Stoję po stronie nauczycieli języka polskiego. Wiem jednak, że w liceum i technikum nie ma praktycznie czasu na edukację językową, więc ich absolwenci nie zawsze osiągają zadowalającą sprawność językową. I nie jest to ich winą, więc robię, co mogę, żeby studentów językowo wyedukować. Ja im nawet trochę współczuję, ale dopóki nie zostanie położony istotny nacisk na kształcenie z wiedzy o języku, o czym Rada Języka Polskiego mówi od wielu lat, to niewiele wskóramy i niewiele się zmieni. Wprowadzenie drugiego przedmiotu albo osobnych zajęć poświęconych nauce o języku, obok przedmiotu nauka o literaturze i kulturze, byłoby najlepszym rozwiązaniem.
Z prof. Ewą Kołodziejek, wiceprzewodniczącą Rady Języka Polskiego, wykładowczynią w Instytucie Językoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
To będzie ułatwienie czy utrudnienie? – pytają wszyscy, którzy zetknęli się z informacją o tym, że Rada Języka Polskiego rekomenduje zmiany w ortografii od 2026 r.
– Jeśli proponujemy zmiany, to nie po to, żeby utrudnić pisownię, tylko ją ułatwić. Chodzi o to, by zasady były jednolite i spójne, żebyśmy nie musieli zbyt często uaktywniać swojej wiedzy gramatycznej, analizować kontekstów, chociaż oczywiście zawsze musimy pisać świadomie. To, co proponujemy, powinno spotkać się z aprobatą piszących.
Czyli nie powinniśmy się na zapas martwić?
– Absolutnie nie! Zmiany, które wejdą w życie za półtora roku, dotyczą wyłącznie tzw. konwencjonalnych zasad pisowni. A konkretnie: pisowni łącznej i rozdzielnej, wielkich i małych liter oraz w niewielkim stopniu pisowni z łącznikiem.
Potrzebne są przykłady.
– Na przykład pisownia nazw mieszkańców. W tej chwili obowiązuje różny zapis. Nazwy mieszkańców kontynentów, państw i regionów piszemy dużą literą: Europejczyk, Azjata, Polak, Francuz, Hiszpan, Ślązak, Wielkopolanin, a małą literą nazwy mieszkańców miast, wsi, dzielnic czy osiedli: szczecinianin, opolanin, katowiczanin. Rozłam w tej zasadzie był od dawna przedmiotem dyskusji. Dlatego od stycznia 2026 r. zmieniamy pisownię i takie nazwy jak Warszawiak, Chochołowianin czy Mokotowianin trzeba będzie pisać dużą literą.
Rada Języka Polskiego zdecydowała: Od 1 stycznia 2026 r. duże zmiany w zasadach ortografii
Pisownia małą lub dużą literą jest uzależniona od zasięgu terytorialnego? Czym można wyjaśnić ten wyłom w zasadach?
– Nie wiem, jaka była motywacja twórców tych zasad. Jedna z moich koleżanek językoznawczyń w ten sposób tłumaczy ją studentom: nazwy mieszkańców od regionu wzwyż – pisownia wielką literą, a poniżej – małą. Dziś trudno to zrozumieć, więc sięgnęliśmy do ustaleń z 1962 r., które wtedy jednak z różnych powodów nie weszły w życie. Obecnie pisownia oparta jest na regułach, które zostały opracowane w latach 30. ubiegłego wieku. Najwyższy czas, by je uwspółcześnić i dostosować do oczekiwań piszących.
(…)
Rada wprowadza po prostu większą dowolność w zasadach pisowni?
– To za dużo powiedziane. Dowolność pisowni będzie dotyczyć tych wyrażeń, o których wspomniałam, czyli podobnie brzmiących i występujących parami. Zapowiedzianych jest tylko 11 zmian, których opis można znaleźć w załączniku numer 1 na stronie Rady Języka Polskiego (https://rjp.pan.pl/– red.). Chcę mocno podkreślić, że zmian nie jest aż tak wiele i są one w większości zgodne z oczekiwaniami Polaków. Sądzę, że ich wprowadzenie przyczyni się do zmniejszenia liczby błędów ortograficznych i umożliwi piszącym skupienie się na innych aspektach tekstu. Zasada konwencjonalna składa się ze 172 reguł, a my zmieniliśmy tylko jedenaście. Poprzedziły je trwające dwa lata dyskusje i konsultacje.
Która z tych zmian jest najistotniejsza?
– Nie potrafię tego ocenić. Mogę powiedzieć tylko to, że wszystkie wychodzą naprzeciw potrzebom użytkowników, jak np. nazwy marek czy nazwy własne wyrobów przemysłowych. Obecnie piszemy je raz wielką, raz małą literą. Wielką literą wtedy, gdy mówimy o marce: „Jeżdżę samochodem marki Ford”, małą literą, jeśli używamy tej marki jako nazwy pospolitej: „Jeżdżę fordem”. Albo taki przykład: „Kupiłam zegarek marki Omega”, ale: „Noszę omegę”. Potrzeba głębszej wiedzy językowej, żeby wiedzieć, że ta druga forma pisana małą literą jest nazwą pospolitą i że w tych dwóch zdaniach mamy do czynienia z różnymi kategoriami nazw. Przeciętny człowiek tego nie wie i nie musi wiedzieć. Wkrótce będzie można w obu sformułowaniach użyć wielkiej litery.
Rekomendujemy także pisownię wielką literą wszystkich członów wielowyrazowych nazw geograficznych i miejscowych, np. Pustynia Gobi, Wyspa Uznam. Także w nazwach komet wszystkie człony będą pisane wielką literą: Kometa Halleya, Kometa Enckego. Istotną zmianą jest też pisownia nazw obiektów przestrzeni publicznej. Od 1 stycznia 2026 roku będą pisane wielką literą takie człony: aleja, brama, plac, osiedle, park, klasztor, willa, zamek itd. Tylko wyraz ulica będzie nadal pisany małą literą: ulica Józefa Piłsudskiego obok Alei Piłsudskiego.
(…)
Co to oznacza, że zmiany wejdą w życie od 2026 r.? Musi się zebrać jakaś grupa ekspertów, która wpłynie na zmiany w podręcznikach?
– Rada Języka Polskiego zrobiła, co leżało w zakresie jej kompetencji. Inne decyzje należą do wydawnictw albo do władz oświatowych. Ale sytuacja jest prosta: zasady wchodzą w życie za półtora roku, teraz obowiązują dotychczasowe reguły pisowni. Więc jeśli jakaś nowa książka ukaże się do końca 2025 r., to powinna być napisana zgodnie z obecnymi zasadami, a jeśli wiemy, że ukaże się po 1 stycznia 2026 r., to trzeba się dostosować do nowych zasad.
(…)
Czyli RJP nie czuwa nad tym, co później dzieje się z jej rekomendacjami?
– Nie jest naszą rolą, żeby komukolwiek zwracać uwagę na to, jak pisze. Rolą Rady, oprócz prawa do zmian w ortografii, jest wyrażanie opinii i pomaganie w rozwiązywaniu problemów różnym instytucjom, ale tylko tym, które się do nas zwrócą. Rada nie mówi obywatelom: musicie to zrobić. Nie możemy i nie chcemy być jakąś policją językową, choć niektórzy użytkownicy tego oczekują.
Do Ukrainy, w Ukrainie czy na Ukrainę i na Ukrainie? Rada Języka Polskiego rozstrzyga dylemat
Z okazji Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego RJP opublikowała na swojej stronie sondaż. Wynika z niego, że średnio 20 proc. Polaków wystawiłoby sobie ze znajomości języka polskiego szóstkę, 38 proc. piątkę, a 30 proc. czwórkę. Zbyt dobrze siebie oceniają?
– Nie umiałabym powiedzieć, jaką ocenę wystawiłabym Polakom, bo ich polszczyzna jest mocno zróżnicowana. Mogę natomiast powiedzieć, jaką ocenę wystawiam studentom. Nie zawsze wysoki poziom sprawności językowej studentów jest konsekwencją fatalnych programów szkolnych, zarówno w szkole podstawowej, jak i w szkole średniej.
To nie jest zarzut pod adresem do polonistów, bo stoję po stronie nauczycieli języka polskiego. Wiem jednak, że w liceum i technikum nie ma praktycznie czasu na edukację językową, więc ich absolwenci nie zawsze osiągają zadowalającą sprawność językową.
I nie jest to ich winą, więc robię, co mogę, żeby studentów językowo wyedukować. Ja im nawet trochę współczuję, ale dopóki nie zostanie położony istotny nacisk na kształcenie z wiedzy o języku, o czym Rada Języka Polskiego mówi od wielu lat, to niewiele wskóramy i niewiele się zmieni. Wprowadzenie drugiego przedmiotu albo osobnych zajęć poświęconych nauce o języku, obok przedmiotu nauka o literaturze i kulturze, byłoby najlepszym rozwiązaniem.
Od tak dawna trwają dyskusje i nic z tym nie zostało zrobione?
– No właśnie… ale dyskutujemy o tym na konferencjach, głównie na otwartych dla społeczeństwa Forach Kultury Słowa. Jednak ani członkowie Rady, ani nauczyciele, nie mają mocy decyzyjnej. To ministerstwo powinno się w tej kwestii skonsultować z nauczycielami. I z młodzieżą! Wspólnie moglibyśmy wiele zmienić.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. Dariusz Gorajski
>> Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 25-26 z 19-26 czerwca 2024 r. Przedstawiamy skrót rozmowy, całość – w wydaniu drukowanym i elektronicznym – e.glos.pl