Premier Mateusz Morawiecki pochwalił dziś tych samorządowców, którzy pieniądze przeznaczone na oświatę wydają… np. na drogi i chodniki. Jego zdaniem, jedna z głównych patologii w finansach oświaty jest przejawem gospodarności i zaradności.
Szef rządu usłyszał dziś pytanie o decyzję władz Szczecina, które postanowiły pozwać do sądu Skarb Państwa o 46 mln zł. Pieniądze te miasto musiało w latach 2018-2020 dołożyć z własnej kasy do wynagrodzeń nauczycieli. “Do 2018 roku subwencja oświatowa przekazywana do gminnej kasy przez Ministerstwo Edukacji Narodowej pokrywała jedynie 100 proc. kwoty wynagrodzeń dla nauczycieli, które były realizowane zgodnie z Kartą Nauczyciela. Pozostałe koszty (takie jak np. wynagrodzenie pracowników niepedagogicznych czy utrzymanie obiektów oświatowych) Gmina musi pokrywać z własnych środków, które pochłaniają ogromną część całego budżetu Miasta” – czytamy w komunikacie władz Szczecina.
Szczecin domaga się od rządu pieniędzy na pensje nauczycieli. Sprawa trafi do sądu
Według premiera, sytuacja finansowa oświaty jest całkiem dobra. – W ostatnich 5 latach wzrost subwencji był bezprecedensowy – ocenił Mateusz Morawiecki. – Wystarczy rok 2015 porównać do 2020. Dziś subwencja wynosi powyżej 50 mld zł, 5 lat temu było to poniżej 40 mld zł – dodał.
Premier pochwalił tych samorządowców, którzy nie narzekają na brak pieniędzy w oświacie. – Niektórzy samorządowcy radzą sobie bardzo dobrze z tą pulą subwencji. Przeznaczają część z tej subwencji na drogi, chodniki, bo wystarczy im ona z naddatkiem – wypalił premier.
– Inni gospodarują inaczej i ponoszą tego konsekwencje – dodał.
Premier zapewnił, że przykłada dużą wagę „do zawodu nauczyciela, pięknego zawodu”, do tego, „jakie środki przeznaczyliśmy na wzrost wynagrodzeń, na całe szkolnictwo, które jest zarządzane przez lokalne kadry, ale lwia część środków płynie z budżetu centralnego”.
Przypomnijmy – pieniądze z subwencji oświatowej powinny zostać przeznaczone na finansowanie szkolnictwa. W poprzednich latach Regionalne Izby Obrachunkowe wielokrotnie piętnowały gminy, które z pieniędzy na m.in. wynagrodzenia nauczycieli finansowały właśnie budowę dróg czy chodników.
Choć premier zapewnił, że zależy mu na tym, by nauczyciele zarabiali godnie, to jednocześnie pochwalił praktykę, która jest patologią i która uderza w wynagrodzenia pedagogów.
W kwietniu 2020 r. ZNP zaprezentował w Sejmie obywatelski projekt ustawy „Pensje z budżetu” gwarantującej wypłatę nauczycielskich wynagrodzeń w pełnej wysokości z budżetu państwa. Ustawa ta uniemożliwiłaby wydanie pieniędzy na inny cel, np. spłatę długów samorządu, czy też finansowanie lokalnych inwestycji.
Inicjatywa ZNP jest odpowiedzią na patologię, którą w swoim dzisiejszym wystąpieniu pochwalił premier polskiego rządu. Czyli zarówno na przeznaczanie pieniędzy oświatowych na inne cele oraz na funkcjonujący w Polsce system finansowania szkolnictwa, który przerzuca odpowiedzialność za sytuację placówek oświatowych na władze lokalne. A te nie mają pieniędzy na podołanie wszystkim wydatkom. Trudną sytuację pogorszyły ostatnie zmiany w oświacie – rozwiązanie gimnazjów i stworzenie 8-letnich podstawówek oraz 4-letnich liceów.
Prezes ZNP Sławomir Broniarz przekonywał rok temu posłów, że obywatelski projekt jest efektem wielu lat zbierania trudnych doświadczeń funkcjonowania w prawnym chaosie, zmagania się ze sprzecznymi ze sobą przepisami i brakiem odpowiedzialności za byt największej grupy zawodowej w Polsce, ale także rosnącego obciążania samorządów nowymi zadaniami bez finansowego zabezpieczania ze strony budżetu państwa.
– Nikt z nas, także tu siedzący na sali, nie wyobraża sobie zaakceptowania sytuacji, w której pracodawca płaci nam dużo mniej niż powinien, a tak dzieje się w przypadku nauczycieli. Trudno nam pogodzić się z tą sytuacją – mówił Sławomir Broniarz. – Tymczasem w funkcjonującym dziś systemie prawnym możliwe jest, by parlament określał wysokość nauczycielskich wynagrodzeń, ministerstwo edukacji wydawało na tej podstawie szczegółowe decyzje i rozporządzenia, minister finansów przekazał samorządom pieniądze, a samorząd mógł je wydać na inne niż pensje nauczycieli cele, np. na budowę kanalizacji, remont drogi czy spłatę długów – dodał.
Według ZNP, ten funkcjonujący od kilkunastu lat system jest absurdalny, ponieważ “nikt za nic nie odpowiada”. I dlatego trzeba to zmienić. – Uważamy, że czas jasno wskazać odpowiedzialnych za wypłatę nauczycielskich świadczeń. Szanowni Państwo, nie domagamy się niczego nadzwyczajnego. Tak jak za pensję urzędnika odpowiada minister, policjanta – komendant główny, żołnierza – minister obrony, a posła – marszałek Sejmu, tak za nauczycielskie wynagrodzenie też musi być odpowiedzialny konkretny organ państwa. Chcemy, żeby był nim minister edukacji narodowej. I do tego właściwie sprowadza się nasz obywatelski projekt ustawy – podkreślił Sławomir Broniarz.
(PS, GN)