PiS gra nauczycielskimi „dyscyplinarkami”

Choć zarówno MEN, jak i posłowie PiS zgodzili się z koniecznością wprowadzenia proponowanych przez ZNP i Lewicę zmian w postępowaniach dyscyplinarnych nauczycieli, to na wniosek polityków PiS sejmowe komisje zmiany te… odrzuciły

Sejmowe komisje: Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej przeprowadziły dziś pierwsze czytanie zgłoszonego przez klub Lewicy (na wniosek ZNP) projektu nowelizacji Karty Nauczyciela we fragmencie dotyczącym komisji dyscyplinarnych.

Problem pojawił się po ostatniej, przeprowadzonej w czerwcu 2019 r. nowelizacji KN. Sejm wprowadził do Karty rozwiązania pozwalające karać nauczycieli postępowaniami dyscyplinarnymi za uchybienia przeciwko porządkowi pracy określonymi w art. 108 Kodeksu pracy. Chodzi o drobne wykroczenia przeciwko organizacji pracy, przepisom bezpieczeństwa i higieny, przepisom przeciwpożarowym itp. Od 1 września ub.r. nauczyciel może otrzymać za nie dyscyplinarkę, jeśli przy tej okazji zostało naruszone „dobro dziecko”. Przy czym pojęcie „dobra dziecka” nie zostało nigdzie zdefiniowane, w efekcie czego dyrektorzy kierują do rzeczników dyscyplinarnych sprawy, które normalnie załatwia się na poziomie zakładu pracy.

Projekt Lewicy jest krótki. Po zgłoszeniu w ostatnich dniach autopoprawki, nowy art. 72 ust. 2a KN ma zakładać, że „o podejrzeniu popełnienia przez nauczyciela czynu naruszającego prawa i dobro dziecka dyrektor szkoły, a w przypadku popełnienia takiego czynu przez dyrektora szkoły – organ prowadzący szkołę, w terminie 14 dni od dnia powzięcia wiadomości o możliwości popełnienia czynu zawiadamia rzecznika dyscyplinarnego”. Przypomnijmy – dziś dyrektor musi to zrobić w ciągu 3 dni. Kluczowy jest to kolejny punkt – 2b, który precyzuje, że “w przypadku stwierdzenia braku zasadności stawianych nauczycielowi bądź dyrektorowi szkoły zarzutów o popełnieniu czynu, o którym mowa w ust. 2a, nie powiadamia się rzecznika dyscyplinarnego”. To oznacza, że każdą sprawę najpierw rozpatrywałby dyrektor, a nie – jak jest dziś – od razu rzecznik dyscyplinarny. I dopiero po uprawdopodobnieniu zarzutu dyrektor mógłby skierować ją na drogę dyscyplinarną.

Co ciekawe, ten kierunek zmian poparł – po niedawnym posiedzeniu MEN-owskiego Zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty – minister edukacji Dariusz Piontkowski. – Ustaliliśmy, że potrzebna jest szybka nowelizacja przepisów w niektórych fragmentach ustawy. Zwłaszcza tam, gdzie dyrektor zobowiązany jest do zgłoszenia w ciągu trzech dni do rzecznika dyscyplinarnego wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Zgadamy się co do tego, że taką nowelizację trzeba przeprowadzić szybko – ogłosił 26 lutego szef MEN. Jego zdaniem, okres, w którym dyrektor powinien przesłać sprawę rzecznikowi, należy wydłużyć do 14 dni. Czyli zgodnie z propozycją Lewicy i ZNP. – Jeżeli już, to prawdopodobnie taką wersję będziemy proponowali. W domyśle dając dyrektorowi czas na to, by spróbował wyjaśnić, czy dane zdarzenie naprawdę miało miejsce i czy w ogóle jest zasadne, żeby zgłaszać dane zdarzenie do rzecznika dyscyplinarnego – wyjaśnił szef MEN.

Porozumienie w sprawie dyscyplinarek. Po dzisiejszym posiedzeniu zespołu w MEN

W świetle tych deklaracji zdziwienie wzbudziło zachowanie przedstawicieli ministerstwa oraz posłów PiS podczas dzisiejszego posiedzenia sejmowych komisji.

Wiceszef MEN Maciej Kopeć, tłumaczył, że skokowy, przekraczający 100 proc. wzrost spraw kierowanych do rzecznika dyscyplinarnego w ostatnim okresie, wcale nie jest efektem ubiegłorocznej zmiany w Karcie, ale „pewnej dynamiki procesu” zapoczątkowanej wcześniej. Wbrew temu, co się działo podczas prac ministerialnego zespołu (i wypowiedziom swojego szefa), bagatelizował też skutki nowych rozwiązań dyscyplinarnych. – Trudno się zgodzić z pewnymi argumentami, które pojawiły się w trakcie przedstawiania uzasadnienia do projektu. Trudno mówić o zaostrzeniu odpowiedzialności, bo ani system kar ani to, co wynikało z zakresu odpowiedzialności, nie zostało w tych różnych zmianach wprowadzone – mówił wiceminister Kopeć. – Intencją zmiany była ochrona dziecka, ucznia, to przyświecało wprowadzanym zmianom – dodał.

– W świetle tych rozmów podczas posiedzenia Zespołu minister postanowił wystąpić z projektem rządowym, który by te kwestie rozwiązał. Ten projekt korzystając z tej dyskusji, mógłby objąć także kilka innych rzeczy, które były podnoszone. Czyli terminu na złożenie wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego i doprecyzowania przepisów dotyczących zawieszenia nauczyciela lub dyrektora szkoły w pełnieniu obowiązków. Wydaje się, że jeszcze te dwie kwestie byłyby pełniej w stanie odzwierciedlać przebieg dyskusji, która się toczyła i w pełni odpowiadała oczekiwaniom społecznym – tłumaczył posłom Kopeć.

Potem stwierdził: – Termin 14-dniowy jest dobry. Kwestia 3 dni mogła rodzić różne wątpliwości.

Ministerstwo jednak projektu nie poparło.

Ze zmianami proponowanymi przez Lewicę i ZNP sympatyzowała nawet przedstawicielka biura Rzecznika Praw Dziecka, z którego inspiracji wprowadzono w ubiegłym roku nowe przepisy o postępowaniach dyscyplinarnych. Zaprzeczyła, by to RPD był pomysłodawcą 3-dniowego terminu i zapewniała, że intencją rzecznika nie było doprowadzenie do lawinowego wzrostu liczby spraw kierowanych do rzeczników dyscyplinarnych. – Być może ten termin 3-dniowy powoduje, że dyrektorzy zanim rozpoznają sytuację na wszelki wypadek rzeczywiście wnoszą sprawy do wyjaśnienia do rzecznika dyscyplinarnego – mówiła Beata Sobocińska. – Termin 3-dniowy nie jest właściwy i należy go wydłużyć – dodała.

O rozwiązaniach zawartych w projekcie Lewicy pozytywnie wypowiadała się także przewodnicząca sejmowej komisji edukacji Mirosława Stachowiak-Różecka (PiS): – W dużej części to, co proponuje Lewica, jest oczywiście bardzo dobre i rozumiem, że ta część będzie przez MEN w takim kształcie uwzględniana.

Dlatego takim zaskoczeniem był wniosek posła Tomasza Zielińskiego z PiS, by… projekt Lewicy odrzucić już w pierwszym czytaniu. Nie – odesłać do dalszych prac w parlamencie, poczekać na poprawki rządu, przeprowadzić głębszą dyskusję, ale – odrzucić już na wstępnym etapie prac legislacyjnych. – Zgłaszam wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu – ogłosił Zieliński. Konkretnych argumentów na poparcie wniosku nie przedstawił. Stwierdził jedynie, że „temat jest niezwykle ważny”, że „każdy chce jeszcze dyskutować nad tym tematem i nie traktujmy problemu jednostkowo, tylko poczekajmy na propozycje ministerstwa”. Zadeklarował przy tym swoje „duże zaufanie do ministerstwa”.

O dalsze prace nad projektem zaapelował do posłów Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZG ZNP: – Nasz projekt nie dotyczy tego, żeby odejść od postępowania dyscyplinarnego, lecz dotyczy uporządkowania zapisu KN mówiącego, że sprawa musi w ciągu 3 dni trafić do postępowania wyjaśniającego bez żadnego sprawdzenia zasadności zarzutów. Oczywiście są pewne rozwiązania, które trzeba uporządkować i to wymaga czasu, ale są też rozwiązania, które trzeba przeprowadzić natychmiast.

Przedstawiciel ZNP przypomniał, że to dane pochodzące z MEN pokazują, iż w efekcie nowych przepisów dyrektorzy kierują do rzeczników dyscyplinarnych nawet najbardziej absurdalne wnioski, bez weryfikowania ich wiarygodności. – Przecież to zatkało system. To również generuje koszty. Wielki błąd poczyniony w czerwcu ub.r. przez parlament powoduje, że tam, gdzie rzeczywiście interes dziecka został naruszony, nie jest to we właściwym czasie rozpatrywane. Chcemy tylko doprowadzić do sytuacji, w której dyrektor będzie miał prawo zweryfikowania absurdalność niektórych wniosków. To, co proponujemy, leży w interesie dziecka – przekonywał Krzysztof Baszczyński. – Projekt ustawy niczego nie burzy, nie przesądza, ale porządkuje to, co zostało popsute w czerwcu ub.r. Nie uciekamy od odpowiedzialności dyscyplinarnej, ale chcemy, by dyrektor miał zgodnie z prawem oświatowym możliwość oceny sytuacji. Gdyby dyrektor cokolwiek zamiótł pod dywan, to wniosek do rzecznika może zgłosić każdy – rodzic, czy inna osoba zainteresowana. Tu się nie da sprawy zamieść pod dywan. Ale nie może być tak, że przychodzi wniosek, a dyrektor musi go kierować do rzecznika, bez możliwości sprawdzenia, co tam jest napisane. Bardzo prosimy państwa o pochylenie się nad tą sprawą – zaapelował.

Urszula Woźniak, prezes prezes Oddziału ZNP Warszawa – Mokotów, Ursynów, Wilanów, zauważyła, że obecne przepisy są ze sobą sprzeczne, ponieważ zgodnie z art. 68 Prawa oświatowego, dyrektor ma obowiązek rozpoznawać sprawy, które do niego trafiają. Tymczasem nowe przepisy zobowiązały go do automatycznego kierowania wniosków do rzecznika dyscyplinarnego. Przypomniała też, że zarówno rzecznicy, jak i członkowie komisji dyscyplinarnych nie orientują się w nowych rozwiązaniach. – Dopiero pod koniec ubiegłego roku odbyły się szkolenia rzeczników i przewodniczących komisji dyscyplinarnych. Członkowie komisji w ogóle nie są szkoleni. Jestem członkiem komisji, ale też obrońcą. Muszę przyznać, że oni w ogóle nie znają prawa oświatowego, a zajmują się postępowaniami dyscyplinarnymi – tłumaczyła Urszula Woźniak. Jej zdaniem, w tej sytuacji to dyrektor, który zna wszystkie strony konfliktu – nauczycieli, uczniów i rodziców – jest w stanie podjąć właściwą decyzję.

– Nie jest to wyścig polityczny. To wyścig o dobro dziecka – zapewniła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica), która przedstawiła projekt w imieniu wnioskodawców. Odpowiedziała w ten sposób na zarzut szefowej komisji, że lewica postanowiła „ścigać się” z MEN na to, kto pierwszy zaproponuje zmiany w Karcie.

– Obowiązujące dziś przepisy, których, jak widać, nie chcecie państwo zmienić, działają na szkodę dziecka. O 163 proc. wzrosła liczba wniosków kierowanych do rzecznika dyscyplinarnego. To praktycznie zatkało system. Nie można tu mówić o żadnej „dynamice procesu”. Jest to skokowy, radykalny wzrost. Mamy do czynienia z sytuacją, w której system jest radykalnie osłabiony. To oznacza osłabianie systemu, który ma chronić dobro dziecka – podkreśliła posłanka Lewicy.

Dziwiła się postawą posłów PiS, w sytuacji, w której projekt jest zgodny z planami MEN i intencjami RPD. – Trzydniowy termin na zgłoszenie wniosku do rzecznika i ograniczenie autonomii dyrektora są najważniejszymi zarzutami wobec obowiązujących dziś przepisów. Jeśli więc słyszę, że minister zgadza się z postulatami dotyczącymi zmiany terminu i przywrócenia autonomii dyrektora, jeżeli przewodnicząca komisji określa je jako „dobre”, jeżeli przedstawicielka rzecznika praw dziecka mówi, że termin 3-dniowy jest źródłem problemów, po tych wszystkich wypowiedziach, które pozytywnie oceniają postulowane zmiany, nie rozumiem, dlaczego pada wniosek o odrzucenie zmian w I czytaniu, o niedopuszczenie poprawek, także państwa poprawek – stwierdziła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

– Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ten wniosek jest manifestacją przedkładania interesu partyjnego ponad interes i dobro dziecka. Dlatego chciałabym zaapelować o nieodrzucanie projektu w I czytaniu, o dopuszczenie do jego procedowania. Zachęcam do zgłaszania poprawek zgodnych z państwa wnioskami. Apeluję o nieupolitycznianie dyskusji i wykazanie się wolą współpracy, o nieodrzucanie tego projektu i dyskusję na temat tego projektu w dalszym toku prac legislacyjnych – dodała.

Na próżno. Komisje głosami posłów PiS (27 za, 15 przeciw i przy 4 wstrzymujących się) wniosły o odrzucenie projektu już w I czytaniu.

Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie jednak Sejm podczas plenarnego posiedzenia. Opozycja i ZNP będą przekonywały parlamentarzystów o skierowanie projektu do dalszych prac legislacyjnych.

(PS, GN)