Przyszły minister oświaty. Kim powinien być? Głos o tym pisał już 99 lat temu. To nadal aktualne!

„Minister nie może być narzędziem gry politycznej, piłką odbijającą się od jednej lub drugiej ściany, wykonawcą podszeptów i intryg (…), lecz urząd jego ma cechować bezwzględna objektywność i najczystszy interes kultury i edukacji powszechnej” – tak Głos Nauczycielski pisał w 1924 r., a więc 99 lat temu, o oczekiwaniach środowiska nauczycielskiego względem nowego ministra oświecenia publicznego. Co ciekawe, wiele fragmentów artykułu sprzed 99 lat brzmi zaskakująco aktualnie. Przypominamy tekst Głosu z 30 listopada 1924 r.

„Minister Oświecenia wielkimi postulatami szkolnictwa polskiego oświecać powinien drogi, po których ogólna akcja społeczna i państwowa kroczyć winna w urzeczywistnieniu celów oświatowych” – tak definiował rolę ministra oświaty Głos Nauczycielski nr 18 z 30 listopada 1924 r. Zwracano wagę, że minister powinien mieć silną pozycję w rządzie, także względem ministra skarbu, decydującego wówczas o wydatkach z kasy państwa.

Redaktorzy Głosu podkreślali, że należy wziąć pod uwagę „stosunek każdego Ministra do organizacyj nauczycielskich w szczególności do Związku Polskiego Nauczycielstwa Szkół Powszechnych (taką nazwę nosił wówczas Związek Nauczycielstwa Polskiego – przyp. red.).

Głos podkreślał, ze nauczycielska organizacja związkowa złożyła wiele dowodów twórczej, praworządnej, pracy organizacyjnej, pedagogicznej, oświatowej, pracy patriotycznej. „To też organizacja musi domagać się słusznie od przyszłego Ministra, ażeby traktowano ja według jej praw zagwarantowanych konstytucją i wedle owoców jej pracy, nie zaś jako objekt dla wymierzania pocisków przygotowanych przez rycerzy ciemnoty i wrogów organizacji” – stwierdzał Głos.

Nie wiadomo jeszcze, kto obejmie tekę ministra edukacji w nowym rządzie. Ale postulaty dotyczące cech tej osoby, jej stosunku do edukacji i nauczycieli są znane. Można rzec, niezmienne od 99 lat.

(DK)