczycieli?

– Prawie wcale. Nie ma zorganizowanej pomocy dla nas. Mnie to nawet nie dziwi, bo który z decydentów wie, jak wygląda praca w szkole, jak wiele wymaga od nas siły, energii i oddania. Bez tego nie można być dobrym nauczycielem. Niech minister popracuje z dziećmi w przedszkolu albo w szkole, wtedy będzie wiedział, o co chodzi. My naprawdę przejmujemy się dziećmi, żeby się uczyły, żeby były zdrowe, żeby miały czyste ręce i nie chodziły głodne. Dlatego oświatą powinni rządzić praktycy, którzy znają życie szkoły.

Zostało Pani kilka tygodni pracy na stanowisku dyrektora szkoły. Co z kadrą, czy Pani następca będzie musiał się o to martwić?

– Ciągle mamy dwa wakaty dla nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej. Nauczyciela germanistę udało mi się znaleźć. Dostanie pół etatu. Godzin mało, dlatego będzie je uzupełniał w świetlicy. Przez rok mieliśmy wakat w edukacji przedszkolnej, ale mamy już młodą kobietę, która będzie pracować. Problem jest jednak z nauczycielami wspomagającymi. To jest rezultat wieloletniej nagonki.

Potrzebne jest dobre słowo w stronę nauczycieli, zwłaszcza tych, którzy jeszcze pracują w szkołach, bo to, jak jesteśmy traktowani, wpływa na zainteresowanie pracą w szkole wśród młodych osób. Niech już decydenci przestaną nam ciosać kołki na głowie. Pakuję się z ulgą.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 27-28 z 6-13 lipca br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 27-28/6-13 lipca 2022